W końcu nadszedł długo wyczekiwany moment!
Waga pokazuje 76,8 kilograma, co oznacza, że za mną aż 15 kilogramów!
Skłamałabym pisząc, że nie szczerzę się jak głupi do sera z tego powodu Cóż może być bardziej podnoszącego na duchu od wciśnięcia tyłka w spodnie, na które pięć miesięcy temu nawet nie patrzyłam? Zalegające w szafie ubrania dwa rozmiary za małe to u mnie norma, a tekst "Zostawię to, bo może w końcu schudnę" stał się moją mantrą w tym czasie. Jednak nareszcie to co wcześniej było jedynie marzeniem zaczyna się urzeczywistniać!
Jak już mowa o zmianach, to zauważyłam w końcu pozytywne komentarze kierowane pod moim adresem, czyżby zmiany stawały się widoczne dopiero przy spadku powyżej 10 kilogramów? Wszystko kręci się chyba wokół tych nieszczęsnych liczb ... Pamiętam jak kiedyś powiedziałam "Mogę ważyć nawet 200 kilogramów, byle by tylko wyglądać na 60". Niestety tak to nie działa. W sumie kiedy pytam ludzi na ile oceniają że schudłam nie potrafią określić ile mam kilogramów. Podają zwykle najogólniejszą odpowiedź "Dużo". W sumie jakby na to nie patrzeć, rzeczywiście 15 kg, to nie efekt jednego dnia, a kilku miesięcy.
Widząc jednak, jak idzie mój spadek wagi mogę założyć, że do świąt Bożego Narodzenia nie osiągnę założonych 65 kilogramów. Pięć miesięcy - 15 kilogramów, dziesięć schudłam w trzy, a do końca roku zostały jedynie dwa miesiące, 61 dni.
Czy zdrowy tryb odchudzania przewiduje 12 kilogramów w 61 dni?
Ja się tu cieszę, a w końcu nadchodzi czas, że pojawia się problem: "Nie mam się w co ubrać!". Oczywistym jest, że się cieszę (byłabym niespełna rozumu, gdybym rozpaczała z tego powodu ) jednak to trochę kłopotliwe, kiedy w swoje urodziny wybierasz się do klubu, przymierzasz sukienkę (która jeszcze parę miesięcy temu była za ciasna) i nagle okazuje się, że zamiast seksownego wcięcia w talii widzi się duży, czerwony worek ... Na początku trochę się przeraziłam, że nie mam w czym wyjść, jednak po chwili smutek przerodził się w głośny śmiech Pomyślałam:
"Głupia! Przecież o to Ci chodziło"
Kiedy tak o tym myślę, to stwierdzam, że podejmowałam wiele głupich decyzji w moim dwudziestoletnim życiu, ale jednego jestem pewna, decyzja o zrzuceniu nadprogramowych kilogramów z pewnością do takich nie należy.
Wypadałoby również wrzucić tutaj efekty mojej walki z tłuszczykiem, by potwierdzić jakieś zmiany. Hmmm ... właściwie, to zrobiłam dziś parę zdjęć, które uwidaczniają moją figurę, jednak jeszcze nie dojrzałam do tego, by z dumą na nie popatrzeć. Może nastąpi to za dzień, może za dwa ... Zobaczymy
Tak z innej beczki :
Ponieważ minęły już dwa miesiące odkąd wylewam tu swoje radości i bóle, wypadałoby w końcu coś o sobie dokładniej napisać.
Nick "Bellaluna" powstał od zdrobnienia mojego trzeciego imienia ( Izabella), jednak czasami zdarzało się, że słyszałam kierowane pod moim adresem w przyjaznym tonie określenie: "Bella". W dowodzie natomiast wpisane mam imię Monika. Obecnie od poniedziałku do czwartku studiuję administrację (mega nudny kierunek ... aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że prawo, którego się tam uczę nie interesuje mnie wcale, wręcz przeciwnie to całkiem przydatne ), jednak moje serce zawsze będzie bić dla teatru, aktorstwa, które mam nadzieję jeszcze kiedyś zacznę.
Uwielbiam tańczyć ... tak, mam za sobą trzy lata nauki tańca ( 2 salsy kubany i rok standardów), kiedyś fascynowałam się grą na instrumentach (opanowałam podstawy gry na flecie i keyboardzie), coś tam zdarzało mi się podśpiewywać
Recytowałam swojego czasu wiersze, kawałki prozy ... nawet zdobywałam jakieś tam dyplomy i nagrody
Prócz tego wszystkiego od paru dobrych lat jestem zafascynowana mangą i anime, uwielbiam również wszystko co azjatyckie do jedzenia
Przesłodzone romantyzmem historie mogę oglądać nieustannie tak jak kryminały oraz thrillery. Nienawidzę horrorów ( adrenalina jest fajna, ale bez przesady ).
Chętnie uczestniczę czynnie, jak i biernie w takich sportach jak piłka nożna, siatkówka.
To cała ja Bellaluna!
Dobranoc!
Maarchewkaa
2 listopada 2015, 09:11Piękny spadek...piękna dziewczyna :) Pamiętam jak dla mnie zakupy były katorgą...a w szafie nie było ciuchów do których mogłabym dochudnąć...po prostu wszystko było wielkie jak prześcieradło. Całe szczęście pare lat temu poszłam po rozum do głowy i zmieniłam swoje życie, tak jak Ty teraz zmieniasz :) wiem co czujesz kiedy zakładasz coś, co było za ciasne, ja nieraz też tak mam, że jednak jak schudłam i przyplątało mi się pare kg nadwyżki, to niektóre łaszki musiały iść do kartonu a teraz robię wszystko by je stamtąd wyciągnąć :) życzę kolejnych spadków ! :*
Bellaluna
2 listopada 2015, 12:16Z tego co widziałam jesteś na dobrej drodze, by przenieść te ciuszki z kartonu do szafy, gdzie ich miejsce ;-) Dziękuję bardzo i również życzę powodzenia! :-*
nieznajoma-ona
2 listopada 2015, 07:45trafiłam tutaj do Ciebie przypadkiem, ale na pewno jeszcze wrócę :) bardzo fajnie czyta się Twoje wpisy :) no i nie ukrywam, że będziesz moją inspiracją, w końcu zrzucenie 15 kg to już duży sukces, tak więc gratulacje :)) mam nadzieję, że mi też w końcu uda się osiągnąć zamierzone cele. buziaki :**
Bellaluna
2 listopada 2015, 12:13A zapraszam ;-) obecność takich osób jak Ty daje wiele wsparcia. Teraz byłoby mi głupio porzucić obecny tryb życia, zaprzepaścić to wszystko co osiągnęłam. Właśnie dzięki ludziom w głowie zapala się czerwona lampka mówiąca "Uważaj !" ;-) Tobie również się uda! Trzymam kciuki! :-) :-*