Podobnie wyglądał mój rowerek na wiosnę, gdy brakowało mi czasu na wszystko
A bujam się z wagą i wcale mi się to nie podoba. Dziś pokazała 80,5 kg. W ten sposób to do poniedziałku nie dogonię paska
Ale wiem, co robię źle: za dużo jem węgli za mało warzyw. Zrobiło się ciemno i mam straszy apetyt. Nie liczę kalorii i sama siebie oszukuję, że wszystko ok. Dobrze, że jeszcze mobilizuję się do rowerka i mniej jem wieczorami a w nocy już wcale, tylko woda.
Dziś poszalałam, bo w dwóch turach przejechałam 65 km, potem było tango (wczoraj też) i jeszcze odkurzałam mieszkanko przez dwie godziny, bo gruntownie
Jutro jedziemy na basen, potem jedzonko na mieście i kino: Harry Potter. Zapowiada się miły dzień, bo przed basenem, jeśli tylko pogoda dopisze, będzie jeszcze długi spacer w bardzo milusim towarzystwie.
Dziś odpoczywałam od Pendereckiego, byłam na koncercie poświęconym Markowi Grechucie. Szczególnie kocham jego płytę "W malinowym chruśniaku" i tego niestety nie śpiewali, za to inne kawałki równie piękne.
paskudztwoo
20 listopada 2010, 14:55po takim weekendzie to musi wróćic 7 z przodu
elkati
19 listopada 2010, 23:09wagi to pestka w porównaniu z tangiem... a poważnie: pobuja się, pobuja - uspokoi, wyciszy i ruszy w dół ;)))
Milly40
19 listopada 2010, 22:33Grechute Pozdrawiam