Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Sobota, 15 lipca 2023 "szczere wyznanie"


Może zacznę od tego, że jadłam co mi się w rękę nawinęło. Moja Mama wie, że mam problemy  z jedzeniem, wie jak mnie to boli, ale nie, ona musi mi wytknąć śmiechem to ile jem.. Miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia i to zajadałam co tworzyło takie błędne koło. Przytyłam 1 kg. Mam już dość, siedzę ze łzami w oczach i modle się  oto by nie rzucić się na lodówkę. Jest mi strasznie ciężko, bo nie dość, że mam problemy ze znalezieniem pracy to jeszcze te sytuacje z Mamą... Wczoraj zjadłam całe opakowanie słonecznika i dzisiaj zaczęła mi to wytykać i się z tego śmiać. Mówienie nic nie zmieni, próbowałam.. Ale najlepsze jest to, że Mama jest niższa odemnie, waży więcej i w nocy potrafi zjeść pół bochenka chleba i wtedy jest wszystko okay... bo Ona może, ale gdy ja zjem bułkę to od razu śmiechy. Jest mi przykro. Nie mam też z kim o tym pogadać, a terapie mam w czwartek. 

Jest mi tak źle, że dzisiaj zamiast wstać jak zwykle o 6 to wyłączyłam budzik i wstałam po 9, u mnie to jest coś niespotykanego, zjadłam tylko skyr i pije teraz kawe.. Ja kiedyś chorowałam na anoreksje i uwierzycie, że moja Mama się wtedy cieszyła, że ma tak chudą córkę? Może do tego wrócić? Może mam się znowu głodzić? Może znowu mam mdleć? Może znowu mam nie mieć siły wstać? Oczywiście nie zrobię tego, tylko szlak  jasny mnie trafia, bo się staram, a Oni mi to wytykają. Nie widzi tego, że ćwiczę sobie, że jem coraz zdrowiej, że już nie kupuje pięciu czekolad, nie zamawiam pizzy co drugi dzień.. nie widzi tego, że trudno jest zerwać z przyzwyczajeniami. 

Rozpłakałam się właśnie.. przerasta mnie już wszystko. Czy ludzie nie potrafią się zamknąć? Teraz tak sobie przypomniałam, że nawet ciocia powiedziała coś w stylu "coś ty ze sobą zrobiła? Jak ty wyglądasz?" Widzę.. mam lustra w domu i wage. 

Oczywiście moje życie nie kręci się tylko wokół wagi. Mam swoje pasje, nauke, szukam pracy, staje powoli na nogi, podjęłam się terapii, ale no  tutaj poruszam głównie temat wagi, odchudzania oczywiście. Mam teraz trochę na głowie, ale mimo wszystko jestem z siebie dumna, bo wczoraj, ten napad, udało mi się odwlec w czasie. Byłam  już w piżamie, miałam otwartą strone pizzeri, ale przebrałam się i poszłam na spacer. Słuchałam muzyki i gdyby nie fakt, że poczułam się mega samotna (wszystkie moje znajomości zostały we Wrocławiu) to najprawdopodobniej nie było by napadu, nie radzę sobie z samotnością. Lubie swoje towarzystwo, ale od miesiąca siedzę sama. Jutro koleżanka do mnie wpadnie. Tak bardzo tęsknie za Wrocławiem, za pracą tam, za życiem.. ale na ten moment nie mogę tam wrócić. Co mnie mega boli, a tutaj trudno jest mi kogoś poznać, bo to mała wioska. Założyłam sobie nawet badoo i wyskoczyło mi może z 10 osób. To już był wyraz mojej desperacji.. ale od czegoś muszę zacząć, bo oszaleje, a wszystko wygląda na to, że właśnie tutaj spędzę dużo czasu. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.