Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W drodze :) Ciągle poszukuję, patentu na zdrowie, na życie, na szczęście. Zmieniam, poprawiam, ulepszam, pracuje nad sobą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7821
Komentarzy: 185
Założony: 20 października 2018
Ostatni wpis: 26 listopada 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
13Nika

kobieta, 57 lat, Warszawa

160 cm, 77.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 listopada 2018 , Komentarze (27)

Kolejna dodatkowa motywacja przede mną :)  Bardzo mocną motywacją dla mnie jest zdrowie. Pamiętam jeszcze w lutym br. kiepsko się czułam, nie miałam siły na nic. Fakt trochę się zaniedbałam. Trzy lata temu zrobiłam kolejne studia podyplomowe. Potem były praktyki na rzeczoznawcę majątkowego, które poprzedzały egzamin. Musiałam wykonać operaty. Jak zwykle na wszystko było mało czasu. Zdarzało mi się siedzieć przy komputerze nawet 14 godzin non stop, nie śpiąc. Pisząc po nocach, żeby nie zasnąć i móc myśleć musiałam coś gryźć. Tak oto wpadło kilkanaście kilogramów. Czułam się fatalnie. Kiedyś przeleżałam cały dzień, bo coś mnie bolało w boku. Wtedy pomyślałam, że to jeszcze nie czas, żeby się zbierać z tego świata. Przecież mam niepełnoletnie dziecko, rodzinę, której jestem potrzebna. 

Postanowiłam zawalczyć o siebie zaczęłam się więcej ruszać, chodzić najpierw po kilka, a później nawet kilkanaście km dziennie. Wróciłam na siłownię. Przestałam jeść słodycze, odżywiam się mądrze i zaczęłam suplementacje. Tak spadło mi 10 kilogramów. Tylko na basen wstydzę się chodzić. Pływam bardzo dobrze, kiedyś trenowałam pływanie. Poczekam jeszcze 10 kg :) wtedy włączę basen. 

W styczniu mam imprezę firmową. Będzie dużo zdjęć, które będą publikowane. Chcę wyglądać dobrze. To mi daję mega motywację do działań do trzymania diety. Ciekawe ile będę ważyć 10 stycznia 2019?

24 listopada 2018 , Komentarze (30)

Ja rozumiem, że proces odchudzania jest bardzo ciężki, nawet bardzo stresujący u niektórych. Niektórzy wręcz nie mogą znieść tej presji. Stąd zapewne wieczne frustracje u niektórych. Tak, wiem pamiętnik u mnie jest publiczny. Piszę go dla siebie, a także trochę inspirująco motywująco dla innych. Jeżeli chociaż jednej osobie pomoże to co piszę, to będzie to duży sukces. 

Ale pojawiają się osoby, które zieją jadem, hejtem i nie wiem czym jeszcze. Profil każdego to trochę jak jego dom. Niektórzy zachowują się tak jakby poszli do kogoś w gości, gospodarz chciał być miły. Oni po prostu załatwiają się na środku salonu i są mega z siebie zadowoleni.

Wszystkie chamskie komentarze, ludzi którzy chcą się dowartościować w ten sposób będę usuwała, a takie osoby będą blokowane. Nie mam na myśli konstruktywnej krytyki. Lubię mieć w otoczeniu osoby pozytywne, inspirujące, takie z którymi kontakt/relacja mnie buduje. Na innych szkoda mi czasu. Miłego weekendu dla Was :)

21 listopada 2018 , Komentarze (45)

Jestem zdeterminowana. NIe chcę pisać zdesperowana. Wczoraj byłam na siłowni, ale robiłam tylko aeroby - orbitrek i rowerek. Ciągle brakuje mi czasu na trening siłowy. Do tego moje wczorajsze kroki to 22312 tj. 12,54 km. Dieta trochę dobrze, trochę inaczej. Śniadanie zupa pomidorowa (tak na prawdę to są warzywa na wodzie z przyprawami) - wychodzi ok. 80 kcal na talerz. Obiad 3 jajka z pomidorem, kolacja barszcz czerwony (warzywa gotowane na wodzie + pokrojony upieczony burak) + 2 kanapki z chlepa pełnoziarnistego z oliwą i wędliną. 

Zrobilam pomiary, okazalo się, że przez 2 tygodnie schudlam 1,8 kg. Niby coś, ale to mało. Muszę mieć chociaż 2 - 3 kg mniej na szybko. Kiedyś byłam u Gacy. Tam stosowano na przemian dietę normalną i białkowo - tłuszczową. Efekty na tłuszczówce były oszamiające. Dzisiaj dokończę te warzywa, które mam w lodówce: pół brokuła, kalarepa, włoszczyzna czyli tradycyjnie zupa. Z tą zupą to jest tak. Goduję włoszczyznę, a poźniej dodaję ewentualnie przecier pomidorowy lub starte ogórki, lub kalariora, lub buraki itd, przyprawiam i mam zupę. Gorąca zupa jest bardzo energetyczna i sycąca, pomiomo, że to tylko 80 -  100 kcal.  Po zupie, przez to, że oprócz składników ma wodę jest uczucie sytości. Kiedyś oglądałam taki program naukowy, gdzie robiono USG żołądka osób, które jadły danie i popijały lub jadły to samo danie zmiksowane. Po kilku godzinach robiono kolejne USG. Okazało się, że danie zmiksowane było dłużej w żołądku, a co za tym idzie osoby czuły się dłużej najedzone. Więc może zupy kremy :)  Przetestuję po białkowo - tłuszczowej. Muszę mieć szybki efekty, dla dalszej motywacji :)

18 listopada 2018 , Komentarze (39)

Czasami się zastanawiam, czy moje życie nie jest jakąś dziwną grą z kolejnymi trudnymi poziomami do przejścia. Jak jeden przejdę, pojawiają się kolejne. 

Wczoraj zdenerwowałam się kolejny raz. Bo jak to się nie zdenerwować? Moja latorośl zgubiła okulary, tanie nie były. Ale rok temu zgubił klucze - wymiana zamka 600 zł, rozbił iphona, zepsuł komputer. Niestety Euro Agd napisało w uzasadnieniu odmowy naprawy w ramach reklamacji, że komputer nie działa, bo jest zepsuty. Bardzo to odkrywcze. Niestety nie pomogły odwołania itd. W sumie za te szkody, to można byłoby mieć fajne wakacje. 

Na początku roku był w szpitalu przez ponad miesiąc, ma koszmarne zaległości w szkole. Pewnie, skoro 7 x w tygodniu matma, to ponad 50 godzin w plecy licząc szkołę i czas poświęcony w domu na lekcje. Nie da się tego nadrobić w tydzień. Jestem wzywana do szkoły.

Pisząc z perspektywy bycia wzorową uczennicą i robienia 2 lat studiów w ciągu jednego roku (indywidualnie), to jest mi obojętne jakie ma oceny, jest mi nawet obojętne czy ma 1, czy będzie powtarzał rok. Chcę, aby moje dziecko żyło i było szczęśliwe, reszta jest mało istotna. Jakie to wszystko jest względne. 

Wiecie co? Nie daję się. Zamiast zagryźć to wszystko czekoladką lub kiełbaską, jak jeszcze było nie dawno, bo jedzenie mnie uspokajało, poszłam na siłownię i jestem z siebie dumna. 

Kilka lata temu szpitalna historia mojego dziecka (po wypadku) - długa rehabilitacja, chodzenie o kulach,  kompletnie mnie rozłożyły. Teraz jest inaczej, szybko się pozbierałam. 

Co mnie nie zabije to mnie wzmocni :)

17 listopada 2018 , Komentarze (19)

Mam "7" z przodu, ale chciałabym szybciej i więcej. Jestem zachłanna. Co prawda udało mi się wyzwanie 15.000 dziennie przez 30 dni. Chociaż były dni, ze nie wychodziłam, ale były takie, gdzie zrobiłam z nawiązką, więc przez 30 będzie ponad 500.000 kroków :) Czasami ok. 23.00 jak widzę, że mi brakuje, biorę Mikę i idziemy wychodzić limit. Krokomierz to fajna motywacja :) Teraz postanowiłam dodać jeszcze siłownie 2 x w tygodniu, a po jakimś czasie 3 x w tygodniu. Początkowo aeroby i oczywiście obowiązkowa sauna i lodowata woda, żeby skóra dobrze się obkurczała. Najważniejsze jest robienie rzeczy systematycznie. To tak jak z jedzeniem jednego jabłka dziennie. Raczej nie pomoże zjedzenie 7 jabłek na raz. Zastanawiam się nad zrobieniem kolejnego wyzwania - deska przez 1,5 min  2 x dziennie i zwiększanie codziennie o 3 sekundy. Kiedyś tak robiłam. Zawsze przed 2 posiłkami. Żeby nie było wszystko takie piękne, to wczoraj do diety dołożyłam słoik dżemu niskosłodzonego. Wracam do moich ziołowych tabletek, któe hamują takie zapędy. 

9 listopada 2018 , Komentarze (10)

I co ja mam zrobić? Spotkanie ze znajomymi, których trochę nie widziałam, niektórych kilka lat. A ja o 25 kg cięższa. Zastanawiam się jak tu szybko schudnąć kilka kg, a kilka ukryć.... hmmm ... Dobrze, że 9 kg już mi spadło, bo 26 więcej zawsze lepsze od 35 kg. Zastanawiam się jak do tego doszło, że przez kilka lat przybyło mi 36 kg. Jak byłam młodsza to 2 kg więcej były dla mnie dramatem, a tutaj niespodziewanie wpadło 36 kg. Nie mogę w to uwierzyć. Dobrze, że tendencja jest spadkowa. :) Dobrze, że dobrze się czuję :) Mogę intensywniej ćwiczyć i być bardziej aktywna. 

9 listopada 2018 , Komentarze (6)

Wczoraj miałam tyle zajęć, że trochę nie było kiedy zjeść, zjedłam: jabłko (śniadanie), 2 pomidoty, serek kozi, 2 sadzone jajka, granat (obiad), pomidory z mazzarella (kolacja). Jak to dobrz, że nie ciągnie mnie do słodyczy. Zrobiłam w dodatku ponad 23.000 kroków. Dobrze, że mam krokomierz. Jak wieczorem widzę, że brakuje mi kilka tysięcy kroków, biorę psa i wychodzę i chodzę. Kolejne 300 g mniej. Jest dobrze. Dzisiaj siłownia :) Jak zawsze sauna, więc pewnie będzie większy minus. Trzeba dbać o skórę przy tak dużym spadku wagi, żeby ładnie wyglądała :)

6 listopada 2018 , Skomentuj

Wracam do intensywniejszych działań. Kolano przestało boleć, więc oprócz 15.000 kroków dzisiaj odwiedzę siłownię. Wczorajszy dzień z dietą zaliczony. Zupa warzywna z pieczonym burakiem 2 x dziennie. Na obiad pół awokado, pomidor, sałatka z kapusty. Nie obcinam całkowicie tłuszczy, ponieważ są niezbędne do prawidłowego działania układu hormonalnego, poza tym skóra nie będzie pomarszczona w procesie chudnięcia. Waga powolutku w dół :)

31 października 2018 , Komentarze (4)

Kolejne dni. Jestem konsekwentna w chodzeniu. Codziennie chodzę co najmniej 15.000 kroków. Chociaż trochę bolała kolano, ale ponancierałam olejkiem frankincence, który ma działanie przeciwzapalne i ten którego używam od w ciągu kilkunastu sekund przedostaje się do komórek. Z kolanem lepiej, wczoraj wróciłam na siłownie. Dzięki temu, krokomierz policzył wczoraj 22432 kroki. Dieta: różnie zupa jarzynowa 2 x dziennie + sałatka warzywna. Zgrzeszyłam parówką wczoraj. Ale waga pokazała minus 1,2 kg niż dzień wcześniej - zapewne po saunie, gdzie zawsze po treningu chodzę. Oczywiście konieczne suplementy, żeby odżywić organizm, nie mieć napadów głodu i nie rzucać się na słodycze. Ciekawe, że nie ciągnie mnie do czekolady, ciastek i podobnych, a kiedyś wolałam zjeść czekoladę niż obiad, czy śniadanie. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. 

20 października 2018 , Komentarze (5)

Dzisiaj start. Pełna nadziei i motywacji. Zaczynam od detoksu warzywnego. Tak przez kilka dni  lub nawet do tygodnia w zależności jak będę się czuła. Do tego trochę ruchu. Wszystko w racjonalnych proporcjach. 

Kiedyś przeszłam przez słynny 42 dniowy post warzywny, tak wychwalany. Pomimo euforii i początkowego dobrego samopoczucia, z utraconych 9 kg, przybyło mi 15 kg, do tego było mi zimno, czułam się słaba, wypadały mi włosy, paznokcie łamały sie. Nie chcę tego powtarzać. 

Dlatego tym razem będę się suplementować, tak aby nie mieć niedoborów skladników odżywczych i mam zamiar wszystko prowadzić rozsądnie i spokojnie. 

Plan na dzisiaj i ten tydzień: detoks, umiarkowana aktywność - 10.000 kroków i może rower na siłowni. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.