Upał odpuścił. Wczoraj było 24 stopnie. Takie lato jest fajne. Tylko deszczu mi brakuje. Susza straszna. Ziemia aż pyli. Podlewamy co drugi dzień i warzywom w donicach wystarczy. Kwiaty na rabatach jednak chyba maja za sucho. Trawa, która posiał Sebastian wcale nie wzeszła. Trzeba wysiać jeszcze raz, ale to chyba dopiero wtedy gdy nadejdzie fala deszczy.
Kupiony stolik mi przyszedł. Jest w moim guście i bardzo sie cieszę, ze go kupilam.
Wczoraj przysiadłam nad obrazem i skończyłam.Jestem zadowolona. Następne w kolejce czekaja malwy. W piątek jadę do miasta to wydrukuję róże. Już mam przyszykowane. Czas zacząć je malować. Czeka też portret mojego syna Adriana. Chciałabym namalować rudbekie i rumianki. Mam piękny wzor z architektury, ale trzeba będzie nad obrazem posiedzieć dluzej. Kusi mnie. Jeśli jednak chodzi o architekturę to raczej wyjatek. Nie lubie miast i nie chcę ich malować. Miasto to ludzie, domy, samochody. Tego też nie chcę malować. Za to może ogrody?
Mam już grzejnik. Dostałam od mamy, bo miała dwa. To dmuchawa i wentylator jednocześnie. Już wczoraj miałam w domu chłodniej.
Letni poranek
zatęskniłam do letniego poranka w ogrodzie
gdzie słońce spija nocną wilgoć
z płatków herbacianych róż
gdzie woń mięty miesza się
z zapachem goździków i świeżo ściętej trawy
zamarzyłam o dojrzałych porzeczkach
i o soczystych wiśniach
poczułam na wargach słodycz
poziomek
wiesz
wczoraj widziałam trzmiela
przysiadł na progu altany
i rozkoszował się ciepłem
dziś ja przysiądę i pomyślę o chwili
gdy marzenia się spełniają
tara55
3 lipca 2019, 20:07Ładny wiersz. Pisz więcej. :-)
araksol
3 lipca 2019, 22:05piszę czasem...