Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą aktywną, pełną energii i chęci do życia. Gdy nagle wiele rzeczy zaczęło się sypać stres zaczął być przytłaczający, zajadałam go, brakło czasu na ćwiczenia, moje samopoczucie razem z brakiem ruchu również padło. Teraz, gdy zdałam sobie sprawę, że nagle tak diametralnie pogorszył się poziom mojej kondycji i wygląd ciała postanowiłam zacząć działać. Dla siebie, dla zdrowia, dla szczęścia :) Akceptuje moje ciało takim jakie jest, co prawda marzy mi się jakiś tam rodzaj sylwetki, ale obecna wcale nie jest dla mnie powodem do wstydu. Wiem jednak jak zdrowa dieta i ruch potrafią zdziałać cuda dla spokoju wewnętrznego, jeśli po drodze uda mi się osiągnąć wymarzoną linię, to tylko będzie słodki dodatek :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4239
Komentarzy: 20
Założony: 8 maja 2014
Ostatni wpis: 2 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ImWolf

kobieta, 29 lat, bytom

178 cm, 74.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 70

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Po weekendzie... Przepracowałam cały, a dziś odpoczywałam. Dziwna kolej rzeczy, całą piękną pogodę straciłam, a do tego spaliłam sobie twarz. 
Dziś ćwiczenia z Mel, 8 dzień wyzwania za mną. Czerwiec się zaczął, więc niewiele mi zostało do urodzin- cieszyłabym się, gdyby coś się do tego czasu udało osiągnąć.

A tak wyglądać kiedyś:

Dziś na wadze 74,00

31 maja 2014 , Komentarze (6)

I spełniło się jedno z moich marzeń, widziałam mój ukochany zespół na żywo. Niestety nie może być tak pięknie i nie obeszło się bez niezdrowych rzeczy. Przede wszystkim piwo -.-.  No i brak snu, jak wróciłam spałam cztery godziny i do pracy. Wróciłam i pierwsze co zrobiłam to spałam. Wstałam niedawno, zrobiłam ćwiczenia z Mel B i znów zaczynam powolutku funkcjonować bardziej żywo.
Z pewnym przestrachem policzyłam kalorie, ale nie jest źle- z wczoraj jakieś 1600 kcal + ćwiczenia z Mel + skakanie pod sceną jak szalona, pogo i te sprawy- nie mogę doliczyć się ile razy leżałam na błocie pod sceną, gdy tylko ktoś mnie przewrócił (a raczej dużo tych ktośów). Szczęśliwie zawsze jakaś dobra dusza za plecami zrywała mnie do góry. W takich momentach czułam się leciutka jak piórko. Daleko od tego, no ale wiecie :)
Polecam wam Happysad, dodaję tutaj piosenkę na próbę i lecę do waszych pamiętników :D

30 maja 2014 , Komentarze (4)

Pomiar miałam dać jutro, ale czeka mnie od rana gonitwa. Dziś wrócę dopiero koło 2 do domu jeśli pomimo fatalnej pogody wybiorę się na Juwenalia, potem pięć godzin snu i do pracy.
Za sekundę jak coś zjem łapię się za ćwiczenia z Mel, bo potem nie będzie na to czasu, jak opuszczę dom to do niego nie wrócę za szybko. Chyba, że zrezygnuje dziś z zabawy... A szkoda by było bo grają świetne zespoły.
Delikatny spadek wagi, ale bardziej liczą się dla mnie  centymetry, które w biodrach odpadły- były moją udręką, teraz dalej są, troszkę mniejszą :)

29 maja 2014 , Skomentuj

Dziś cały czas leje, a ja miałam już dość przebywania w domu i zebrałam się, pojechałam do centrum i kupiłam głośniczki do laptopa- muzyka w końcu brzmi normalnie i spokojna melodia nie przypomina dubstepu :) Poza tym spotkałam się z przyjaciółką, poszłyśmy na kręgle i jakimś cudem wygrałam. Moim jedynym grzechem dziś jest to, że wypiłam bezalkoholowe mohito i zjadłam... za mało. 
Jedzenie:
Na śniadanie sałatka z dwóch pomidorów, kawa z mlekiem. 
Na obiad kulka ziemniaków, kotlet mielony i dwa ogórki konserwowe
Pod koniec dnia to nieszczęsne mohito.
W sumie wychodzi jakoś 534 kcal zgodnie z Vitaliuszem.
Ćwiczenia:

Pół godziny ćwiczeń z Mel B
20 minut kręcenia hula hopem
Godzina kręgli

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... Nie szłam do pracy, z powodu pogody akcja odwołana była i tak jakoś straciłam przekonanie do posiłków, tym bardziej, że pogoda mnie dobiła.

A oto mój hula- hop, po ćwiczeniach z Mel B nie boli mnine już tak brzuch jak nim kręcę:

28 maja 2014 , Komentarze (2)

Od sportu. Dopóki nie poćwiczę to mnie nosi, a jak już poćwiczę to wciąż chcę więcej :)
Dalej robię wyzwanie z Mel B, rower odpada na razie przez pogodę, a przynajmniej dopóki nie skombinuję jakiegoś ubrania zdatnego na błoto i deszcz :(
Foto- menu jeszcze nie wypaliło, za to pije dużo wody już i więcej posiłków bardziej regularnych, chociaż ta regularność mogłaby być większa... Jutro praca, modlę się o pogodę, jeśli będzie słoneczko to praca na dworze nie będzie przysparzała problemów, bez tego.... No cóż nie ma co gdybać, przynajmniej wyrwę się z domu, wszyscy są czymś zajęci, ja niby też ale samotne ćwiczenia, jazda na rowerze, dokształcanie się,.. Nie marnuję czasu, tyle że brak mi kontaktu z ludźmi. Fb to mierny substytut, a mój luby widocznie nie ma czasu bo nie daje znaku. Przyzwyczaiłam się, ale jakoś tak smutno. I obudziło się we mnie zajadanie smutków z tego wszystkiego, miałam tak wielką ochotę na czekoladę, że cho cho. Nie było pod ręką na szczęście czekolady, za to mama kupiła chrupki, których normalnie nie tknęłabym w życiu, bo nie przepadam. A tak to chrup chrup z nadzieją, że poczuję się lepiej. Nie muszę chyba wspominać, że poczułam się gorzej? :( Ćwiczenia poprawiły mi nastrój, lecz wciąż mam wyrzuty sumienia, jeszcze sobie hula hopem pokręcę to trochę zagłuszę sumienie. Macie tak czasem? A może, któraś z was ma radę co robić w takich momentach?

Są też plusy tego dnia, zauważyłam że ćwiczenia z Mel dają mi duże efekty pomimo tego, że są to dopiero 3 dni. Moje ciało szybko łapie mięśnie, najlepiej to teraz chyba widać po tyłku i klatce piersiowej. Aż żałuję, że nie zrobiłam przed zdjęć. Teraz mam zdjęcia, ale dam je dopiero za tydzień dwa jako porównanie, bo tak to bez sensu... Wgl boję się wejść na wagę i zmierzyć. Boję się tego co mogłabym zobaczyć i tak przesuwam dzień warzenia :( Może w sobotę.... Albo jutro... Albo w sobotę... Na pewno nie dziś brrr...

27 maja 2014 , Komentarze (4)

Ćwiczyłam dzisiaj z Mel B, ćwiczyłam wczoraj, zakwasy mam nieziemskie. A czuję się świetnie:) Gdybym jeszcze zaczęła regularnie jeść i pic więcej wody... Ale stopniowo powoli przechodzę na dużo zdrowszy tryb życia. Większość stresów za mną chwilowo, część przede mną. Mogę sobie powróżyć i przepowiedzieć drobne załamanie po ujrzeniu wyników z matur, a przynajmniej maty rozszerzonej bo była kosmiczna :(
Póki co te wakacje są dla mnie, mojego ciała, zdrowia i szczęścia. Mój luby zaprosił mnie z miesiąc temu na wesele u jakiejś rodziny, do tego czasu mam dwa miesiące i chciałabym się prezentować lepiej... O ile to się zobaczyć, w końcu mam jakiś konkretny punkt motywacyjny w czasie. Z innej beczki za niecały miesiąc mam urodziny, więc niech to będzie pierwszy punkt kontrolny w czasie. Tak sobie ćwiczę i jeżdżę na rowerze i rozkminiam jak bardzo i kiedy się tak opuściłam. Powoli jednak do przodu, na szczęście :)
Do wprowadzenia od zaraz:
Przynajmniej 2,5l wody dziennie
5 posiłków dziennie z odstępami 3-4 godzinnymi

Żeby było mi łatwiej wprowadzę sobie wypisywanie tu dziennych racji żywieniowych, może foto-menu idąc przykładem wielu z Was :)

Miłość do świata mode on- i wszystko jest piękniejsze :*

Bo chodzi tak naprawdę o to jak się czujemy, nie tylko o to jak wyglądamy :*

26 maja 2014 , Skomentuj

Dostałam zaproszenie do wyzwania zachęcającego do ćwiczeń przez 30 dni z Mel B, jest to całe wydarzenie na Facebook-u My life choice ja się podejmuję, chociaż po dzisiejszych atrakcjach jestem wyczerpana... Coraz bardziej męczę rower, a rower mnie :)
A tak poza tym niesamowicie ciągnie mnie do lodów, do niczego innego w sumie. Ciesze się, że ćwiczenia mogą zniwelować kalorie przyjęte pod taką postacią, chociaż lepiej byłoby się ich wyzbyć- tzn, dodatkowych kalorii nie ćwiczeń. Z drugiej strony takie piwo chłodne uwielbiane tą porą roku i nie tylko przez rzeszę ludzi jest bardziej kaloryczne..

A gdyby spróbować zrobić takie?

25 maja 2014 , Komentarze (1)

Ponoć najgorszym dniem do ważenia się jest niedziela, a zaraz po niej poniedziałek. Nie pamiętam dlaczego, ale czemu nie... Pomiar dodam we wtorek dziś nawet nie mam sił. Kupiłam sobie dawno wyczekiwany i wymarzony rower i powróciłam do mojej ukochanej aktywności fizycznej. Nie ma to jak uczucie wiatru we włosach i pracujących mięśni. Póki co walczę o powrót do kondycji i na razie robię sobie co dwa dni 13-15 km trasy, ale już mnie wyrywa dalej, bo rower prowadzi się jak marzenie i ciężko mi się powstrzymywać. Bicz czasu nad głową jednak jest. Co z tego, że mam wakacje skoro pracuję dodatkowo i cały czas coś robię.... Matury za mną, polski ustny to był jakiś horror i cieszę się tylko, że mam to z głowy. Dla przyszłych maturzystów, jeśli chcecie piękne oceny, wiedzcie że własne zdanie w tym kraju jest zabronione. To tyle z mojej frustracji. Teraz tylko czekać na wyniki. Po drodze szukam jakiejś poważniejszej pracy, ale ciężko to idzie, miałam nadzieję, że do końca maja może się uda, teraz liczę żeby cokolwiek złapać do końca wakacji na przynajmniej miesiąc :(
Diety jako takiej nie mam, jednak upał sprawia, że nie chce mi się jeść. Magia ;)
A tak wygląda mój rowerek na zdjęciu producenta- rzeczywiście prezentuje się jeszcze lepiej *zakochana*

13 maja 2014 , Komentarze (1)

Wszystkie egzaminy pisemne za mną, jeszcze dwa ustne. Jako, że właśnie przygotowuje się do prezentacji z polskiego, to jest to idealny moment na wpis! ;) Kilogram w dół, dużo ruchu, mało czasu na jedzenie i sen. Oto mój ostatni tydzień, a siłownia na mnie czeka jak tylko wszystko pozdaję. Czuje się już zmęczona dojazdami po to żeby kilka godzin coś pisać i z powrotem. Więcej czasu spędzam w autobusach niż w łóżku jeśli by to przeliczyć :(

Ważne, żeby nigdy się nie poddawać...
A tu ktoś kim się motywuję, dokładnie to samo myślę:

8 maja 2014 , Skomentuj

Pierwszy wpis... Witam :)
Walka z samym sobą to ta pierwsza i ostatnia jaką przyjdzie nam stoczyć, do tego ta najważniejsza. Nie chce więcej być bierną wobec życia. To takie oszukiwanie siebie... Oficjalnie zakończyłam niedawno edukację średnią, pozostało kilka matur do napisania, a później multum czasu wolnego. Czasu, który ma za zadanie zmienić moje życie i pomóc odkryć je na nowo. Zdrowe ciało- zdrowy duch, mój cel. Dam radę, wiem że nie tylko ja, dlatego ten wpis i ten portal, chcę cieszyć się nie tylko sukcesem swoim, ale też ludzi wokół.
Słodycze idą w odstawkę, posiłki będą częstsze i regularne, a porcje zmniejszone. Aktywność fizyczna codziennie, ale różne formy żeby nie wpaść w monotonie.
Oto mój cały plan w pigułce ;)


"Nie uciekaj, bo w końcu się zmęczysz, a zmęczonemu trudniej stanąć do walki"

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.