Porządki generalne w kuchni prawie skończone. Wszystko co zbędne usunięte. Chcę teraz tylko kupić elektryczną szatkownicę no i 3 krzesła. Dziś będą porządki w łazience. Mam pewnie trochę kosmetyków do wyrzucenia. Trzeba tez wynieść moje narzedzia elektryczne. Teraz pilarka leży na kufrze:( Kufer miał być na pranie, a sa w nim narzędzia. Trzeba to wszystko wynieść do składziku od strony podwórza.
Na podwórku wszystko co mozna było prawie wykoszone. Od dziś znowu zaczynam usuwanie chaszczy. Został sad i ogród. Do końca czerwca chyba zrobię...
Moje odzwyczajanie sie od środków przeczyszczających idzie na razie dobrze. Dulcobis brałam po 2 tabletki co drugi dzień, a biore teraz jedną. Do tego uzywam śliwki suszone, otręby, siemię lniane i piję rano wodę. Piję też senes co drugi dzień, ale to zioło i tak mnie nie drażni jak dulcobis. Zobaczymy co będzie dalej. Gdy przeczytałam o problemie to mi się włos na głowie zjeżył. Gdybym poszła z tym problemem do lekarza toby mi mógł zlecić sporo badań w tym kolonoskopię i prawdopodobnie by zlecił. Teraz lekarze nie silą sie na diagnozę bez badań. Co by mi zresztą lekarz poradził? Pewnie to co sama wiem. Doceniam medycynę akademicką w poważnych sprawach, ale z tymi mniej poważnymi problemami radzę sobie sama. Zawsze tak było u mnie w domu i tak będzie...
Po wyjściu z diety dr Dąbrowskiej zeszczupłały mi palce. Wygląda na to, że na diecie spuchłam. Tym razem czułam sie wyjatkowo źle. Byłam wściekła i jednocześnie przygnębiona. Do tego byłam bardzo słaba i teraz jeszcze to. Miałam zamiar powtarzać dietę raz, dwa razy w roku, a teraz się waham. A może faktycznie w moim wieku tego typu diety to juz ryzyko? Na razie jem wszystko, ale mniej kalorii i mało mięsa i węglowodanów. Czuję sie juz względnie dobrze. Względnie, bo jestem trochę osłabiona i senna w ciągu dnia. Przy takiej diecie chyba zostanę. Nie tyję, ale waga nadal wysoka. Niby nadwaga. Do wagi w normie brakuje mi trochę ponad 10 kg i nie wiem czy uda mi się wady sylwetki skasować. Teraz mam szerokie ramiona, za duzy biust i brzuch. Nie wygląda to dobrze... Dzisiejsze menu: schab pieczony, ciasto typu babki z rabarbarem i surówka z roszponki z koprem, ogórkiem i majonezem.
Mikuś ostatnio jest nieco spokojniejszy. Czyżby najgorsze minęło? Czyżby spoważniał? Robiłam oczywiście Reiki... Dobrze się u nas czuje. Wie, ze jest kochany i bezpieczny. Najchętniej śpi obok mnie z brzuszkiem do góry. Lubi się przytulać do mnie i do Krzyśka. Ostatnio na dworze jest mniej aktywny. Już nie biega jak szalony, nie skacze, a spaceruje, gryzie trawę, przenosi z miejsca na miejsce kamienie i patyki. W domu też dłużej zajmuje sie sobą. Reaguje na nie wolno, nie gryź, chodź. Teraz czas na naukę weź sobie. Na położ się chyba jeszcze jest za mały. W sobotę skończy 11 tygodni... Problem jest z jedzeniem. Nadal i trzeba go karmić sposobem, bo sam z miski je za mało. Już mu nikt nic nie daje w trakcie jedzenia. Dostaje gdy my zjemy. Z kotami tez juz nie je. Musi czekać. Chodzi o hierarchię w stadzie. Gdy koty zjedzą moze zjeść ,,resztki" z ich misek. On nie moze się czuć najważniejszy, bo by mógł gdy dorośnie pokazać zęby. Szefem jestem ja...