Czwartek, 09.01.2014
Pierwsze ważenie po tygodniu diety. Prawdę mówiąc trochę waliło mi serce, zanim stanęłam na wagę. Według zaleceń dietetyczki powinnam schudnąć 0.7 kg, a tu prawdziwy CUD - moja przyjaciółka waga pokazała, że jestem lżejsza o cały kilogram. To dla mnie wielka nagroda za wytrwałość. Zwłaszcza, że mój wiek nie sprzyja odchudzaniu, zwalnia metabolizm i nieźle się trzeba natrudzić, by zmienić swój wygląd.
Jak skowronek pobiegłam do pracy, oczywiście po obowiązkowych porannych ćwiczeniach i dobrym śniadanku. Coraz lepiej znoszę zjadanie zmniejszonych porcji. Nie jestem już taka głodna jak w pierwszych dniach diety. Powiem więcej - nie mogłam dzisiaj zjeść całego obiadu, bo był dla mnie za duży. Żołądek powoli zmniejsza swoją pojemność i nawet mała porcja wystarcza mi do nasycenia się :) Żyć, nie umierać !
Idę dzielnie dalej i wiem, że tym razem dam radę :)
ANTAGA2014
12 stycznia 2014, 14:54Czytam i własnym oczom nie wierzę! Codziennymi ćwiczeniami robionymi bladym świtem mnie zabiłaś. Za swoje gigant osiągnięcie uważałam swoje pójście na zajęcia zumby. Klapa. Kobieto, bardzo mi zaimponowałaś.