Rano waga przywitała mnie bardzo przyjemną niespodzianką. CAŁE PÓŁ KILO W DÓŁ. Cieszyłam się jak głupia przez prawie dwie godziny. Potem nastrój wahnął się ostro w dolinkę.... bo może to tylko takie tam podskoki wagi?..... takie "ziiiiiii .... w dól ... i hop!....do góry... i ziiiiii ..... i hop..."
Tak bym chciała, by był to pierwszy objaw zimowego chudnięcia. Tak bym chciała.....
Wiadomo, od samego chcenia to nic nie będzie. Nie ma tak, że chcieć to móc.
Cholera, bełkocę.
Co ja się przejmuję wahaniami wagi, jak mi się robią jakieś dziwne wahania nastroju?
kitkatka
1 grudnia 2009, 13:50wieku już niestety jesteśmy, że znowu wchodzimy w okres wachań i to potrwa kilka lat. A potem się pomarszczymy i sie wszystko ustabilizuje. Taka uroda i fizjologia kobitek, że całe życie się wachamy i wachamy. Olej te wachania i zajmij się czymś mniej stresującym. Pozdrówka
karinadulas
1 grudnia 2009, 13:33nie strasz wagi bo sie obrazi i pojdzie w góre
sezamek68
1 grudnia 2009, 12:30mi przychodzi do łba? kiedyś w cyrkach pokazywali babę dziwo.A to wąsatą ,a to brodatą...może by tak się zgłosić w charakterze -baba dziwo-żywe wahadło? Tak myślę,że ja mam szanse.Duże nawet bo w razie czego to i wąs by się w zanadrzu znalazł. ;-) Życzę,żeby ci się z nastrojem wahnęło jak najszybciej w górę i zacięło się w tych wyżynach a z wagą no to wiadomo...wprost przeciwnie.