Brakuje mi malowania i rysowania do tego stopnia, że zaczęłam sobie zadawać pytanie czy jest sens iść na studia. To masa zajętego czasu. To wymagalo by poświęceń. Nauki by było dużo, bo jak juz być psychologiem to dobrym. Trzeba by myśleć o tym by się nauczyć, a nie tylko zaliczyć. Uczelnia, która mnie interesuje to specjalność psychologia kliniczna i psychoterapia. Praca później głownie z ludźmi chorymi. Nie ufam sobie czy bym podołała. Czy bym była w stanie pomóc osobie z depresją, lękiem. Niby można skończyć studia podyplomowe z psychodietetyki, interwencji kryzysowej czy terapii uzaleznień, ale to dalsze lata nauki i to też nie jest praca łatwa... A co z malowaniem? Co z rysunkiem? Dużo mi w tych dziedzinach brakuje i dalej powinnam sie uczyć i skąd na to wziąć czas? Kupiłam książkę o rysowaniu pejzaży i architektury. Kusi mnie do niej choć zajrzeć, ale boje się, że utonę...
Sprzedałam resztę dziurkaczy i wystawiłam kilka książek. Książki wystawiam powyżej 20 zł, bo z tańszą nie opłaca się na poczte jechać. Teraz chcę kupić jeszcze kilka książek. Wkrótce buty wiosenne i bluzki z krótkim rękawem.
Moje koty odmówiły jedzenia lepszych puszek, bo trzeba gryźć i ostatnio jadły zwykłe ze sklepu- kawałki w sosie. Teraz chcę im kupić Smilę. Nie lubię tego produktu, bo jest w opakowaniu papierowym. Niby ekologia, ale mnie sie źle otwiera. Wczoraj zjadły dodatkowo pierś z kurczaka. Zniknęła w mig.
Dieta w zasadzie koniec, bo już kalorii dodaję. Jest około 81 kg, czyli ponad kilo jeszcze otyłość. Wczoraj była jajecznica z koperkiem i chleb pszenno-żytni z ogórkiem. 2 kromki i więcej nie będzie. Chcę jeść max do 100 g węglowodanów, bo nie mam prawa przytyć. Spóbuję zawalczyć o 73 kg, ale pewna siebie nie jestem. Raczej wątpię. Te 100 g węglowodanów powinnam wprowadzić na stałe. Wtedy może jojo nie będzie. Już od tego tygodnia zmniejszam ilość jedzonego mięsa. Przechodzę na ryby. Mięso góra 2-3 razy w tygodniu.
Kupiłam :)