Człowiek na co dzień zagoniona istota z milionem spraw na głowie... Stara się jakoś wszystko po układać, zaplanować co do minuty ...( mam na tym punkcie fiola , jestem z tych co nie potrafią żyć bez planu dnia, jak coś nie wyjdzie to się już cały dzień sypie) . Ale do rzeczy ....zaplanujesz posiłki ,zakupy itp wszystko idzie ok aż tu trafia się weekend z ,,prawie świętem'' i co szlag wszystko trafia .... Bo obiad u mamy ( powiedz jej że nie zjesz to strzeli tak zwanego Focha plus wiazanke pod tytułem,, specjalnie na wasz przyjazd to ugotowałam" - doceniam owszem ale no kurcze porcję jak dla konia:-D , sobotnie urodziny babci ....no i takim sposobem rozplanowane posiłki miały mini wakacje :-D Na szczęście mamy poniedziałek a ja mogłam wrócić do psychicznego planowania każdej minuty :D
Śniadanie: 2 kromeczki orkiszowe z szynką gotowana z kurczaka i kielkami
II Śniadanie: activia
Obiad: zupka czosnkowa (mniam) z grzankami i serem żółtym
Kolacja: serek wiejski lekki z łyżką konfitury , bananem i kostką gorzkiej czekolady
Całość ok 1400 kcl.:)
akarola90
3 listopada 2015, 11:06To gratuluję że tyle zrzuciłaś i podziwiam:) ja dużo do zrzucenia nie mam jakieś 2 kilo ale to właśnie najciężej i takie obiadki to zguba bo włącza mi sie coś w stylu aaa dziś to już bez diety skoro to czy to zjadłam:P No i moja droga dalszych sukcesów , trzymam kciuki :*