Jutro mija drugi tydzień powrotu do diety. Idzie nie najgorzej, chociaż trochę dziwnie. Kroczek do przodu, kroczek do tyłu. Dobrze, że nie dwa. Dzisiaj rano waga pokazała długo oczekiwaną jedynkę przed szóstką. Możecie sobie wyobrazić jak się ucieszyłam. Zobaczyłam dokładnie 61,5 kg. Cudnie, tylko czy to się utrzyma? Zobaczymy. Ze zmianą paska jeszcze się wstrzymam. Przede mną ogromne wyzwanie, ponieważ jutro wyjeżdżam na prawie cały tydzień i będę musiała sobie jakoś radzić. Tu w domu łatwo utrzymywać dietę, kiedy ma się wszystkie przyprawy, składniki, gary, patelnie i pojemniczki pod ręką. A tam? Plus jest taki, że w miejscu, gdzie będę nocować jest ogólnodostępna kuchnia, więc od biedy coś się upichci. Trzymajcie kciuki, żebym nie zgrzeszyła, nie poległa i nie utraciła mojej jedynki na rzecz dwójki, która już mi się opatrzyła i najwyższy czas żeby już sobie poszła precz. Buziaki dla Was i miłego dietowania.
A tu wrzuciłam fotkę śniadania, przekąski i obiadu z fazy 1. To jasne to melon miodowy. Pyszności
Ps. Odwiedziłam wczoraj znajomą, której nie widziałam od zeszłego roku. Jak mnie zobaczyła, była w szoku. Jej mina była fajnym podsumowaniem moich dotychczasowych starań. Zawołała córkę, żeby mnie zobaczyła, a ta mnie nie poznała Moja próżność została wyłechtana za wszystkie czasy.
Papatka-78
21 kwietnia 2016, 14:30suppppeeerrr pięknie :) gratulacje :) chyba nie ma nic milszego niż dowartościowanie przez innych
Maarchewkaa
20 kwietnia 2016, 12:39To mega uczucie kiedy ktoś widzi naszą zmiane... :) 3mam kciuki :)
angelisia69
17 kwietnia 2016, 06:04udanego wyjazdu,nie zaprzepasc efektow,zeby kolezanki sie zachwycaly nadal
aniab2205
24 kwietnia 2016, 21:59Ooo, powiem Ci, dało mi do myślenia to zdanie, trzymałam się dzielnie cały tydzień. Dziękuję za mądre wsparcie.