Wracam do szkoły od poniedziałku, nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Ostatnie 2 miesiące przesiedziałam w czterech ścianach z powodu problemów natury psychologicznej, ciężka depresja, lęki i te sprawy. Taki nagły powrót do życia nie będzie łatwy. Ale z drugiej strony, więcej ruchu mi się przyda. Jakoś to będę musiała przeżyć.
Jeśli chodzi o jedzenie to dzisiaj zjadłam na śniadanie kanapki z sałatą, brie, szczypiorkiem i pepperoni, w sumie to ciężko nazwać to śniadaniem bo wstałam o 12. O dziwo pierwszy raz od tygodni się wyspałam.
Na obiad jakaś zupa będzie. Jeszcze nie wiem jaka, weny brak. Ale coś ogarnę, chyba z białej kapusty.
Od rana mam taka chcicę na czekoladę, że aż mnie skręca, ale na szczęście w domu nic nie ma, czasem żarłoczny tata okazuje się pomocny. Może pochłonę jakieś musli z miodem na osłodę.
Muszę usiąść do książek innych, niż Gra o Tron, która pochłania mi całe dnie. Po dwóch miesiącach nieobecności pewnie mam spore zaległości. No, ale sielanka nie może trwać wiecznie.
Muszę iść do fryzjera cholercia. Mam plan zapuszczać włosy na dredy, aktualnie mam na głowie zielonego irokeza, a raczej coś co go przypomina, bo kilkumiesięczny odrost wygląda jak pożal się boże.
Dobra, wracam do nauki, udanego dnia życzę ;)
Antonika
14 stycznia 2016, 18:22Współczuję nadrabiania zaległości...A Grę o Tron oglądałaś czy tylko czytałaś? Musli to dobra alternatywa, proponuję jeszcze banana :)
CrazyMetalhead
15 stycznia 2016, 11:48Oglądam na bieżąco, a kiedy czekam na nowy sezon, to czytam. Jednak te książki się sporo różnią od serialu, więc jest to fajna alternatywa :)