Radocha już prawie poweekendowa - bez grzeszków!!! Najfajniejsze jest to, że nawet mnie nie ciągnęło do "zakazanych owoców" - ani do piwa (a było...), ani do słodyczy, ani w ogóle do niczego... Motywacja wzrasta z każdym nawet takim małym sukcesem. :)
Przy okazji, odkryłam nowy wymiar smażenia - do tej pory "smażone" oznaczało pływające w oleju - wydawało mi się, że inaczej się nie usmaży. A tutaj w przepisie jest łyżeczka albo łyżka oleju do smażenia... i co? I cudnie się smaży. Na zwykłej patelni. Korzystam i ja, i moja rodzina (zajadają się wszyscy ze smakiem). Fantastyczne odkrycie.
A od jurta zaczynam treningi - dostałam już plan. Bardzo jestem ich ciekawa, zarówno samych ćwiczeń jak i efektów. No i tak, trochę się boję, czy dam radę. Próbowałam jakiś czas temu ćwiczyć z Chodakowską... Było źle, bardzo źle... Ale teraz wierzę, że dam radę. Muszę...