Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wyglądam strasznie - nigdy nie miałam takiej wagi. Urodziłam, kg pozostały. Wróciłam do pracy i kg przybyło (praca siedząca :I ) Nie pasują na mnie żadne ubrania i nie chcę nawet kupować nowych (czytaj większych), bo nie mogę się z tym pogodzić.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 23461
Komentarzy: 331
Założony: 6 czerwca 2014
Ostatni wpis: 27 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dorotha

kobieta, 42 lat, Gdańsk

165 cm, 91.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 stycznia 2020 , Komentarze (3)

W ostatnim wpisie ważyłam 85kg.

Zeszłam do 83kg i znowu ważę 90 albo 91kg :(

Wszystko poszło w łeb jak mój mlodszy syn zachrował!! Była istna masakra! Okazało się, że ma salmonellę! Choroba zaczęła się 2 września z początkiem roku w szkole u starszego syna :/

Tragedia! Nie dałam w tym wszystkim rady...poległam!!!

I do dzisiaj nie potrafiłam się podnieść..

Dzisiaj dietowo, ale nie zważyłam się. Chcę zrobić to jutro..

Kolejna porażka.....który to już raz?? Eeehhh...

7 sierpnia 2019 , Komentarze (8)

Znowu mnie trochę nie było, ale dalej się odchudzam 😊

Ważę 85,7 kg (tyle pokazała waga dzisiaj rano).

Niesamowicie trudno jest prowadzić swoją dietę przy 3ce dzieci, które nie chcą jeść tego co ja 😏

Cholernie trudno!

No, ale nie poddaję się, ponieważ mój cel to plastyka brzucha (abdominoplastyka).

Na początku tego roku umówiłam się na konsultację do Kliniki dr Szczyta w W-wie.

Czekałam ok.pół roku. Wizytę miałam w połowie lipca.

Mój brzuch to ogólnie tragedia!

Nie ma chyba na nim nic pozytywnego!

1. Mam duży rozstęp mięśni prostych - podejrzewałam, że to mam, ale teraz wiem na 100%.....  usłyszałam, że nic z tym nie zrobię, bo jest za duży i to jest powod, że wyglądam jak ciężarna.

2. Mam przepuklinę pępkową - i tu było z mojej strony zdziwienie 😳 myślałam, że przepuklina boli, a okazuje się że nie. Pokazał mi ją. Ja myślałam że taki pępek mój jest stłuszczony, dlatego tak wygląda..

3. Nadniar skóry - spory nadmiar, bo przy takiej wadze jaką mam dzisiaj (85,7) nie widzę górnej części majtek z przodu. Majtki opadają pod fałd, chyba, że mam takie z baaardzo wysokim stanem. Powiedział, że mi się nie wchłonie ta skóra na pewno, że jest pozbawiona kolagenu, który pomaga się skórze wchłonąć.

Zapytał się mnie czy chcę ważyć tyle ile ważę? Powiedziałam, że nie i nawet gdyby mi powiedział "za m-c operacja" to nie poddałabym się jej, bo chcę schudnąć do wagi zanim zaszłam w pierwszą ciążę.

Powiedział, że lepiej jest schudnąć więcej, zrobić operację i potem ciut przytyć niż zrobić operację, a po niej schudnąć, bo byłabym niezadowolona z brzucha.

Powiedział też, że jak będę chudła, to mój brzuch będzie wyglądał jeszcze gorzej 😏 ale zrobi potem, że będzie piękny i płaski, nie będzie wystawał! I jak to uslyszałam, to aż łzy do oczu mi napłynęły 😢 chyba dlatego, że usłyszałam, że jest nadzieja dla normalnego wyglądu!

Powiedzial, że lepiej schudnąć i potem poddać się operacji, bo to mało nie kosztuje i że na pewno znalazłabym lekarza, ktory podjął by się operacji nawet za tydzień...na koniec powiedział "do zobaczenia za minus 15 kg!" 😃

Dla pokazania mojego problemu wstawiam zdjęcia i zaznaczam, że nie jestem na nich w ciąży 😔

Co parę dni słyszę pytania "na kiedy termin?" albo potrafią przepuścić mnie w kolejce...a mi nie jest do śmiechu, tylko ryczeć mi się chce 😭 ludziom swoich emocji nie pokazuję, ale gdy wsiądę do auta albo wejdę do mieszkania, to ryczę!

Ściskam się gorsetami jak wychodzę nawet po chleb, ale on i tak wystaje 😒

Doktor powiedział, że nic z tym nie zrobię i nawet jak schudnę, to będę wyglądała jak ciężarna, ale szczuplejsza ciężarna..

Z nóg jestem zadowolona, nie są grube mimo, że mam nadwagę. Mam przerwę między udami....wszystko włazi mi chyba w brzuszysko 😒

Na tych zdjeciach mam dopasowane sukienki, ale to tylko dla pokazania jak mocno wystaje. Nie chodzę w opiętych rzeczach, tylko workowatych...zakladam nawet koszulki męża, bo wtedy wór wisi na brzuchu...minimalnie go zakrywam....gdybym wyszła gdziekolwiek w tych sukienkach, to na bank by wszyscy myśleli że za mc rodzę!

Przestałam wychodzić ze znajomymi, ciągle odmawiam....nie pojadę przecież w rozwleczonej koszulce męża, żeby ukryć brzuch....a tak to będą mi robić ludzie zdjęcia albo filmować, bo będą myśleli, że ciężarna pije drina albo piwo!!!

Wtedy to bym chyba strzeliła sobie w łeb, dlatego nigdzie nie jeżdżę..

24 marca 2019 , Komentarze (1)

Znowu mnie trochę nie było, ale cel mam ten sam :)

Mieliśmy problemów trochę z najmłodszą córką. Byłam z nią 3 razy w szpitalu. Istna tragedia...co ja się napłakałam. Ona non stop wyła!!! Wyła, wyła i wyła!!

Pojechałam z płaczem (dosłownie) do Pediatry. Jak jej opowiedziałam wszystko, to powiedziała, że ma objawy nietolerancji laktozy i dała skierowanie na różne badania.

Kazała podawać krople przed każdym karmieniem piersią albo kupić mleko modyfikowane bez laktozy. Krople podawałam, a ona dalej wyła, wyła i wyła....byłam płaczliwa, nerwowa, kłóciliśmy się z mężem, chłopaki mnie szybko wyprowadzali z równowagi....ciągłe krzyki, uspokajanie.....po 5 dniach nie wytrzymałam i pojechałam do apteki i kupiłam mleko bez laktozy. Uspokoiła się...mogłam w nocy już pospać 4 godziny, ale dalej była niespokojna. Zrobiłyśmy badania, odebrałam wyniki i pojechałam do Pediatry je pokazać. Nietolerancja laktozy się potwierdziła oraz wyszło zapalenie układu moczowego (ZUM) i kazała jak najszybciej jechać do szpitala. To były powody jej ciągłego płaczu. A ja ją w domu co chwilę przystawiałam do piersi, aby ją uspokoić, a ona się wiła, jęczała.... Pediatra powiedziała, że dolewałam oliwy do ognia.

Takim oto sposobem przestałam karmić ją piersią.

Mimo wszystko codziennie płakała w godzinach 19-1 w nocy. Kolki! Kurwa, co to jest za cholerstwo....z chłopakami nie wiedziałam co to kolka! To dziecko jakby nie moje, zupełnie inne. W szpitalu pielęgniarki też widziały jakie silne miała kolki. Żadne syropy (Debridat, SabSimplex, BioGaia, Espumisan) nie pomagały. Zrobiłam jej kurację Latopic. Kupiłam też rurki Windi, aby w domu ją odpowietrzać. Ci którzy mieli te same problemy to wiedzą o czym piszę, bo pewnie znają te syropy :)

W szpitalu pielęgniarki pierwszej nocy (a było już przed 3 w nocy) wzięły ją, wsadziły wężyk w dupkę aby ją odpowietrzyć. Po 15 minutach zasypiała. Kolejnego dnia odpowietrzyły ją już o 2, następnego dnia o 1. Nie mogły przez nią uciąć sobie drzemki. Cały oddział spał, a ona krzyczała i się wyginała. Kolki minęły jak miała 3,5 mca.

W szpitalu też mówiono mi, że minie po 3-4 mcu. Jedna z pielęgniarek powiedziała mi, że to nie jest powód, żeby ją od piersi odstawić....włączył się we mnie jakby guzik atakujący....odpowiedziałam jej, że dla mnie to jest bardzo duży powód aby odstawić tak płaczące dziecko od piersi, bo w domu mam jeszcze dwóch chłopaków, dla których też muszę mieć siły, nie mogę sobie odespać nocek i bym musiała być na prochach, aby prosperować....już nic nie powiedziała.

Mąż stwierdził, że mam olać takie teksty, że to nie one z nią siedzą i się męczą, tylko idą do swoich spokojnych domków.

Po 3 tygodniach trafiłyśmy znowu do szpitala na 7 dni z powodu nawrotu ZUM.

I po kolejnych 4 tygodniach - trzeci raz do szpitala - tym razem z powodu zapalenia płuc. Starszy syn zachorował, potem młodszy (zap.oskrzeli), i niestety nie uchroniłam jej...cieszyłam się, ze obyło się bez antybiotyku. Same inhalacje. Miała zapalenie płuc wirusowe, a nie bakteryjne, dlatego antybiotyk by nie pomógł.

No, ale dosyć o tych szpitalach....bo musi być coś na temat...:D

W tym całym chaosie nie miałam ani sił, ani głowy by prowadzić dietę....ale ani nie przytyłam, ani nie schudłam. Jak już się unormowało, to też ciężko było mi jeść 5 posiłków, przygotowywać je i jeszcze zachować odpowiednią kaloryczność....nie umiem na razie, nie potrafię! Może jak dzieci były by starsze, to by było inaczej....teraz nie mogę...

Zamówiłam sobie catering z Body Chief. Parę lat temu też go brałam, byłam z niego najbardziej zadowolona. Przywożą torbę z 5 posiłkami. Jest mi o wiele wygodniej. Otwieram, jem...

Ważę teraz 88,6kg, także postęp już jest :) oby wytrwać w tym całym domowym sajgonie, bo łatwo z 3ką nie jest!

6 stycznia 2019 , Komentarze (47)

Ważę 91,7kg. Tragizm jednym słowem! (strach)

Nie będę się użalać teraz nad sobą, tylko trzeba wziąć się do roboty!

Inaczej nie zejdą te kg!

 

Urodziłam trójkę dzieci (2 chłopców i córkę). (zakochany)

Gdy zaszłam w pierwszą ciążę ważyłam 68kg, zakończyłam trzecią ciążę z wagą 91,7kg.

Mój docelowy cel to 70kg, ale na początek wyznaczam sobie 80kg, a to i tak sporo..

 

Wszystkie dzieci urodziłam poprzez CC, ale nie dlatego, że tak chciałam. Tak po prostu wyszło…Będąc w pierwszej ciąży myślałam, że urodzę naturalnie. Moja mama, ciotki, kuzynki urodziły naturalnie, więc dlaczego ja bym nie mogła?

1. Pierwszy syn <3 urodził się z wagą 4850g w 40tyg. Dostał 9pkt. Dopiero po 21 godzinach zdecydowano się na CC. Jak usłyszałam jego wagę kiedy się obudziłam po cięciu, to cieszyłam się, że jednak cięciem poród się skończył.

Byłam wymęczona porodem naturalnym, a potem to cięcie, że przez pierwsze 2 dni nie chciałam dziecka, bałam się go….czułam się taka obolała…ale po 2 dniach sił przybywało i miłość rosła z minuty na minutę! (zakochany)

2. Drugi syn <3 urodził się z wagą 3910g w 37tyg. Nagle….szło to ekspresowo! Po 3 w nocy odeszły mi wody w domu, prawie na czworaka szłam do auta….po 4 byliśmy w szpitalu, a urodził się o 4.40. Usłyszałam tylko jak położne mówiły do siebie „tętno, spada, spada..”

Nagle jak z nieba pojawił się anestezjolog i zasnęłam….synowi groziła zamartwica, dostał 6pkt.

Szybki nagły poród i bardzo szybko do siebie doszłam. Po 2 dniach prawie mogłam biegać.

3. Córka  <3 urodziła się z wagą 3220g w 37tyg. Dostała 10pkt. Urodziła się w 37tyg nie dlatego, że sama postanowiła wyjść, tylko wyciągnęli ją „na zimno”.

Po 2-óch cięciach każdy ginekolog mi mówił, że będę miała trzecie cięcie, tym bardziej, że zaszłam w trzecią ciążę po 11 miesiącach od drugiego cięcia. Mój lekarz ginekolog powiedział, że nie można dopuścić do skurczy, nie może się poród sam zacząć, bo jest ryzyko, że dziecko wejdzie w kanał i będzie za późno na cięcie. Groziło to ogólnie rozerwaniem macicy.

Mój stan po trzecim cięciu to był koszmar. Nigdy tak się nie napłakałam jak wtedy. Długo do siebie dochodziłam, strasznie obolała byłam. Leki mi nie pomagały. Ja to myślałam, że w szpitalu żałują na dawkach i nie chcą mi dać. Błagałam o leki. Czułam palący ból w miejscu cięcia, czułam się tak jakby mnie nie zaszyli. Koszmar!!! Jak przynieśli mi dziecko i położyli przy piersiach to kazałam je mężowi zabrać. Z bólu mój mózg nie przyjmował żadnych wiadomości, nie mogłam cieszyć się dzieckiem, oglądać jej przy takim bólu.

Lekarz mi powiedział, że trzecie cięcie to nie pierwsze, dlatego tak mnie boli…

Oprócz tego, że było to trzecie cięcie, to przy okazji otwartego brzucha, dogadałam się z lekarzem, aby podwiązał mi jajowody. Więcej dzieci już nie chciałam z mężem, nawet bałabym się po 3 cięciach. I główny powód podwiązania jajowodów, to również to, że nie chciałam przez najbliższych kupę lat brać hormonów. A na samą prezerwatywę nie zgodziła bym się, ponieważ bałabym się, że mogłabym i tak zajść, gdyby na przykład pękła….a wtedy mając trójkę dzieci…..strzeliłabym sobie w łeb!!! :|

 

Lekarz powiedział, że trzecie cięcie boli bardziej niż pierwsze i do tego podwiązanie jajowodów doładowało do pieca…..ta rana po cięciu (szloch) jajniki jak mnie bolały (szloch) obkurczająca się macica (szloch)….straszne….dlatego taki ból. Na szczęście doszłam do siebie :D

 

Tak więc Nowy Rok nie gra tutaj roli, że to jakieś moje postanowienie..

Nawet gdyby był środek roku, to musiałabym zacząć odchudzanie.

Boleści po porodzie minęły, połóg minął, święta minęły więc pokus mniej…..także zaczynam!!! :D

 

Pasek również zmieniłam.

I wklejam 2 zdjęcia mojego tragicznie wyglądającego ciała..

4 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Witam wszystkich :)

2 lata i 1 miesiąc mnie tu nie było....długo.

W ostatnim wpisie byłam w ciąży z drugim synem :) niedługo skończy 2 lata hehe

Urodził się w lutym 2017r., a kiedy miał 11 mcy, chodził do żłobka, ponieważ miałam wrócić do pracy....okazało się, że jestem w trzeciej ciąży. To dopiero było zaskoczenie, ale najpierw popłakałam się..

Tym razem urodziła nam się córka. Odmiana jakaś :D a dokładnie to urodziłam ją pod koniec października 2018r. Teraz ma 2,5 mca, a ja mam nadmiar kg, że aż strach się zważyć (szloch) dlatego muszę wziąć się za siebie koniecznie. Strasznie się czuję ze sobą.

W następnym wpisie będzie podana obecna waga, bo te 70 parę to jest dawno nieaktualne. Zbieram się do tego, aby zacząć w końcu!!! 

Teraz cały czas układam jadłospis, bo bez tego zginę!!! 

Bez zaplanowania sobie diety i z trójką dzieci po paru dniach mnie tu nie będzie.

Dlatego trzymajcie kciuki!

1 grudnia 2016 , Komentarze (5)

Ojjj.....dawno mnie tu nie było :)

Ostatni wpis dotyczył testu PAPP-a, gdzie dzwonili, abym jak najszybciej przyjechała...

Stresu było i to dużo, bo się filmowałam. Z testu PAPP-a wyszło duże prawdopodobieństwo zespołu Downa 1:48. Ginekolog powiedział, że pewność daje amniopunkcja, gdzie jest ryzyko poronienia i radzi, abym ją zrobiła, bo do końca ciąży mu sfiksuję. Ja sama wiedziałam, że będę chciała tą amniopunkcję zrobić, że nie dam rady być w niewiedzy. 

Dostałam skierowanie do szpitala do genetyka, bo najpierw trzeba było udać się do niego, który wystawił skierowanie na amniopunkcję. Genetyk wyjaśnił na czym polega amniopunkcja itd., że test PAPPa to tylko prawdopodobieństwo, że b.często jest wszystko dobrze. Powiedział też o ryzyku poronienia. Zrobili amniopunkcję w szpitalu, potem czekałam ponad 3 tygodnie na wynik. Po wynik szło się ponownie do Genetyka, to on otwierał kopertę. Przez telefon nie podawali jaki wynik wyszedł.

Nawet nie wiecie jak się denerwowałam przed wejściem do genetyka......zaczęłam się pocić dziwnie z nerwów, serce waliło jak oszalałe. Byłam z mężem, bo wiedziałam, ze jak będzie coś nie tak to będę ryczeć i nie zadam ani 1 pytania, nic....Na szczęście Profesor szybko otworzył  kopertę i zaczął od wyniku "zdrowy syn" :D wtedy też dowiedzieliśmy się, że będzie drugi syn, bo na USG nie chciał się pokazać :D i tak się poryczałam, ale tym razem ze szczęścia, że wszystko ok :)

Mąż zapytał jakie imię damy synkowi. Ja mówię, że Fabian albo Patryk. On mówi, że woli Patryka. Nie chce dać się przekonać do Fabiana. Powiedział, że to on i tak pojedzie do Urzędu zarejestrować synka :D nasz pierwszy synek też mówi, że będzie miał brata Patryka.

Teraz kończy mi się 29 tydzień. Brzuch mam duży, jak w pierwszej ciąży. Obecnie waży ponad 1,6 kg. Dzieciaczek rusza się bardzo, kopie :D na razie główka jest na górze, ale jest czas na obrót, chociaż mi to i tak nie robi, bo dogadałam się z jednym lekarzem co do CC. Porównuje wymiary z USG pierwszej ciąży do obecnej i idą łeb w łeb :D

Nie chcę 5 kg rodzić naturalnie. Wyglądam tak:

Termin mam na 6 luty, jeszcze 2 miesiące :) ważę około 85kg.

Będzie co zrzucać :D

25 sierpnia 2016 , Komentarze (7)

Dawno mnie tutaj nie było...pustym pęcherzykiem się martwiłam...

Fasolka się pojawiła. Ostatnie zdjęcie jakie mam z usg jest z 13 tygodnia ciąży z dnia 12 sierpnia, gdzie długość wynosiła 67mm.

Teraz jestem w 15 tygodniu.

Dolegliwości inne jak przy pierwszej ciąży. Teraz boli mnie niesamowicie kość łonowa....przy chodzeniu, leżeniu, opieraniu ciężaru ciała na jedną stronę, przy wysiadaniu z samochodu - ogólnie uciążliwe.

Jutro mam wizytę u ginekologa, więc zapytam czy to normalne w tym tygodniu. Wiem, że kości się przygotowują do porodu, ale z tego co czytałam, to bóle kości łonowej są bliżej porodu, jak dziecko napiera. A u mnie nawet połowy ciąży nie ma, to dlaczego tak boli? 

Jak wpisałam w google "ból kości łonowej w ciąży", to wyskakuje o rozejściu spojenia łonowego, co nie jest fajne i też problemów z tym. Nie chcę za wczasu się tym przejmować.

Zawsze coś....

Ogólnie to jestem załamana, płaczę cały czas....

W 13 tygodniu zrobiłam test PAPP-A (krew+usg genetyczne) i zadzwonili do mnie, że wynik jest nieprawidłowy i że mam z lekarzem to omówić jak najszybciej. Wizytę mam jutro. Tak się filmuję, że głowa mała ;( nie potrafię o czym innym myśleć.

Co tam nie tak wyszło? Do jutra normalnie sfiksuję...mąż mówi, że mam nie panikować, ale tak się łatwo mówi ;(

W ogóle to napisałam do niego smsa (bo jest w pracy), że:

JA: Dzwonili z XXX i powiedzieli, że wynik testu na niepełnosprawność wyszedł nieprawidłowy i mam jak najszybciej umówić się do lekarza, go omówić. Boję się..

ON (zadzwonił i mówi): Jak niepełnosprawny??? Przecież widać, że jest z nim wszystko ok!! Normalnie się zachowuje, nie daj sobie głupot wmówić!

JA: (słuchając co on pieprzy): O KIM TY MÓWISZ???? O PIERWSZYM DZIECKU??? JA MÓWIĘ O CIĄŻY!!!! Boże, jak tak można nie zrozumieć smsa?

Czy mój taki jest niekumaty do potęgi czy faceci naprawdę nie jarzą?? :? tragedia..

W smsie nie napisałam mu, że chodzi o test Papp-a, bo czułam że nie będzie wiedział o co chodzi, ale żeby aż tak? Jakby zapomniał, że w ciąży jestem, a mówię mu zawsze o wizytach, badaniach, na co, po co itd. 

Widać udaje, że mnie słucha :p

Niedługo jadę do lekarza z pierworodnym. Upał, 30 stopni, a synek chory....kaszel, gile do pasa....będę musiała iść pewnie na zwolnienie.

Niech jest już jutro, chcę mieć tą wizytę już..

24 czerwca 2016 , Komentarze (7)

Dzisiaj byłam na pierwszej wizycie u ginekologa po zrobieniu testu ciążowego.

Jak mu powiedziałam, że OM miałam 15 maja, to powiedział, że "nie wiadomo czy coś zobaczymy". Zrobił USG dopochwowo i powiedział, że pęcherzyk ciążowy jest, ale nie widać jeszcze zarodka, że jest to baaaardzo wczesna ciąża i mam przyjść za 2 tygodnie, to serduszko powinno być już widoczne.

Mam wziąć ze sobą książeczkę ciążową z pierwszej ciąży i wynik z badania tarczycy (TSH, FT3, FT4 i mocz). Zrobiłam od razu, bo pojechałam na czczo.

Zrobił cytologię. Na koniec powiedział, że za 2 tygodnie się widzimy i jak to on powiedział "do roboty!" :) - chodziło mu o różne badania, bo teraz na wiele mnie nie skierował.

Wyszłam i wszystko było ok, nie denerwowałam się, ani nic z tych rzeczy dopóki nie pojechałam do pracy i wpisałam w googlach: "pęcherzyk ciążowy bez zarodka w 6 tygodniu".

Ile ja się naczytałam!!!! Teraz jestem w stresie, bo wiele takich przypadków kobiety miały, ale ile poronień bylo! W 6 tygodniu pusty pęcherzyk, a np.w 8 poronienie!

I teraz się masakrycznie denerwuję. 

Przed sekundą sprawdziłam czy są już wyniki badań i wszystko jest ok i z tarczycą i z moczem. Super!

W ogóle to z ciekawości napisałam na kartce jak to było z moją pierwszą ciążą. 

Jak zrobiłam pierwszy test ciążowy, a potem poszłam do ginekologa na pierwszą wizytę od ostatniej miesiączki.

Jak poszłam pierwszy raz do ginekologa z pierwszą ciążą, to ginekolog wtedy puścił mi serduszko, abym posłuchała...i wyszła różnica AŻ 18 dni! To baardzo dużo dla ciąży, jeszcze tak wczesnej. Dlatego lepiej, abym się nie nakręcała :(  ale to trochę trudne.

Po co wchodziłam na tego neta w pracy!

Czy któraś z Was też miała taką sytuację z pustym pęcherzykiem?

18 czerwca 2016 , Komentarze (12)

Dziękuję wszystkim za gratulacje :)

W przeciwieństwie do mojego ojca, który nie był w stanie nawet powiedzieć "Fajnie", "Gratuluję" albo "Super" :p nie wiem czy czuję żal czy po prostu złość!

Moja kochana mama nie dożyła tej chwili, aby powiedzieć jej, że będzie drugi raz babcią. Zmarła w Sylwestra z 2014 na 2015 rok. Wiem, że skakałaby z radości gdyby żyła :D

A ojciec nie jest w stanie nawet wydusić 1 słowa......co to za człowiek dziwny, nie umiejący pokazać nawet krzty, ociupinki jakiegoś uczucia albo dobrego słowa!

Wydaje mi się, że ciąża w rodzinie, to jednak wydarzenie, coś nowego, tym bardziej, że ma tylko 1 wnuka. W dupie to mam. Moi rodzice, no teraz mój tata mieszka ode mnie jakieś 45km. Raz był u mnie po śmierci mamy. Moja mama uwielbiała do mnie przyjeżdżać, on w ogóle. Jak ja bym nie pojechała, to raz po śmierci mamy bym go widziała. Dlatego brakuje mi mamy niesamowicie....dom rodziców jest zupełnie inny po śmierci mamy. Mama zawsze coś pichciła jak przyjeżdżaliśmy, dla synka coś zawsze szykowała (chociaż był malutki, to za wiele opcji nie miała :) ), siedzieliśmy, gadaliśmy......a ojciec nigdy.......nawet jak mama żyła to taki był. To nie jest tak, że po śmierci mamy się zmienił. Ale nawet słowa nie powiedzieć, że się cieszy czy coś...

A teraz nic! Mój ojciec mieszka z moją siostrą. A ta jak ojciec. Wczoraj mąż zadzwonił do niej i powiedział "szwagierka będziesz po raz drugi ciotką", to mi dzisiaj powiedział, że nawet nie powiedziała "gratuluje" albo "fajnie". Powiedziałam mu wtedy o ojcu i żeby spierdalali. Nie zadzwonię już do nich i nie przyjadę przez najbliższy czas. Zobaczymy kiedy się odezwą.

Tylko jak oni coś chcą, to wtedy wiedzą jak się dzwoni albo nawet i drogę do mnie znają :p wygadać się musiałam, bo jestem nimi poirytowana.

Co to kurwa za ludzie? Wstydzą się czy co?

A ja czuję, ze jestem w ciąży :D macica boli, piersi, śpię długo. Mąż z synkiem pojechali do teściów, jestem sama, to śpię i odpoczywam i czytam czytam i czytam w necie o dużych dzieciach, porodach :D

Mój pierworodny urodził się  w listopadzie 2012 r. z wagą 4850g. Strasznie zmęczyli mnie podczas tego porodu. Według lekarzy dziecko było 3500-3800g. Robili wszystko, abym urodziła naturalnie, ale syn nie chciał wejść w kanał rodny. Źle wspominam wypychanie dziecka, jak lekarz kładł mi się na brzuch i probował je wypychać. Dopiero jak słaniałam się ze zmęczenia, zdecydowali się na CC. Wiem, że gdybym jeszcze siły miała, to by jeszcze czekali.....a od momentu kiedy trafiłam na porodówkę, do cięcia minęło w sumie 20,5 godz. Jak się ocknęłam, to modliłam się, aby czasem dziecka mi nie dali, żebym czasami nie musiała się nim zajmować. Nie chciało mi się mojego dziecka, tak byłam wykończona.

Teraz nie zgodzę się na poród naturalny w sensie czy się uda czy się nie uda, bo nie wierzę, że pierwsze dziecko takie duże, a drugie będzie ważyło 3500g.

A nikt mnie nie słuchał jak mówiłam, że w rodzinie bardzo duże dzieci się rodzą.....mówili, że brzuch ogromny, wody plodowe w normie, trzy razy na USG słyszałam o wodogłowiu, inny widząc mnie pierwszy raz na USG powiedział "oooo to chyba bliźniaki, bo taki duży brzuch". A mnie to wkur****ło niesamowicie, bo tyle lekarzy mówiło, ze ogromy brzuch, bliźniaki, wodogłowie, a jak mówiłam o dużej wadze, to "NIE". A dziecko miało głowę odpowiednią do reszty ciała. Dlatego wiem, że teraz zrobię inaczej.

Wdałam się w rodzinę mojego ojca, a tam same koksy się rodzą. Mój syn nie był największy. Kilka dzieci urodziło się z wagą ponad 5kg. Urodziło się, ale jakim kosztem....próżnociągi, kleszcze.....kuzynka po takim porodzie jak zaszła w drugą ciążę, to wyła, bo tak się bała. Mówiła, że normalnie to tak, jakby sama sobie w łeb strzeliła...Ja tak nie chcę!

No ale mam jeszcze trochę czasu na to co postanowię..

Cieszę się, że mąż się cieszy :) to jest dla mnie najważniejsze.

<3

18 czerwca 2016 , Komentarze (28)

Postanowiłam ostatnio, że po lecie zacznę starać się o drugie dziecko, ale wyszło inaczej :) Wczoraj miałam mieć depilację laserową, a wiem, że nie można być w ciąży.

Wiedziałam, że opcja ciąży mogłaby być możliwa, bo raz wyszło, że bez zabezpieczenia się kochaliśmy, więc postanowiłam zrobić test ciążowy przed laserem.

I pokazały się dwie kreski:

Ucieszyłam się, ale poczułam stres jak przed egzaminem :D normalnie raz bez zabezpieczenia i BUCH.....ciąża :D

Mąż wstał po pół godzinie i też był zaskoczony, ale ucieszony :)

Drugi test zrobiłam pod wieczór, bo nie mogłam wytrzymać i trzeci test dnia następnego rano. Wszystkie pozytywne.

Mąż zadowolony :) mówi, że rodzinka będzie większa i będzie jeszcze głośniej hehe

Wizytę u ginekologa mam za tydzień w piątek. Umawiałam się wcześniej na cytologię, to pójdę na cytologię i potwierdzenie :)

Może być, że trochę za wcześnie idę, ale i tak bym nie wytrzymała :D

Nie osiągnęłam wagi z której chciałam zaczynać drugą ciążę, ale teraz już po ptakach, nie będę nad tym myśleć. Obym nie przywaliła jakoś dużo na masę w ciągu tej całej ciąży :)

Oby wszystko było dobrze <3 

Teraz coraz częściej czuję się senna i zmęczona, brzuch napompowany, czuję się jak balon. Pamiętam, że z synkiem cały I trymestr przespałam. Teraz nie będę miała nawet takiej możliwości, bo synek nie pozwoli :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.