Dziś koniec czwartego tygodnia przemiany. Jest tak sobie, bo trochę przytyłam. wygląda to na wodę. W środę koniec miesiąca. Może jeszcze trochę schudnę do tego czasu, choć to nie jest pewne, bo księżyc już rośnie. Tak niedawno ważyłam jeszcze 90 kg, ale już nie pamiętam jak się wtedy czułam. Liczę na to, ze będę choć trochę bardziej sprawna. Chcę znowu łatwo wychodzić z wanny i wstawać z podłogi. Nie mam jeszcze 75 lat, by tak źle ze mną było. Na razie poprawa jest taka, ze gdy pedałuję na rowerku uda mnie już nie tak bolą. Oczekuję teraz poprawy w ilości powtórzeń w callaneticsie. Gdy dojdę do 100, ćwiczenia się na dobre zaczną dopiero. Powinnam dojść co najmniej do 200, bo wykonuję tylko dwa ćwiczenia.
Menu: zupa curry z papryką i kalafiorem, pomidorowa z ziemniakami i czerwoną fasolą, botwinka z jajkiem, kokosowa z tuńczykiem, imbirem i pieczarkami.
Dziś dzień trochę luźniejszy. Mniej pracy w ogrodzie. Teksty będą. Mam zamiar napisać wiersz i namalować obraz. Czy się uda?
Kupiłam sadzonki warzyw w internecie. Wybrałam pomidory koktajlowe w tym czarne i żółte oraz kilka papryk-żółte, czerwone i czarne. To, ze zrezygnowałam z wyjazdu na targ wyszło mi na dobre, bo na targu oryginalnych sadzonek nie ma.
A na koniec trochę nowych nabytków...Oby rosły zdrowo...
Alianna
21 maja 2018, 07:51W Twoim przypadku ważna jest konsekwencja. Będzie dobrze, tylko się nie poddawaj :-)
araksol
21 maja 2018, 12:13no oby by dziś kg wiecej mimo diety:(
Cefira
20 maja 2018, 22:22Ładny zestaw zup ślinka cieknie . Widać że walczysz ładnie będą efekt i to wszechstronne :).
araksol
21 maja 2018, 01:18no oby...:)
Magnolia54
20 maja 2018, 16:14Trzymam kciuki!
araksol
20 maja 2018, 20:45:)