W dniu 21.10.24 zakończył się kurs "Program powrotu do zdrowej wagi z Anią Stoitsi" o którym pisałam poprzednio. Mimo moich pobożnych chęci i lajwów motywacyjnych w programie, nie zaangażowałam się w niego i nie robiłam wymaganych działań. Ponieważ 4.11.24 zaczynała się kolejna edycja miałam zamiar jeszcze raz podejść do kursu, ale po tygodniu gdzie nie zanotowałam żadnych postępów - zrezygnowałam.
Jeśli chodzi o wagę to od schudnięcia w czerwcu do wagi 79,4 kg, przez kilka miesięcy oscylowała ona około 81 kg, przy wzroście 154 cm. Na przełomie października i listopada zauważyłam, że zaczynam tyć, a dziś rano było 83,1 kg.
Źle mi z tym, ale jednocześnie nic nie robię, aby się zatrzymać. Tylko tak przepuszczam dzień po dniu i coraz bardziej jestem zła na siebie. Taka złość nie ma siły napędowej do działania, bliższa jest rezygnacji.
Czy na coś liczę? Nie, nie liczę na cud.
Nie liczę też na siebie.
Alianna
22 listopada 2024, 08:25Najsmutniejsze jest ostatnie zdanie, Halinko ... Pozdrawiam 😘
61HaKa
22 listopada 2024, 09:32Tak. I jest ono prawdziwe, chociaż piekielnie niewygodne. Przyzwyczaiłam się do "muszę sobie poradzić" czy "jakoś dam radę", a tu bujam się ze swoim umysłem, który mówi coś innego. Gdzieś z tyłu głowy mam pytanie - czy już się poddałam, czy może nie. I odpowiedź na to pytanie zależy od mojego działania, a jego jakoś nie ma...
kunupi
21 listopada 2024, 23:26Odezwie sie specjalista od marnowania okazji i nic nie robienia- czyli ja. Wiedza jest- gorzej z dzialaniem :) Może zacznij od dodania więcej warzyw i bialka. Tak na poczatek plus herbatki (bez cukru) - tak na poczatek
61HaKa
22 listopada 2024, 09:15Dziękuję CI bardzo za wsparcie. Początek jest jednak najważniejszy!