Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
łał, oj...


ostateczne podsumowanie rozpusty żarełkowej, po przygotowaniach świąt, po świętach, po dojadaniu poświątecznymh, po sylwestrze, po urodzinach Taty.... i po lenistwie
dzisiaj się obmierzyłam, na wagę wchodziłam, wpełzałam i wskakiwałam duuużo razy, żeby optymalną średnia wyciągnąć

ważę między (z ostatnich czterech dni) od 57,6 do 58,2, krakowskim targiem zapisałam 57,8, czyli od wagi z początku grudnia wzrost o około póltora kilo z malutkim haczykiem.... zdaje się, że jak na  zimowoświąteczną Vitalijkę, to standart.... 
zawartość tłuszczu wzrosła z 27 na 28%
a gdzie przybyło centymetrów ???? no? gdzie??? oczywiście że w hipotetycznej talii ....wrrrrr

no nic, walczę
dzień liczenia kalorii
nawet nie idzie źle, nie jestem głodna

brak tylko mi ruszania się, kręcenie hulahopem niespecjalnie mnie kręci

  • renianh

    renianh

    6 stycznia 2010, 00:31

    Mi ruszanie z kolei idzie dużo lepiej niż liczenie kalorii.Ale musimy dać rade.

  • kitkatka

    kitkatka

    5 stycznia 2010, 21:38

    wieku to już niestety hormony żeńskie słabiej pracują i zaczynamy tyć po męsku czyli bebzolki nam rosną najbardziej. Ja mam lepiej bom wielka ale wiem po mojej siostrze (jest niższa od Ciebie), że w pewnym momencie olała głodzenie i zaczęła normalnie jeść i ma wygląd kuleczki. Nie zazdroszczę tej walki. Pozdrówka

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.