Od wczoraj odpoczywam przy zamkniętej furtce. To prawdziwy relaks, gdy wiem, że nikt do mnie nie zapuka. Cały dzień leżę i odreagowuję. Czytam książkę o uważności. To dla mnie ważne, bo ostatno zamartwiam się wszystkim. Tak mam od czasu włamania do mnie. Przez ostatnie dwa tygodnie martwiłam się ile zapłacę za likwidacje przyłącza gazu. Okazuje się, że nic i moje zamartwianie i podły nastroj były zbędne. Chyba mi jezcze stres do końca nie minął, choć juz szybciej zasypiam i lepiej śpię. Moze to zasługa diety WO, a może zasługa aromatoterapii i olejku, który kupiłam. Ważne, że śpię, wysypiam sie i wstaję chętnie.
Wczoraj byłam na dworze, bo trzeba było wsadzić trochę roślin. Wyszłam z trudem, ale później byłam bardzo zadowolona, że na dworze jestem. Chciałabym wychodzić częściej, ale z moich postanoweń nic nie wynika. Za bardzo mnie kanapa ciągnie, żebym sie mogła skłonić do wychodzenia bez wyraźnego powodu. Może jak już ławka będzie to wtedy.
Dziś 7 dzień diety WO. Jest dobrze. Fajne jest to, że nie jestem głodna. Ostatno nie mam tez ochoty na podjadanie. Pownnam wytrzymać 42 dni. Waga spada stopniowo. Czuję się dobrze i odkąd pichcę według przepisów, nie jestem już skrzywdzona takim jedzenem. Dziś frytki z marchwi, bigos i buraki. Do tego będzie pomidor i ogórek kiszony. Nadal jem mniej niż trzeba. Napewno nie mam dziennie 800 kalorii. Ne wiem czy mam 400. Tez chyba nie.