Dzień doberek po świętach!
Wczoraj były moje urodziny, a więc i czas refleksji, w szczególności w czasie pandemii. Stanęłam na wadze - żadnych niespodziewanek! Po świętach (pysznych :P) wróciłam do starej wagi. Jupi. ; / Postanowienie - bier się za siebie, bo jak nie dziś to kiedy! Wobec czego należało poczynić analizę swoich błędów.
Przyjęłam o takie trzy postanowienia:
1. Zamiast kupić fast food to wrzucam 50 zł do skarbonki (tyle ile zazwyczaj z mężem wydawaliśmy). Za każdą myśl o fast foodzie. KAŻDĄ.
2. Kroki dzień po dniu. Dziś planuję dzień bez słodyczy, a będzie ciężko, bo w pracy czeka na mnie tort urodzinowy. Używać 3 razy schodów zamiast windy - w szczególności przy pierwszym wejściu do biura + 40 minutowy spacer szybkim tempem po rezerwacie z moim psiakiem. Znalazłam świetny plan "Od kanapowca po maratończyka!", który pomaga mi po prostu zacząć. Siłownie nadal mimo wszystko zamknięte, te co otwarte - to ja nie chcę niestety za dodatkową, niepewną, opłatą być olimpijczykiem :P a na dworze - nadal za zimno trenować. W domu na razie nie mam warunków. A muszę zacząć się ruszać, no po prostu.
3. Być asertywną wobec siebie i innych. Przyznam się Wam, że święta spędziłam z ojcem i jego żoną (a mą macochą, a jak). Kobita ta gotuje rewelacyjnie ale tłusto. I patrząc na nią, szukającą wszędzie wymówek, jedzącą baaardzo źle (BARDZO!), i narzekającą jak to ją żołądek boli (bo nie może zup >.<) stwierdziłam,że ja taka nie chcę być. Wiecie, ja wiem, że odsetek osób jest otyłych z powodu chorobowych ale pokażcie mi jedną taką osobę, która nie grzeszy posiłkami. Ja zrobiłam u siebie rachunek sumienia i wyniki są smutne. Także, nie wątpię w choroby hormonalne ale to tylko odsetek osób, które po prostu robią śmietnik z swojego organizmu. Ja już widzę poprawę po swoim organizmie, mimo, że waga wróciła do swojego stanu, to jednego się nauczyłam przez ten miesiąc - obserwować swój organizm. I wolę tę wariatkę zdrowszą, mniej obolałą i energiczną. Bardziej uśmiechniętą i mniej rozdrażnioną. Wiecie! To jak z wiarą, chcesz zobaczyć sygnały wiary to zobaczysz - tak samo z organizmem, chcesz zobaczyć różnicę - to zobaczysz.
Generalnie w świętą znowu pożarłam tony cukru i wiecie co!? Byłam tak rozdrażniona, że aż się popłakałam. Mnie to się nie zdarza! Przypadek? Gorszy dzień? A może właśnie zaśmiecenie mózgu cukrem?
Pozostawiam Waszej refleksji, a tymczasem ściskam i mam nadzieję - od systematycznego poczytania.
Marcioszynka
7 kwietnia 2021, 16:52Masz rację z tym cukrem. Odkąd zaczęłam go unikać czuję się znacznie lepiej. Nie mam napadów wilczego głodu, nie mam też ochoty na słodycze i nie myślę o nich obsesyjnie. Pozdrawiam:)
PamietnikGrubcia
9 kwietnia 2021, 08:31Dokładnie! Dobrego dnia! :)
kasiaa.kasiaa
7 kwietnia 2021, 12:02Jakbym ja za każdą myśl o chipsach, albo słodyczach wrzucała do skarbonki przynajmniej 2 zł, po miesiącu kupiłabym sobie nowe auto 🙈🤣🤣🤣 Dobry pomysł 😉
PamietnikGrubcia
7 kwietnia 2021, 12:53Ja mam tak Kasiu właśnie z fast foodami. W sumie zainspirowała mnie moja babcia, na 60 urodziny powiedziała z dnia na dzień, że rzuca palenie (paliła po dwie paczki dziennie! :o) i wrzucała dziennie 5 zł do skarbonki (symbolicznie za paczkę, wtedy tak kosztowały). Po roku pojechała nad morze na ekstra wakacje. Skoro i tak na co dzień nie jem fast foodów to może te 50 zł uzmysłowi mi skalę niepotrzebnego wydatku.
kasiaa.kasiaa
7 kwietnia 2021, 12:58Świetny pomysł, pomyślę o nim😉 Powodzenia.🙂