Dziś pół dnia u lekarza, a drugie pół w pracy (albo przy pracy). Dopiero skończyłam... Jadłam sobie dziś to na co miałam ochotę i nawet się okazało, że i kcal i białko ok. Tłuszczu trochę dużo, no ale trudno.
Śniadanie: Bajgiel keto z jajkiem, szynką i warzywami.
II Śniadanie: Lawasz z resztką sosu bolońskiego i serem.
Obiad: Pomidorówka z przetartych pomidorów z maminego ogródka :). Z dużą ilością warzyw korzeniowych, startych i przesmażonych na dobrej oliwie. Pewnie jestem w mniejszości, ale dla mnie tylko z ryżem 🥰.
Kolacja: Zapiekanki z pieczarkami i serem, ogórek kiszony (też z mamy piwniczki:)). Takie prawie najbardziej klasyczne z klasycznych - tylko odrobinę czerwonej cebulki dodałam.
Na jogę nie miałam dziś miejsca a teraz już nie mam siły. Jeszcze tylko 2 takie dni... A jutro to nie wiem co będzie, bo mam imprezę służbową z naprawdę dobrym jedzeniem i dużą ilością wina :D. Tego wina to ja grzecznie nie wypiję, ale coś tam bym zjadła. Chyba po prostu ograniczę się w dzień do późnego śniadania. Life is full of zasadzkas. Ech...
kawonanit
24 stycznia 2025, 10:31A pojedz trochę na imprezie, coby nie 😂 trzeba jakoś wybalansować pomiędzy rutyną i "okazjami"
annna1978
24 stycznia 2025, 03:01Też nie lubię imprez jak mi dobrze idzie... Powodzenia 💪