Dziś mijają trzy tygodnie jogi. Wczoraj udało mi się zrobić kwiat lotosu. To pierwszy raz od roku. No ale długo nie ćwiczyłam. Co prawda asana wyszła nisko ale to i tak sukces. Strasznie się cieszę, bo to oznacza, że jeszcze nie jest ze mną tak źle. To wyraźny postęp. Teraz będę ćwiczyć pogłębienie asany. Próbuję też zrobić kołyskę o ile tak się ta asana nazywa. Polega ona na tym, zeby połozyć sie na brzuchu i złapć stopy z tyłu. Może wkrótce zrobię zdjęcia. Problem z nimi jest taki, że muszę sie do fotki ubierać, bo ćwiczę teraz w samej podkoszulce.
Wczoraj Sebastian mi przez pomyłkę wycioł jabłonkę w sadzie. Drzewko było bardzo małe i chorowało ale chciałam je zachować. Dziś usunie resztę krzaków, a ja jabłonkę muszę kupić. Chcę tez kupić gruszkę klapsę. Posadzę pewnie po połowie października gdy przyślą ze sklepu. Strasznie mi tego drzewka szkoda, bo rosło juz kilka lat. Krzysiek był obok i nie pokazał mu, a po to tam był. Wściekłam sie na obu. Nic to jednak nie dało, bo drzewka już nie ma.
Dieta ok. Dziś barszcz czerwony z jajkiem i fasolą i zupa szczawiowa.
iesz4
27 września 2018, 23:17K z S rywalizują ze sobą więc jeden drugiemu robi na złość
Campanulla
25 września 2018, 15:54Stało się, trudno, będzie nowe drzewko. Może tak miało być?
araksol
25 września 2018, 21:54ale szkoda
agnes315
25 września 2018, 12:01miałam jogę w sanatorium, bardzo mi się podobało, miałam się zapisać po powrocie gdzieś na miejscu, oczywiście na planach się skończyło, ale mam jakąś płytę, może by tak.... A gdzie gospodyń sześć.. ;-))))
araksol
25 września 2018, 21:54ja mam książki...