Oby nie było,że wymiękłam:).Nadal trwam i mam się dobrze.Powolutku wprowadzam nawet ćwiczenia,a z tym zawsze miałam problem.Zauważyłam,że najtrudniej się ruszyć,a gdy już to nastąpi trudno się zatrzymać.Szkoda,że nie widzieliście,jak wczoraj biegałam dookoła dywanu.Hihihi....Sama z siebie się śmiałam,ale było mi super.Dziś nawet czuję łydki.
Moja waga po tygodniowej dietce z wieloma grzeszkami (bez słodyczy na szczęście) to -2,10kg.Może dla niektórych to niewiele,ale mnie mega cieszy.Wychodzi więc na to,że w ostatnich 2 tyg. sleciało ze mnie ok.-4,5kg.Jeśli nie zwolnię znacząco jest bardzo duża szansa na rozprawienie się z tą nieszczęsną końcówką 5,3 kg. do końca miesiąca.
Trzymajcie kciuki!!!!Buziaczki!!!!
balbenia
4 listopada 2013, 21:23Pięknie:)
heili
4 listopada 2013, 11:45mało?to rewelacyjny wynik! oby tak dalej,trzymam kciuki!
Aneta41a
4 listopada 2013, 09:41Trzymam kciuki! :)) Najważniejsze nie poddawać się-powodzenia! ;)