Przespałam... Wstawałam tylko żeby zjeść i wyjść z pieskiem 😁. Biorąc pod uwagę ten fakt, to pewnie tego jedzenia było za dużo, ale jakoś organizm musi się odbudować po chorobie. Piszę po, bo dziś już czuję się normalnie:D. Trochę jeszcze coś mi siedzi w płucach, ale zdecydowanie to już jest stan "po". Taki do zaopiekowania, ale już mogę robić rzeczy swobodnie w miarę. Jogi wczoraj nie zrobiłam, bo spałam. Kroków też nie, bo też spałam. Dziś mam zamiar ponadrabiać delikatnie. Nie tylko w obszarze aktywności. Dużo mam do nadrabiania po tym chorowaniu:D.
Śniadanie: Serdelki od Gzeli (ale dobre😍 - jak na serdelki 🤣), cammembert z orzechami, awokado rozgniecione z pomidorem, warzywka, majonez i musztarda.
II śniadanie: Bułeczka z pasztetem i warzywami.
Obiad: Schab pieczony w garnku rzymskim z cebulką i ziemniakami (jeżeli schab pieczony wychodzi wam suchy, to garnek rzymski robi tak, że jest mięciutki i soczysty. Podobnie robi pieczenie w niskiej temperaturze, ale ja wolę tak, bo sobie wrzucam wszystko do jednego gara i się robi samo i jest pyszne), surówka.
Kolacja: Skyr z odżywką białkową, banan, orzechy, krem pistacjowy, chia.
Trochę się czuję jakbym pogubiła większość wątków w moim małym żyćku. Tak się obudziłam, patrzę sobie i nie wiem co się dzieje. Chciałabym coś robić, a najlepiej wszystko na raz, ale nie wiem zupełnie co. Chyba zacznę to nadrabianie od wyciągnięcia dużej kartki i flamastrów i przypomnienia sobie gdzie ja jestem i dokąd zmierzam 🤪. Nietzsche powiedział, że „Najwyższą formą ludzkiej głupoty jest zapominanie o tym, co mamy osiągnąć.”. Życzę wam wszystkim, żebyście nie zapominały. I pozdrawiam wiosennie🥰.