Dzisiaj rano waga pokazała 77,7kg :) czyli powolutku powolutku sobie waga spada. Czuje po brzuchu, że jest bardziej płaski, ale skóra czuję, że będzie masakrycznie wyglądać (czyt.zwisać) i nawet kremy i ćwiczenia nie pomogą...buuu
Skóra na brzuchu jest po ciąży tak porozrywana, że to nie ma szans się "wchłonąć" :(
Diety się trzymam, mam dalej motywację, pilnuję się, nie jem po 18. Do pracy szykuję sobie codziennie pojemniki.
Dzisiaj zjadłam i zjem:
- godz.7-8: 2x małe kromki chleba wieloziarnistego, 1 jajko, 1/4 papryki i kiełki rzodkiewki
- godz.10-11: 2x małe kromki chleba wieloziarnistego z makrelą wędzoną, 1/4 papryki i kiełki rzodkiewki
- godz.14: melon, jog.naturalny
- godz.18: makaron pełnoziarnisty z pulpecikami pieczonymi w piekarniku z sosem pomidorowym (własnej roboty)
Teraz coś poza dietą.... :)
Jutro mam spotkanie integracyjne w pracy od rana :P chce mi się jak psu orać najpierw nudne gadanie potem mają być atrakcje typu: sauna, jacuzzi, basen, fitness, a wieczorem kolacja z imprezą. Obowiązują stroje wieczorowe. Postanowiłam być na nudnym gadaniu i po obiedzie jechać do domu. Nie mam ochoty na imprezowanie.... nawet 2 m-ce nie minęły jak mamy mojej kochanej nie ma.....a wiem, że na takiej imprezie będzie picie i tańce, na które nie mam ochoty. To jest impreza z noclegiem, wszyscy jadą sam.służbowymi. Także jadę swoim samochodem i wracam o 15.
Z drugiej strony nie lubię imprez firmowych. Pracuję w dużej korporacji. Ludzie fałszywi, dupska obrabiają.....a na imprezie szczerzyć zęby do nich (nie o wszystkich piszę oczywiście)....domatorka jestem zdecydowanie..
Druga sprawa to mój synek, który ostatnio chorował. Miał rozwolnienie, zwracanie (ale jakie...), gorączka, katar, kaszel (jak u chlora jakiegoś), nic nie jadł - dosłownie ZERO, schudł....rozwolnienie się zatrzymało, to potem 2 noce płakał i nie mógł spać, pojechałam z nim znowu do lekarza i okazało się, że miał.....zatwardzenie Nic nie jeść, mieć rozwolnienie a po 5 dniach zatwardzenie??? Pediatra powiedziała, że po takiej biegunce jaką on miał, przychodzi zatwardzenie...i rzeczywiście....jak wyszły klocki 2 ubite to się zmienił :) dostaliśmy nawet skier.do szpitala. Miałam z nim jechać, gdyby przestał pić, ale na szczęście pił wodę. Myślałam, że sytuację opanowaliśmy, to następnego dnia zginał się w pół, łapał na siusiaka i mówił "AŁA PUPA". I to już przelało wszystko......pokłóciłam się z mężem, tak, że prawie iskry szły. Nie o to, że synkowi coś jest, bo biedny się męczył, ale nas już to poirytowało tak, że wyżyliśmy się na sobie.....pojechaliśmy do przychodni nocnej (to był piątek, a nie chciałam czekać do pon.). Okazało się, że miał zapalenie cewki moczowej.....możliwe, że dostała się bakteria po takim rozwolnieniu, że powstało zapalenie.....mój synek ma 2 lata i 3 m-ce, codziennie przy kąpaniu ściągałam mu napletek, ale nigdy nie udało mi się ściągnąć go do końca, nic na siłę....pani doktor całego go ściągnęła i powiedziała, że mam tak robić min.3x dziennie, zdezynfekować okteniseptem i moczyć w Rivanolu. Wiecie jaki pisk był i płacz masakra mi się chciało wyć! Mąż trzymał a ja ściągałam i dezynfekowałam, moczyłam...po 1 dniu kazałam mężowi ściągać (jemu lepiej to jakoś szło ), a ja polewałam, psikałam....ręce trzymał dziadek, który przyjechał do nas, bo do żłobka nie mogłam go puścić. Z roboty by mnie wywalili, gdybym miała być na zwolnieniach jak synuś choruje. Odkąd poszedł do żłobka, nie ma m-ca by nie chorował zmieniamy się z mężem ze zwolnieniami, jak to nie wystarcza, to prosimy babcię czy dziadka.
W poniedziałek pojadę z nim na kontrolę i zbadam mu dla pewności mocz i mam nadzieję, że we wtorek pójdzie do żłoba :) mój wielki ludek mówimy koksik na niego, bo m-c temu jak byłam na szczepieniu to miał 1 m wzrostu i 19 kg :) ubity, duży jest :) ale nie gruby
Pamiętam jak weszłam pierwszy raz z nim do żłobka, zobaczyć, popytać i Pani od razu do mnie "to nie jest przedszkole, tylko żłobek", a ja, że "wiem, syn ma 1 rok i 9m-cy" :), a w innym żłobku (zanim zdecydowałam się) - "ale on jest duży".
Pediatra się mnie pytała "jak mój mąż wygląda, bo syn będzie miał wzrost koszykarski" heh
No nic....spadam popracować..
asiul123
19 lutego 2015, 15:25Współczuję, z doświadczenia wiem jak serce matki pęka zwłaszcza kiedy kuracja nie podoba się biednemu choremu dziecku. Normalnie aż łzy same do oczu płyną. No ale na szczęście na pewno szybko wyzdrowieje;) Jak dałam synka do żłobka to też bez przerwy był chory. Tydzień w miesiącu chodził, potem 3 tygodnie chorował. Ostatecznie musiałam z pracy zrezygnować i jesteśmy teraz razem w domu. Co do diety to pamiętaj liczba 7 jest szczęśliwa;)
niezapominajka33
19 lutego 2015, 14:24Oj, szkoda mi Małego, musiał dużo wycierpieć, a Wy razem z nim. Serce się rodzicom kraje jak patrzą na swoje Dzieciątko w takim stanie. Co do imprezy masz rację, skorzystaj z dobrodziejstw atrakcji i mykaj do domku wypoczęta :) .Pozdrawiam :)