Dwa tygodnie minęły od rzucenia wyzwania, a waga nawet nie drgnęła. W sumie to się nawet z tego cieszę, bo obżerałam się na maxa. Mam nadzieję, że nie odbije mi się to na wadze z opóźnionym zapłonem. Czasami tak mam, ograniczam jedzenie, waga stoi kilka dni i potem miła niespodzianka, w drugą stronę niestety też tak działa :(. No więc, nie udało mi się, nie potrafię się zmotywować, za słabo chcę? Ciągle mam ciągoty do słodkiego. Uwielbiam piec, no i dziś dzieciaki bardzo szybko namówiły mnie na upieczenie czekoladowych babeczek, z czego sama 4 wciągnęłam. Cały czas mam poczucie, że tyle mam czasu do Sylwestra. Niestety też wiem, że im później tym będzie trudniej.
Jak się zmotywować? Oto moje kluczowe pytanie. Jak się zachęcić do zrzucenia, w sumie niewiele bo tylko 5 kg? Wykupienie diety nie zadziałało, nie chce mi się, nie mam czasu i takie tam wykręty, nawet kupowanie wystrzałowych lekko za małych ciuchów też nie - (też tak macie?). Co tu zrobić żeby wytrwać? Co robić w chwilach słabości? Może razem wspólnie będziemy się rozliczały?
mania_zajadania
2 listopada 2014, 20:53U mnie też ostatnio ciężko z motywacją:( Nic mi się nie chce, no może oprócz jedzenia, bo tego niegdy nie mam dość. Nie mogę ruszyć z kopyta. Nie poznaję siebie.
annano
3 listopada 2014, 16:57Ja niestety często zażeram szarzyznę dnia, jem z nudów, z jakieś takiej trudnej do określenia pustki. Jak coś fajnego się dzieje to zdecydowanie rzadziej mam napady obżarstwa. Najważniejsze to znaleźć kopa i wyrwać się z tego. Nie warto, spada poziom energii, wzrasta poziom depresji. Ja podjęłam wyzwania Vitalii, dziś byłam w sklepie i już miałam wrzucić do koszyka moją ulubioną krówkę, ale się powstrzymałam jak sobie przypomniałam, rzuciłam sobie wyzwanie, że w listopadzie ani grama cukru! Trzymam za Ciebie kciuki, za to żebyś znalazła jakiś swój sposób na wydostanie się z tej chandry.
limalowa7
2 listopada 2014, 18:20i tak trzymaj a będzie dobrze:)
limalowa7
2 listopada 2014, 18:15trzymam kciuki bo wiem jak ciężko ci jest sama przez to przechodze ale fakt metoda małych kroczków to jest to:)
annano
2 listopada 2014, 18:16Ja dodatkowo rzuciłam sobie trochę wyzwań i wierzę, że to mnie zmobilizuje.
Slonecznik77
2 listopada 2014, 16:34Też tak miałam, szukałam wymówek, bo jestem zmęczona, bo dzieci, bo brak czasu, bo okresowe cierpienia, bo depresja, bo zimno, itp. W końcu zauważyłam, że tracę to do czego tak ciężko dążyłam i wzięłam się w garść. Zaczęłam od ograniczenia kolacji, potem zaczęłam ćwiczyć po trochu codziennie i po pierwszym małym spadku wróciła do mnie energia i chęć walki o ładniejsze ciało. Poza tym zauważyłam, że po prostu nie mogę sobie pozwolić na zastoje, bo bardzo szybko odbija się to na mojej figurze jabłka: rośnie oponka. W moim przypadku w chwilach słabości najlepiej ćwiczyć lub pójść na spacer.
annano
2 listopada 2014, 16:45Metoda małych kroczków, powoli do celu. Bardzo dobra strategia! Codziennie będę robiła coś, cokolwiek co przybliży mnie do celu.