Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pomożecie?


Pewnego razu na zdjęciu z wakacyjnego wyjazdu do Pragi zobaczyłam wieloryba. Piękne widoki i ja po środku. To był kop dla mnie, żeby coś w sobie zmienić. Zawzięłam się. Zaczynałam z wagą 76,9kg. Moja dieta polegała na zmianie nawyków żywieniowych: jem 5 niewielkich posiłków dziennie, co 3 godziny. Ograniczyłam słodycze (ciasto tylko w weekend do kawy), postawiłam na jakość a nie na ilość.. Udało mi się zejść do wagi 55,9kg. Rozmiar 36/38 zamiast 44. Szok! Całkowita wymiana garderoby. Całkowita zmiana myślenia. 

Po dwóch latach od tego sukcesu zaczęły gonić mnie kilogramy; a to święta, a to wyjazd, a to urodziny, imieniny, impreza. Zdarzyło mi się kilka razy napaść na szafkę lub lodówkę i wyjeść wszystkie słodycze.

Dziś przekroczyłam magiczną granicę 60kg. Spodnie robią się opięte, majtki coraz ciaśniejsze. Nie chcę. Chcę móc chodzić latem w krótkich spodenkach i zwiewnych sukienkach. Mój cel to 55kg! 

Potrzebuję kopa! Czy go tu znajdę? Może jak znów podjem nadprogramowo, dostanę zrypkę od kogoś? Może zainspirują mnie historie innych?

Pomożecie?

  • angelisia69

    angelisia69

    10 kwietnia 2015, 13:54

    najpierw to zrob rachunek sumienia sama przed soba,czyli co ci przeszkadza i utrudnia dietowanie.Np. podjadanie,widok czekoladki,nudy itd. Jak juz znajdziesz przyczyny to je wyeliminuj,znajdz sposob na nude,radzenie sobie ze stresem inaczej niz jedzenie.I powoli dzialaj,wprowadz aktywnosc fizyczna i dziel sie sukcesami z innymi ;-)

    • AniaSlimFat

      AniaSlimFat

      10 kwietnia 2015, 18:21

      Rachunek sumienia zrobiony już dawno. I to ta łatwiejsza część roboty. Gorzej z wyeliminowaniem. Wiem, że robię źle, ale wtykam kolejnego solonego orzeszka do paszczy. Na szczęście zdarza się to rzadko, ale zdarza. Czasem nie potrafię nad tym zapanować. Po to tu jestem. Jak zbłądzę, to będzie wstyd :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.