Dziewczynki dziś wcześnie się obudziły, bo już po 6ej, więc nie ma zmiłuj - wstawaj Mamo podać kakao;) Na początku trochę leniwy dzień, ale z czasem chęć do pracy się rozkręcała. Nasprzątałam się w kuchni i teraz nie mogę się jej powstydzić - jeszcze parę kosmetycznych poprawek i będzie gotowa na Święta.
Dziś przyszedł zamówiony przez Męża dres. Ubrałam się w niego i okazało się, że jest trochę przyciasnawy, ale od biedy mogłabym już w nim chodzić... Tyle, że ja wcale nie chcę od biedy a na bogato i z wielką pewnością siebie - więc cudny mój dresik poczeka sobie spokojnie w szafie na czas, gdy będę miała z dobre parę kilo mniej. Mimo to jestem zadowolona, że w ogóle w niego weszłam bez problemu i się zapięłam (przy dość dużym biuście to czasem spore wyzwanie).
Dziś ćwiczyłam dość późno jak dla mnie, bo zaczęłam dopiero po 12ej jak Mała poszła spać. Przyznam bez bicia, że byłam dość zmęczona bo tym treningu. Ale dałam radę i jestem zadowolona.
Jutro z rana chwila prawdy - w sumie to się cieszę:) Jak to na diecie - wszystkiego się można spodziewać. Należę jednak do optymistów, więc rąk nie załamuję i czekam...
A jak tam Wasze tygodniowe zmagania z utratą nadbagażu?!
BUZIAWKA:*
niezaleznosc
23 marca 2013, 08:50Hoho, widziałam wyniki i jesteś na dobrej drodze, żeby ładnie wejść w dresik (chociaż jak już mówiłaś to zrobiłaś, gratulację!) Buziaczki! :)
gutek7
22 marca 2013, 22:25pisz ile zejdzie jutro
MonikaGien
22 marca 2013, 22:18ja swoją wagę dopiero w niedzielę zobaczę ;) choć ważę się codziennie ,ale nie będę paseczka po parę deko zmieniała ;) życze Ci jutro dużego spadku na wadze :)