Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 1 - Waga... wolę nawet nie patrzeć


Witam wszystkich zainteresowanych moją walką z samą sobą :). 

Tak to już nawet nie nazwę walkę z tym przeklętym urządzeniem, które sprawia, że kobiety (i mężczyźni :) ) płaczą. To jest w sumie walka ze samą sobą, ze swoim myśleniem i polubieniem w końcu siebie. Bo trzeba sobie powiedzieć, ale nie lubię swojego ciała, pewnie może tak o sobie powiedzieć dużo z nas. Założenie tego dziennika internetowego, nawet jeśli nikt go by nie miał przeczytać, ma sprawić, że trochę przemyślę swoje niezdrowe relacje z jedzeniem i samą sobą. Także, jeśli kogoś będzie to interesowało to zapraszam :) Możesz zostawić po sobie komentarz motywujący do dalszego działania, wspierający moją walkę :) Na pewno mi da to kopa do działania.


No dobrze, po takim trochę pesymistycznym wstępie, może się w końcu przedstawię. Nazywam się Ania i mieszkam w wielkopolsce. Pracuje w biurze, mam typową pracę siedzącą. Jestem osobą pozytywnie nastawioną raczej do życia, pomijając aspekty mojego ciała. Postanowiłam sobie, że tym razem moja walka z dodatkowymi kilogramami, to nie będzie walka pt. "mam nadzieje, że się uda", bo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Teraz postawiłam sobie cel "zrobię wszystko, absolutnie wszystko aby się udało, może zajmie mi to 2 lata, może będę chudła 0,3 kg na tydzień, ale uda mi się". 

To mój pierwszy dzień, o dziwo nie jest to poniedziałek, i nie jest to nowy miesiąc, tylko koniec miesiąca na dodatek. Zawsze tak zaczynałam dietę, jakby nowy miesiąc miał jakąś cudowną motywacyjną moc, a i tak zazwyczaj się kończyło na pierwszym weekendzie poza domem i od poniedziałku ponownie. 

Moja waga... szczerze wolę nie wiedzieć, kiedy warzyłam się ok. 3 tygodni temu było to 77,5 kg. Podejrzewam, że ostatnio mogło wzrosnąć o to 0,5 kg. Jako, że czekają mnie wakacje w przyszłym tygodniu stwierdziłam, że zbiorę pomiar po nich i to będzie moja waga początkowa. Nie chce marnować wakacji na myśleniu, że ważę jeszcze więcej niż powinnam. To są w końcu wakacje. 

Ok... chyba tyle, na początek :) Nie powiem, co ile będę pisać, codziennie, co dwa dni a może co tydzień. Wiem z doświadczenia, że pisanie codziennie mi się nie spełnia, bo mój słomiany zapał powoduje, że kończę po tygodniu. Także, będę pisać, jak będę mogła :) 

Witajcie :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.