Czytając pewien pamiętnik na Vitalii uderzyło mnie jedno zdanie a mianowicie
„Nie zrobisz na emeryturze tego, czego nie zdążysz zrobić przez całe życie”.
Fakt, ze do emerytury mi jeszcze daleko ale ileż w tym prawdy Czy nie czekamy z odchudzaniem na odpowiednią chwilę, na odpowiednie ułożenie księżyca, słońca czy jeszcze innych elementów. Zacznę jak będę miała więcej czasu, pieniędzy czy jak dzieci dorosną. Całe życie tak odkładam swoją dietę, swoje dbanie o zdrowie bo przecież dzieci ważniejsze, w domu się samo nie posprząta a ja lubię mieć wszystko jak spod igły. Że nie ta pora roku bo za zimno bo za gorąco.
Zacznę ćwiczyć jak...i tu znowu można dopisać wiele wymówek. Jednak prawda jest taka, że tego właściwego momentu, idealnego poniedziałku najlepiej jeszcze w nowym roku nigdy nie będzie. Albo się zaczyna i trwa albo szuka wymówek.
Dlaczego sabotujemy swoje szczęście? Swoje marzenia? Przecież powinniśmy być dla siebie najlepsi z najlepszych bo przecież kochamy samych siebie. A może właśnie nie, bo skoro robimy sobie krzywdę w postaci wpychania kolejnego beznadziejnego produktu z E, czy innymi tłuszczami trans do swojego organizmu pokazujemy mu, że jest nieważny i nieistotny. Dlaczego gdy masz dzieci dbasz o nie, dajesz wszystko co najzdrowsze i najlepsze i trzymasz się tego, bo przecież ono jest najważniejsze i jego wybory późniejsze mają początek właśnie w swoim dzieciństwie i dokonują wyborów determinowanych wyborami które wyniosą z domu rodzinnego.
Dlaczego właśnie nie zadbam o siebie tak jak o swoje dzieci...Przecież ja też jestem ważna i moje zdrowie jest u mnie wysoko na liście priorytetów a przysłowiowe zrobię na emeryturze nie spełni się nigdy bo przecież jeśli już teraz nie zadbam o siebie to :
- po pierwsze mogę jej nie dożyć;
- po drugie może mi na to zdrowie nie pozwolić;
- po trzecie zawsze będzie ktoś ważniejszy w moim mniemaniu ode mnie;
- po czwarte jeśli dziś osiądę na laurach czy będzie mi się chciało w wieku 60 kilku lat coś zmieniać – nie sądzę.
Kończąc moją dygresję dziś znów planuje saneczki z synem i może jeszcze dodatkowo zrobię trasę z kijami bo mięśnie przestały po wczorajszym rozruchu tak boleć.