" Gdy brak ci ducha walki i wiary w siebie warto mieć kogoś kto powie idź i spełniaj swe marzenia"......
Moje słowa a raczej myśli gdy pokonałam własny strach właśnie dzięki takiej osobie. Na początku chce podziękować mojej siostrze która nie pozwoliła żebym zrezygnowała w połowie drogi :) I Pani której imienia nie znam mimo że spędziłam z nią najgorsze chwile w górach tzn. dzięki niej było mniej strachu ale zaraz opowiem jak było.
Długi weekend więc 2dni w górach z których się bardzo cieszyłam pierwszy dzień był na sarniej Skale i okolicy potem kierunek hala Ornak. Pogoda cudowna , trasa wymagająca wysiłku szczególnie od początkującego ;) Ale do przejścia w niedługim czasie a potem odpoczynek w schronisku. Atmosfera fajna, gra w karty , dużo ludzi , i mało snu niestety. Oto kilka zdjęć z dnia 1 :
Drugi dzień ruszyłam o 7 na czerwone wierchy sama 3 znajomych zrezygnowała. Początek trasy przyjemny z pięknymi widokami i z uśmiechem. Potem jak to w górach pod górkę ale szybko dotarłam do terenów bez drzew i innych krzaków . To właśnie tam zaczęła się moja pierwsza taka przygoda z przyrodą. Ruszył silny wiatr taki jakiego jeszcze nigdy nie spotkałam . Zrobiłam sobie przerwę na skale i miałam obawy co do tego co dalej, oglądałam się w dół na ścieżkę czy ktoś nie idzie i pusto ani 1 osoby:( Po pewnym czasie stwierdziłam ok idę może tam wyżej chmury zatrzymają wiatr. Za skałą był mniejszy wiatr ale śliskie kamienie , wąsko czyli kolejny mój strach. Ale widok ludzi przodu bardzo mnie ucieszył :) Głupio się przyznawać ale nawet kozy się wystraszyłam po drodze :D Tak też w wielkim wietrze który chciał zwiać mnie na dół dotarłam na szczyt ale przeszłam nie zauważając go nawet przez tą pogodę. Tam właśnie poprosiłam spotkaną Panią o podpowiedź czy dobrze idę gdyż przez mgłę nic nie widać a jestem 1 raz. Ponieważ obie szłyśmy w ta samą stronę to ruszyłyśmy dalej i dalej ...To była bardzo męcząca walka z wiatrem stawianie mu oporu i głową w dół żeby było jak oddychać. W ten sposób zdobyłam swoje pierwsze 2-tys i swoją lekcje życia. Długo będę to pamiętać i wspominać. Przepraszam że moje wpisy są tak mało o odchudzaniu i dietach :(.
PS. Na koniec ostatnie zdj z czerwonych wierchów . Niestety tam gdzie było najgorzej nie mam zdj bo nie było mowy o wyjmowaniu aparatu.:(
ewka940
13 listopada 2014, 14:40No na szczęście deszcz nie padał :D Zimą już kolejne szczyty czekają i ty wiesz jakie a szczególnie jeden śnieżny szczyt :D Niższy niż te ale jak na pierwszy raz zimą w góry może będzie spoko . Nawet jeśli pogoda nie była najgorsza to szkoda że zero widoków:(
nihilll
13 listopada 2014, 14:19ehhhh to są dobre warunki, pogoda była nawet OK, choć halnego współczuję. Zimą jest lepiej, pogoda stabilniejsza :D
liberteee
13 listopada 2014, 11:37Brawo za wytrwałość, ja bym chyba nie dała radę :) Najważniejsze to się nie poddawać :)
kronopio156
12 listopada 2014, 22:30Kocham góry.... Sama nigdy nie wybrałabym się...