No i koniec tygodnia. Nie odpocznę tym razem psychicznie, bo jak? Dziś wyjście po warzywa, sobota i niedziela zajęcia w szkole i w poniedziałek wyprawa do sklepu. Nie będzie spania. Chyba, ze w dzień. Trzeba będzie nadrobić w tygodniu i oby następne zajęcia w szkole były juz online. Szkoła bardzo mnie cieszy, a rczej nauka ale wyjścia z domu drażnią. Nie lubię wychodzić, spotykać się z ludźmi. Tyle dobrego, ze z makijażu ostatnio zrezygnowałam, ale i tak trzeba założyć lepsze ciuchy i pomalować paznokcie.
Moja mama jest bardzo niezadowolona, ze sie uczę. Nie chce o tym słuchać albo mnie krytykuje i za wszelką cenę probuje mnie zniechęcić. Ciągle mi mówi, że jestem na naukę za stara. Wszystkie kursy to wedlug niej zlo i wyrzucanie pieniędzy. Sama ma wyższe wykształcenie, ale nie magisterskie i chyba nie chcę, żebym ja też miała. Całe życie powtarza, że jej nigdy nie dorównam, że jestem gorsza pod kazdym względem. Ja sie gorsza nie czuję, bo wiedzę w niektórych dziedzinach mam większą i wcale nie gorzej mi się w zyciu wiedzie. Gdybym poszła na studia i co nie daj boze została magistrem toby był chyba dla niej dramat. Wczoraj się zdenerwowała na zadanie z matematyki, którego nie potrafiła rozwiązać. Wedug niej w szkloe była genialna i maturę zaliczyła na bardzo dobrych. Świadectw nigdy nie widziałam. Nie dociera do niej, że nauka idzie do przodu i teraz na maturze wymagają o wiele więcej niż kiedyś. Oczywiście ja mam świadomość, ze rodzice powinni dzieci wspierać i jej krytyka na mnie nie dzała, bo i tak zrobie swoje. Wszystko co w życiu osiągnęlam jest tylko moją zasługą. Wsparcia w mamie nie miałam nigdy. Miałabym wsparcie gdybym szła jej drogą i wtedy gdy był wedlug niej na to czas, czyli w czasach mlodości. To, ze wtedy nie miałam mozliwość, bo nie było nauki przez internet to nie ważne. Teraz powinnam chyba tylko czekać juz na śmierć.
Mama mi dała maszynkę do mięsa. Jutro moze wyprobuję, bo chcę zrobić kotlety ze śledzi i pieczarek.
Wczoraj było chlodno i ponuro. Wyszlam jednak na dwór i troche drzewa pocięłam. Krzysiek przeniósł trochę gruzu z ulicy, bo został po remoncie podmurówki od ogrodzenia. Urwał też gałązki i powiesil wiązanki w domu. Dziś będze też cięcie drewna, a Krzysiek obetnie zioła na rabacie. Zostalo troche oregano i melisy. Nic juz z tego nie będzie, bo listki brzydkie. W sobotę i niedziele pracy ani w domu ani kolo domu nie będzie. Od poniedziałku ma byc chlodniej.
Z angielskiego minęło mi 100 dni nauki. Uczę sę codziennie, ale nieraz tylko 5-10 minut. Wczoraj siedziałam z godzinę i udało mi się przejść dalej. Ponoć opanowałam 50 slow, a w zasadzie powinnam. Kilkanaście z nich juz znałam, ale pisać nie potrafię. Nie muszę bo to poczatki. No idziemy dalej...:)
Wiosna122
1 października 2021, 12:29mama zdecydowanie nie ma racji, badania wskazuja ze wyksztalceni ludzie lepiej radza sobie z podeszlym wieku, podejmuja lepsze decyzje, latwiej im zniesc choroby, umieja szukac alternatywnych rozwiazan , sa pogodniejsi i bardziej niezalezni, dlatego tez tak popularne sa uniwersytety dla osob starszych. W nauce nie ma nic zlego, tym bardziej ze daje ci taka radosc :)
araksol
1 października 2021, 14:05Na szczęście to wiem i je nie slucham..:) Daje mi radość no i idzie...
Malena23
1 października 2021, 12:05A ja sie nadzialam przypadkiem na twoj ostatni wpis i chcialam powiedziec: Nie sluchaj matki! Fantastycznie, ze chce ci sie uczyc, doksztalcac i polepszac swoje kwalifikacje. Jestes super przykladem dla innych, czy obcych czy z rodziny!!! Do przodu dziewczyno!!
araksol
1 października 2021, 14:04Dzięki:) Wciąż do przodu...:)
araksol
1 października 2021, 11:11Moja mam też była niedostępna fizycznie. Taki typ. Czułość miałam od innych. Wiele zrozumiałam i staram się jej pomagać, wybaczyć. Ona nie jest złem wcielonym choć była i jest dla mnie trudna w obejściu niekiedy. Kocha np zwierzęta, ptaki, naturę i tą miłość mi zaszczepiła. Wiele jej zawdzięczam....Ja niestety tez byłam niedostęna fizycznie dla mojego syna. Byam kompletnie niedojrzała psychicznie do roli matki i swoje życie miałam niepoukładane. Teraz sięzmieniłam, ae juz za późno by nasze relacje naprawić.
ggeisha
1 października 2021, 10:31Strasznie smutno mi się robi czytając to o Twoich stosunkach z mamą. Ja miałam wrażenie, że moja mama próbuje ze mną konkurować. Chociaż wiele wsparcia mi dawała i pchała mnie tam, gdzie sama wejść nie mogła, to jednak ten rys rywalizacji strasznie mnie gryzł. No i moja mama była kompletnie niedostępna fizycznie. Tak bardzo mi brakowało zwykłego przytulenia. Kiedyś gdzieś wyczytałam coś, co wydało mi się mieć głęboki sens. A mianowicie, że nie można dać nikomu czegoś, czego samemu się nie ma. Kiedyś dzieci traktowano chłodno, wręcz jako zło konieczne. No i one wyrosły na takich odległych rodziców swoich dzieci. Trochę taka świadomość pomogła mi, żeby nie mieć żalu, bo na dobrą sprawę, to nie jej wina. Szukam sobie więc tego, czego mi brakowało id rodziców, w innych miejscach. I dzięki temu mam i mogę dawać moim dzieciom nie powielając tego deficytu na kolejne pokolenia. Moje dzieci wspieram, przytulam i rozpieszczam. Pewnie robię inne błędy. Ale przynajmniej łamię wzorzec. Takie ot, refleksje. Według mnie to fantastyczne, że się uczysz. I że masz tę siłę, żeby postawićna swoim, bo wiesz, co dla Ciebie dobre.