Przyszło lato. Przesilenie letnie sprawiło, że w Holandii jest jasno na zewnątrz jeszcze po 23-ciej. Zaczęłam spać w opasce na oczy, bo inaczej nie można otworzyć ani okna, ani drzwi na korytarz. Z jednej strony to świetnie, że tak długo jest jasno, z drugiej nie da się spać przez hałasujące ptaki i ludzi w różnych porach.
Zaczął się też sezon EURO24. Oglądam większość meczy – od dziecka lubię półkę nożną, ale mam czas i cierpliwość jedynie, aby oglądać mistrzostwa – wtedy jest gwarancja, że będzie na co patrzeć. No i nie zawsze się to sprawdza – choćby mecze Portugalii są nudne. Ale takie wydarzenia, jak Austria czy Turcja na boisku to ciekawa rzecz. W tym roku wyjątkowo „słabsze drużyny” dają popalić starym markom, a ilość golów samobójczych chyba pobiła rekord. gdy to piszę, Holandia nadal jest w grze, ale muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś więcej. Wciąż chyba żyję wspomnieniami, kiedy w 1996 grali tacy wielcy piłkarze jak Kleivert i Davids.
Mecze Polaków obejrzałam wszystkie za wyjątkiem Francji. Uznaliśmy, ze nie będzie na co patrzeć, bo Francja trzeci mecz zawsze olewa, bo i tak wchodzi z pierwszego miejsca, więc oszczędza siły na fazę turniejową. Podobnie z resztą grają Portugalczycy. Dwa mecze na full i trzeci dla składu rezerwowego, aby się trochę pomęczyli za pieniądze, które i tak dostaną.
W pracy trwają zakłady. Wymyślili dość ciekawy myk z tym, aby ludzie brali udział w zakładach, ale nie tworzyło to takich emocji, jak hazard. Za 2 euro wpisujesz się na listę, której prawa strona jest zaklejona i nie widzisz, na jaki wynik stawiasz. W dzień meczu, gdy lista jest już zapełniona i w puli jest 50 euro, lista zostaje odwinięta i widzisz na jaki wynik stawiasz. Obstawiają pracownicy, kierowcy firm zewnętrznych, studenci a nawet właściciele firmy. Przez fakt, że nie obstawiasz wyniku, który byś chciał aby padł – nie ma zawziętości, kłótni, która drużyna jest lepsza i która ma większe szanse. Przyznam, że gdy odsłonili bok i miałam typ 1:0 dla Holandii to sądziłam, ze nie mam w ogóle szans na wygraną. Ostateczny wynik 0:0 sprawił, że do końca liczyłam, aby padła ta jedna branka po właściwej stronie.
W weekend był festiwal latawców, więc wyciągnęliśmy rowery i pojechaliśmy na przejażdżkę. Zrobiłam wcześniej pedicure i zjedliśmy słodkie bułki nad stawem w parku, a później znaleźliśmy pole frezji. Kwitną co najmniej miesiąc za wcześnie! Frezje były wcześniej w połowie sierpnia. Klimat robi się coraz gorszy. Nie dość, że nie ma prawdziwej zimy ani lata [nawet jak na holenderskie warunki] to jeszcze to. Wszystkie kwiaty się rozeszły terminem kwitnienia. Wiosenne kwiaty nie zbiegają się ze stałym terminem marszu polami tulipanów czy mozaik z hiacyntów.
Niemniej pole frezji pachnie wspaniale. Zapach niesie się na kilkaset metrów.
Na plaży były umocowane latawce. W tym roku nie zrobiły one na mnie takiego wrażenia, jak kiedyś. Nie było niczego ręcznie robionego. Wszystko jakby wzięte z jednej fabryki. Różniły się jedynie kolorami.
W domu dieta trochę gorsza. Mecze wchodzą dobrze z piwem, chipsami, słodyczami – choć tych ostatnich jak na lekarstwo w ostatnim czasie. Mąż ostatnio stawia na prostsze dania i szybsze do zrobienia. Czeskie kiełbaski w hot dogach, czy panga z obiadu na bagietce.
Waga nieznacznie w górę.
vitafit1985
1 lipca 2024, 23:59Piekne sa te kwiaty;)
PACZEK100
1 lipca 2024, 12:49Oj chciałabym takie pole frezji zobaczyc:)
tara55
1 lipca 2024, 10:41Piękne pola frezji. Pozdrawiam. :-)