Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
rachunek sumienia


Najpierw ślicznie...

Nad Serbią dogonił nas świt. Pokazał się po wschodniej stronie, ciut od ogona. Miałam miejsce przy oknie, samolot spał. Nieziemska kolorystyka trafiła prosto w serce. Byłam tylko ja jedna i ten cudny przedświt. Bez chmurki, bez obłoczków.

(od dołu to wyglądało tak: )

ziemski rozległy horyzont z plamami miast

krwista gruba kreska

czerwono marchewkowe pasmo grubości

rozsypane wiórki z dojrzałej pomarańczy

nieokreśloność o bladej barwie żółto niebieskiej

rozlana, rozcieńczona ultramaryna

chabrowa ciemna niebieskość

granat nocnego nieba z odpryskami gwiazd

(nie lubię robić zdjęć z samolotu, aparat zawsze nie do końca widzi to, co ja widzę)

 

 

 

 

 

Teraz nie_ślicznie.

Poniedziałkowe stanięcie na wadze, prosto z samolotu - nie było przyjemne!!! Kilogramy poszybowały w górę.

Oczywiście, włączyło mi się w głowie zbiorowe samousprawiedliwianie:

Bo się z góry, przed wyjazdem, zgodziłam na przytycie... No tak, ale nie tyle!

Bo to na pewno częściowo spuchnięcie, po niedzielnym plażowaniu (rany kota, nie plażowałam co niemniej 13 lat!). I spuchnięcie po nocy zarwanej na podróż, samoloty są takie okropnie ciasne. Owszem, spuchłam rzeczywiście, pierścionki nie chciały mi się z palców zsunąć i stopy piekły w trampkach.

Bo to na pewno wina piwa greckiego. Na każdej wyspie 3 gatunki wszędobylskie. Ale i lokalne, które aż się napraszały do spróbowania.

Bo to przynajmniej częściowo te cholerne ateńskie herbatniczki, wrąbałam prawie całe opakowanie w samolocie. Tak, po jednym. Po drugim. I z nudów, bo wszyscy spali.

Bo...

Och, mogę wymyślić setkę samousprawiedliwień. Ale to bydlę, wredne i złośliwe i zgryźliwe, co siedzi w mojej głowie, chichocze radośnie. No bo w końcu?? sama chciałam. No to teraz mam!

Poszło mi w balonik brzuszny. I poszło mi w cycki!!!! Wolałabym, żeby tylko w biust, ale nie ma tak dobrze.

 

Oczywiście, natychmiastowy program naprawczy wdrożony.

Śniadanie małokaloryczne bardzo. Herbatka na trawienie, pokrzywa na od-puchnięcie, moje owocowe czerwone napary w ilościach hurtowych.

Na śniadanie drugie 2 plasterki kiełbasy krakowskiej (heh, nie sadziłam, że zatęsknię za jej smakiem) i plaster przywiezionej fety.

Roz_pakowywanie. Pod szafką z kasetami rośnie wzgórek brudów. Pierwsze pranie.

A potem zerwałam się na rower. Choć na troszkę chciałam.

Paralitycznie, z jedną drobną wywrotką, przejechałam prawie 22 i pół kiloska.

W ramach obiadokolacji kanapa chlebowa wielka z polędwicą łososiową. A na kolację próbowanie zakupów z wolnego cła, Baileys karmelowy i gorzkosłodka Tia Maria i Sheridans. I rodzynki. I duży gryz fety.

 

Wtorkowe ważenie mało przyjemne, tak pewnie będzie przez jakiś czas. Trudno, zacisnę zęby.

Upubliczniam wagę. 58 kg. Aż 2,6 kg więcej niż przed rejsem. To nie zapełnione jelita, bo brzuszek już nie jest napompowaną piłeczką. Rozrosłam się we wnętrzu człowieka.

Pomiarów centymetrem krawieckim dokonałam. Poziom tłuszczu z 25% skoczył do 27%. Przybrało mi się tylko w kadłubie, kończyny i obwody mięśniowe kończyn oraz szyi bez zmian. Biodra 2 cm więcej. Brzuch 3 cm więcej. Talia 2 cm więcej. I to, co cieszy - piersi 4 cm do przodu.

 

Wstyd mi.

A jeszcze bardziej robię się wściekła na samą siebie. Tyle roboty sama sobie dowaliłam. Znowu będę wieczorami zmęczona spalaniem, znowu się będę sama ze sobą ścigała, znowu koszulki mokre od potu.

O w mordę jeża!!! Wścieklizna na samą siebie. Wrrrrrrrr !!!

 

Teraz tylko utrzymać ten stały poziom furii!!! Starannie pielęgnować tę furię na samą siebie! Podsycać płomień furii zagladaniem do domowych wielkich luster! I tylko kierować ją w ściśle określonym kierunku. Na durch przez oponki tłuszczowe!! Furia ma ostre zębiska, niech wygryza komórki fatowe!

 

chyba bredzę ze zzłości

 

 

edycja po_nocna

BILANS kaloryczny wtorkowy

pochłonięte, razemz napojami wszelakimi 1311 kcali

spalone w 142 minuty na lajtowym rowerze 819 kcali

na przeżycie zostało tylko 492 kcale, a moje teoretyczne dobowe zapotrzebowanie to około 1400 kcali

żeby schudnącć jeden kilogram, należy mieć stały niedobór 7 tysięcy kalorii

niniejszym rozpoczynam zbieranie - za wtorek 908 na minusie

 

  • kitkatka

    kitkatka

    25 sierpnia 2010, 23:18

    w rozpacz z powodu pogody i temperatury w Polosce, zacisnij gardło i żołądek i zaraz zleci. Taka odważna kobitka a 2 kg się boi. Nie wierzę. Pozdrówka

  • Diabeleria

    Diabeleria

    25 sierpnia 2010, 17:36

    to juz chyba przyrósł do mnie na zawsze ;P

  • BettyBoop6778

    BettyBoop6778

    25 sierpnia 2010, 16:12

    A, bo widzisz, czasem jedyne, co możemy zmienić, to imię...:-) Nowe imię zobowiazuje, nie? A tak poważnie, to jest, jak było... Witaj na nowo:-)

  • AAMM4

    AAMM4

    24 sierpnia 2010, 20:33

    przecudny. Żeby taki zobaczyć, wdrapywaliśmy się nocą w maju przez cztery godziny na Górę Mojżesza w Egipcie. Ładnie go opisałaś.

  • lukrecja7

    lukrecja7

    24 sierpnia 2010, 18:00

    na rowerze dokonasz cudów - niedługo będzie 55, a co użyłaś na wakacjach to Twoje na całe życie!!!

  • Milly40

    Milly40

    24 sierpnia 2010, 17:48

    weź mnie nie wkurzaj !!!! Taka mądra i duża a robi histerie z 2 kg !!!!! Nie wierze że zrzucenie 2 kg wymaga aż takich niebotycznych wysiłków. Ciut przykręcisz śruby i za 2-3 tyg będzie z powrotem OK. A te wakacyjne kg to są dobre kg !!!! To są kg szczęścia !!!!

  • aganarczu

    aganarczu

    24 sierpnia 2010, 17:45

    Waga tak z tesknoty sie na Tobie odgryzla. Zostawilas ja sama samiusienka ....

  • luckaaa

    luckaaa

    24 sierpnia 2010, 14:11

    szybko przyszlo, szybko pojdzie :-) Twje niewiarygodne wyczyny rowerowe spala fata :-)

  • momo1979

    momo1979

    24 sierpnia 2010, 12:48

    Dla takiego wyjazdu warto przybrać i piątkę .... Grunt że odpoczęłaś .... Ja teraz też już wiem że jak człek sobie "pofolguje" to kiloski same przyłążą w zastraszającym tempie .....

  • agusia70

    agusia70

    24 sierpnia 2010, 12:15

    a kilogramy- kto, jak kto, ale Ty masz program naprawczy;)

  • bebeluszek

    bebeluszek

    24 sierpnia 2010, 11:14

    2,6kg to ja potrafię bez urlopu przytyć w ciągu 2 dni! wow! :) nie pajacuj jolanto! zrzuci się! za to sheridans.....palce lizać! :D fajnie, ze znowu jesteś!

  • Ciupek

    Ciupek

    24 sierpnia 2010, 11:11

    Proponuję układ - za tydzień ładują mnie na stancję, więc rowerowo będziesz jeździć za dwóch. Ostrzegam - ostatnio hulałam i 45-60km robiłam bez trudu!

  • rozaar

    rozaar

    24 sierpnia 2010, 11:05

    sama pomyśl,co to dla Ciebie dwa kilo?Zaraz kije,troszkę potu i będzie po kłopocie,a piękne wspomnienia pozostaną na zawsze.

  • annjas

    annjas

    24 sierpnia 2010, 10:52

    a wiesz, że i mnie może pomóc ta Twoja wścieklizna? dzięki za ten wpis! i bierz się do roboty ;-)) wiem, że łatwo się zapomnieć i dać sobie luz, ale to pierwszy krok na równi pochyłej...

  • Semilla

    Semilla

    24 sierpnia 2010, 10:46

    Kto jak kto, ale Ty Joluś szybciochem wrócisz do wagi sprzed rejsu. Kilogramy puścisz z dymem a wspomnień wakacyjnych nikt Ci nie zabierze, więc nie ma tego złego ;)

  • atena28

    atena28

    24 sierpnia 2010, 10:37

    Te 2 kg to nie tragedia , ja też mniejwięcej tyle przytyłam na wakacjach nad Balatonem , a tam tyle pyszności , ciężkostrawnych , Zobaczysz po tygodniu lub dwóch uporasz się z tymi nadprogramowymi kg. Pozdrawiam , Ajjj jakie piękne widoki :))

  • baja1953

    baja1953

    24 sierpnia 2010, 10:36

    No i cóż takiego się stało? Jesteś po prostu...normalna!! najzwyczajniej w świecie podczas urlopu przytyłaś trochę ponad 2 kg... ja też tyle. Z tych moich dwóch kg jeden już spaliłam, a drugi siedzi mi w pasie. Wiem dokładnie, że właśnie tam, bo w pasie ciuchy mi się zrobiły przyciasne... Się zgubi!! I Ty tez spalisz!! Jestem tego pewna...A na urlop, który kosztowałby mnie kolejne 2 kg poleciałabym ze śpiewem na ustach i w tej chwili;) Ty tez, prawda? :) Pozdrawiam, ciesz się wspomnieniami, raduj się przeżytymi chwilami i...do roboty "gruba"...;) Swoją drogą 58 kg to ja chyba na początku LO ważyłam... Zazdroszczę i tyle...:) Cmok:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.