Od kilku dni wróciłam do intensywniejszej pracy zawodowej. Od czasu śmierci mamy pracowalam mniej. Teraz chcę wrócić do normalnych zarobków i normalnej umysłowej aktywności. Nic mnie tak nie przeraża jak niesprawność umysłowa. W moim wieku trzeba już o umysł dbać. Praca mi w tym pomaga i nie mam zamiaru przejść na emeryturę. Jeszcze nie teraz. Te dwa miesiące prawie mniejszej aktywności mnie rozleniwiły. Jogi nie było, bo choinka przeszkadzała. Pracy zawodowej było mniej, bo brak motywacji. Czas to zmienić...
Chyba jednak trzeba będzie zmienić ten mój piekarnik, bo zacheca myszy. Kiedyś były aż 4. Całe gniazdo małych, ślicznych myszek. Krzysiek chce wpuścić koty. Ja się nie zgadzam. Wolałabym żywołapkę i wynieść je gdzieś z daleka od domu. Dziś chyba urządzenie kupię. Mysz też ma prawo do zycia. Mam sentyment do myszy, bo kiedyś miałam białą i była urocza... Oswojona... Tak fajnie mnie łaskotała wąsikami po nosie...:)
Dziś szkoła. Ma być psychologia. O wsparciu. Jutro badanie czakr. Oba tematy ciekawe. Ja badam wahadłem, ale moze sa i inne metody.
Dziś mi się nie uda wziąć udziału w mitingu NA. Jutro też nie. nie wypowiadam sie na tych mitingach, bo jestem daleka od powrotu do brania. To niemożliwe i żadne emocje z tego powodu nie są mi już bliskie. Jednak tych ludzi, no niektórych bardzo mi żal. Cierpią, zmagają sie z sobą, walczą. Niektórzy mówią o samobójstwie, niektórzy lądowali kiedyś na ulicy, zetknęli się z samobójstwem czy śmiercią z przedawkowania znajomych, mieli problemy z prawem. Zaczynam rozumieć Adriana. Też cierpiał. Za głęboko w to jednak wszedł. Nie widział perspektyw, nie miał wzorców i nie miał sie czego uczepić. Dlatego sie zniszczył. Duzo osób mu próbowało pomóc. Ja nie potrafiłam. Nie miał trzeźwego towarzystwa. Na mitingi nie chodził, bo ciągle był pod wpływem. Pracować psychicznie nie dawał rady, a z czegoś żyć trzeba było. Do tego pachniało mu wystawne życie. Skromnego nie chciał. Ciągle mi mówił, że ja żyje poniżej standardów. Ech... Inna sprawa, ze ja nie bardzo radzę sobie z ratowaniem innych. Nie wszystkie koty uratowałam, mojego chłopaka przed samobójstwem tez nie. Nie dałam rady pomóc Adrianowi, mamie. Został S z którego problemem tez sobie nie radzę.
Wczoraj zjadłam ogórki kiszone - 2. Na białkowej diecie nie wolno. Prowadziła mnie jednak SW, bo po niedługim czasie to pomogło mi na zaparcia, a nie pomogły czopki przeczyszczajace...
Znowu kupiłam książki w tym jedna drogą. Krzysiek nie widział to nie będzie sie wściekał. Ja czytam, ale nie za dużo teraz. Jestem jak chomik i książki gromadzę... Teraz to : Czy psychodeliki uratuja świat oraz Wielki leksykon chorób i dolegliwości.
megimoher
3 lutego 2024, 21:13Hmmm, ale wiesz, że jak te myszy wywieziesz "daleko od domu" to tak, jakbyś je zabiła? Albo ktoś je natychmiast zje w obcym dla nich miejscu, albo się wychłodzą. To może jednak koty?
araksol
3 lutego 2024, 21:58do komórki...
araksol
5 lutego 2024, 14:51wiem
barbra1976
3 lutego 2024, 11:39Wiesz, nie jesteśmy od ratowania innych dorosłych. Wspierać, tak. Ale musi być co wspierać. Czyli dana osoba wyraża chęć zmiany i pozwala sobie pomóc w taki czy inny sposób. Za kogoś nie da się przestać ćpać czy pić.
barbra1976
3 lutego 2024, 11:44Też bym nie chciała mysiej rzeźni.
araksol
3 lutego 2024, 11:46o ja to wiem. Nic za innych się nie zrobi. Osoba sama musi chcieć...