.. znaczy.. eee? w boczki mi dają, w biust i w bioderka.
Wolałabym, gdyby tylko w biust szedł nadmiar. Ale życie nie rozpieszcza
2 dni, rozkład jazdy (aktywnosci i wchlaniania)
Ios o poranku, samotny dlugi spacer z aparatem foto i statywem. Greek coffee sweet we wczoraj odkrytej knajpce, gdzie tylko Grecy siedzieli. Kawa pyszna bardzo.
Rejsik niedaleki, do najmodniejszego tutejszego kąpieliska, Manganari, ma bardzo długą piaszczystą plażę.
Nurkowanie ABC, 2 razy po ponad 2 godziny. Znalazłam bardzo dużo muszli, w tym dwie największe i najpiękniejsze moje od lat. Niestety, jedna miała lokatora. Też największego, jakiego własnoocznie oglądałam. Krab - wielki, czerwony, niemalże karminowy i włochaty. Nakręciłam filmik, jak wrócę, to wstawię na jutuba. Brrrrr, okropny. I piekny.
Zostajemy tu na noc, nie wracamy do portu Ios. W knajpce przyplażowej pracują dwie młodziutkie Polki, zapraszały nas wszystkich na kolacje, gdy kawałek załogi popontonował wcześniej po schłodzone piwo.
Kolacja przerodziła się, jak zwykle tutaj, w biesiadę. Moja ośmiornica z grilla, dwa ogony dostałam, pyszna. Gawrosze wysmażane, które pochłaniał skiper, też pyszne. I, nie mój, kalmar nadziewany fetą, doskonale przyrządzony. Na deser góra śnieżnobiałego jogurtu i melony.
Pontonem do łódki, trochę bylo myszkowania po zatoce, bo zostawiliśmy nieoświetloną łódkę. Tylko z czarną kulą, oznaczającą stanie na kotwicy. Wszystkich nas wszystko bawiło, nawet woda wlewająca się do pontonu i łaskocząca stopy. Zasnęłam na pokładzie, wpatrzona w gwiazdy. Koło 3, z lekka poskręcana wpełzłam do koi.
Pobudka o późnym poranku. Pół litra soku jabłkowego. Przepłynięte pół kilometra szybką żabką i potem jeszcze 200 m kraulem. Bez śniadania, chyba, że za takie uznać jedną nektarynke i skubane powoli 3 sucharki. Płyniemy (3 godziny) na Schinoussa, do małej bezludnej zatoczki. Nurkowanie ABC, ponad godzina. Pasiaste drobniutkie muszelki. I szczypce kraba, wielkości konsumpcyjnej, do cna wyjedzone przez morskie stworzonka.
Danie śniadaniowe w porze obiadu, ale niedużo. Dalmiaczki z ryżem i wołowiną, pomidory z oliwą, feta. 6 godzin ostrego pływania zeglarskiego, chlapy wodne dosięgają wszystkiego. A na dole, pod pokładem, ciągle coś się turla. Ostre pływanie jest fajne i nie-fajne. Fajne, bo łódka idzie w przechyle (A TO JEST PIEKNE), fale zalewają oczy i całego człowieka, trudno ustać na pokładzie.. I w ogóle!!. Zabawa cudna. I ten dreszczyk emocji? i lekkie poczucie niebezpieczeństwa, igrania z żywiołem. Cudo! A nie-fajnie, bo na pokładzie wciąż mokro, a pod pokładem mdląco i żygownie. Przypominam, że kingstony są pod pokładem?.. Więc nawet sikać nie ma jak? no i głodno, samymi sucharkami głodu nie da się oszukać, po 6 godzinach ssie. Okropnie ssie!
Zasoleni, potargani i z kłakami zlepionymi solą, z oczami czerwonymi od morskiej wody dopływamy do Naxos. Jak przyjemnie spłukać sól, umyć się w słodkiej wodzie!
Acha, na Naxos na kolacje mialam polowe sera saganaki i mule w sosie pomidorowym z jarzynkami i feta. Potem, po spacerze, jakies papuzio kolorowe drinki
To te wieczorne kilkugodzinne biesiady są kaloryczne. Fatowo-twórcze.
Bo czyż owoce pożerane na tony i natychmiast wysikiwane mogą tuczyć?
Niby się ruszam, wszyscy się ruszamy. Ciągniecie fałów wymaga sporej siły. Poruszamy się od dzioba do rufy na okrągło. Pływamy.
Ale potem siedzimy i jemy. Najpierw startery, pomidory, chlebki, oliwa. Jakieś morskie drobiazgi marynowane, albo ser saganaki. Potem danie główne.
Proszę bardzo, mój rozkład gastronomiczny. Każdego dnia przy stoliku staram się jeść coś innego. A piję piwo, na każdej wyspie jest jakieś lokalne.
ryba red mullet, nieduża.
ryba red sniper, niemała
jakaś wielka ryba, ogromna, na 3 osoby
ośmiornice marynowane
ośmiornice grillowanie
ryba wielkooka (jak żywa, to oko miała naprawdę wielkie i takie złociste)
lobster na dwie (żywy ważył 1,2kg)
musaka
mule w sosie i jarzynkach i z fetą, wyjadłam tylko mule i fetę, bo porcja ogromna
Dobrze, że wzięłam luźne spodenki. Są teraz akurat!. A góra kostiumu zeszłorocznego wypełnia się treścią. Jak stwierdził Pan i Władca, bardzo przyjemną dla oka.
ps, sorry za chwilowe braki polskich ogonkow, ale tutejsze kompy w @caffee nie zawsze udaje mi sie zmusic do posluszenstwa
lukrecja7
16 sierpnia 2010, 14:02ale masz cudne wakacje - oprócz jedzenia brrrr... ośmiornice
Semilla
16 sierpnia 2010, 09:20Funny raj na zdjęciach pokazuje, Ty rajskie wakacje opisujesz a człowiek siedzi, czyta, ogląda i cholery dostaje! Wredne babsztyle, na nerwach grają! Obrażam się! :)))))
kitkatka
15 sierpnia 2010, 23:12wakacje, cudne jedzonko. Oprócz muli. Fuj. Może kiedyś uda mi się pojeździć po świecie i nachapać wrażeń. Głupiś bos biedny a biednyś boś głupi. Pozdrówka
renianh
15 sierpnia 2010, 22:31fajnie że do Ciebie zaglądnęłam bo przypomniałaś mi o greckich klimatach i pysznym jedzonku.Jade za tydzień na Krete ,tym razem od miejsca ważniejsze było towarzystwo i tak jakoś nie do końca jestem z tej Krety zadowolona ,bo byliśmy rok temu co prawda w innym miejscu.Udanej reszty wakacji, a przechylonego jachtu nienawidzę ,tchórz ze mnie okropny ,flauta to lubię !.
Milly40
15 sierpnia 2010, 21:07co prawda nie aż tak egzotycznej natury, ja się zajadałam kluskami śląskimi i miesami w sosach.
baja1953
15 sierpnia 2010, 18:19Fajne wakacje! Bo to i ruch i woda i Grecja i żarełko ulubione i PiW u boku... Ciesz się, dziewczyno chwilą...;) Cmok:)
AAMM4
15 sierpnia 2010, 14:48rejs, Jolu. To dopiero wypoczynek! Trzymaj tak dalej.
yola1976
15 sierpnia 2010, 14:31zazdroszczę...
bebeluszek
15 sierpnia 2010, 14:01a nie mówiłam, że idzie w piersi! u mnie toże...i niestety w górna część brzucha....life is hard! ładuj akumulatoru! tutaj leje! cmokam milionersko!
frustrated
15 sierpnia 2010, 13:44Super! :)