i nie zamierzam nic z tym robić
vitaliowo jest do kitu, bo przybywa mnie,
powolutku, ale systematycznie
waga mnie nie lubi
gorzej, moje ukochane dżinsy też mnie nie lubią
wiem, co jem i wiem, ile jem - i ten regularny wzrost jest dla mnie zagadką, bo jest bezpowodowy, daję słowo
już mniej jeśc nie będę, o nie!
dziwne to, nabierać ciała przedświątecznie na nie końcowogrudniowo
sportowo jest do kitu
bo ani roweru ani odśnieżania
znaczy rower jest, czasami, ze 2 lub 3 razy w tygodniu
ale to tylko drobne pitu-pitu, bo powyżej 80 minut marznę w oddalonych od kadłuba końcówkach i żadne sztuczki ubraniowe mnie nie chronią
poza tym najzwyczajniej nie lubie jeździć w zimnie, nie lubie stawać co chwila i (z powodu pędu zimnego powietrza) wycierać pociągającego nosa i załzawionych oczu
a śniegu nie ma..... czy to w ogóle zima jest?
ruchowo też jest do kitu
- znaczy ta rehabilitacja barku coś mi zaczyna dawać, mam ciut odrobine wiekszy zakres ruchu, och, agrafki na plecach z prawą rękę w górze to już w życiu nie zrobię, ale ewidentnie zmiejszył sie przykurcz.. tylko że dalej boli
- a co do stóp .. no cóż, pierwszy raz w życiu nie dają mi przyjemności przedświąteczne włóczenia się i patrzenie na ludzi .. . bo cały czas myśle o stopach, jak stanąć i czy moge przez krawężnik przeskoczyć, bo wciąż sie urażam i wciąż mamroczę pod nosem barwne słowa budowlane, bo nie mogę podbiec do autobusu . .. i cały czas odczuwam wspólnotę doznań z Andersenowska małą syreną.
jak stara schorowana babina przysiadam coraz cześciej na publicznych ławkach, siadam i sapię z bólu
umysłowo
och, to już w ogóle do kitu
nie mam ZUPEŁNIE weny, poszła sobie w siną dal
nie dość, że nic nie piszę, to jeszcze w głowie mi sie nic nie kłębi, żadne tematy, żadne zdania, null, pustka twórcza
i nawet nie odczuwam braku myślenia
tylko trwam i tyle
nawet nie chce mi się grać w gry komputerowe, żadne smoki, zagadki, przeciwnicy, ninja, skarby, nie cieszy nic
ale przynajmniej nie płaczę, nie zalewam się depresyjnymi łzami, nie wymagam pocieszania, nie biorę tableteczek głaszczących zwoje mózgowe
nawet zbliżanie się świąt mi wisi
to pisałam ja - skapcaniała, zpsiała i zobojętniała j.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
DuzaPanna
29 grudnia 2011, 14:29ojoj, Jola, ja nie wiedziałam, że u Cię tak skapcaniało jest :( na te ostrogi, to można coś zaradzić? żeby nie rosły? żeby nie bolały?
monalisa191
16 grudnia 2011, 10:21Moze czas na jakies noworoczne postanowienia? Glowa sobie odpoczela, organizmus rowniez. Oganiecie przyjdzie niebawem - trzeba sobie tylko troszke pomoc:)
bebeluszek
16 grudnia 2011, 09:18Nie rycz Jola. Choc milo mi to slyszec, ze nawet Jole od trolli doprowadzilam do wzruszenia ;) hihih! No i co? odkapcaials juz troche?
baja1953
16 grudnia 2011, 08:37wiem, wiem, to wirus, ale wirus który atakuje w momencie silnego przegrzania lub ochłodzenia organizmu, u mnie tak jest... :)) Nie całuję, nie chcę zarażać wirusem;))
rob35
15 grudnia 2011, 14:08Jolka, weź sie w garść!!!! :) Kto ma tu kipieć energią na Vitalii, jak nie ty! Nie pękaj, boś ty twardy bolek.
monimoni27
15 grudnia 2011, 08:44Hej, przestań już psiać i kapcanieć, bo Ci tak zostanie, i co wtedy? Lec kupić fajną bieliznę i zaraz Ci przejdzie. A z tymi kickami - to jednak w swoich staraniach wolę skurczyć się do tej mniejszej ;-P :-*
majrok
15 grudnia 2011, 08:29Hej kapciejąca i psiejąca!! Głowa do góry, myśli pozytywne niech zagoszczą w tych twoich zwojach mózgowych i radości trochę z codziennego dnia nawet na publicznej ławce dostarczą. Rowerek poczeka do wiosny i z wielkim utęsknieniem zimą rozbudzonym wskoczysz na niego już za kilka miesięcy...trzymaj się jest dobrze...pomyśl o tych wszystkich, którzy święta samotnie spędzą nie mając do kogo ust otworzyć...i co do nich włożyć...mamy dobrze, doceńmy to i cieszmy się...
KLUSIA1954
14 grudnia 2011, 22:46Przepraszam, to jeszcze raz ja-te brakuje mi śniegu-lubię odśnieżać,lubię mróz i rumieńce. A poza tym hibernacja odmładza.
KLUSIA1954
14 grudnia 2011, 22:41Tak,V jest do kitu, bo mnie też przybywa.Chyba,bo waga zdechła i czekam na nowa.Ale na coś zgonić należy. Sportowo-odkurzam rowerek. Rehabilitacja musi potrwać-nie mądruję się,ale przetrwałam w gabinecie rehab. na różnych zabiegach prawie pół roku i obyło się bez operacji kręgosłupa.Przynajmniej na razie. Umysłowo-wejdź na wyspagier, na pewno znajdziesz coś dla siebie.Ostatnio tłukę jakieś zręcznościowe i potem dobrze śpię(chociaż nie zawsze wygrywam) Pozdrawiam
kitkatka
14 grudnia 2011, 22:24Z opisu wygląda, że masz bardzo dużo zjęć nielubianych. A masz w butach takie wkładki pod pięty? Mojej koleżance bardzo pomagają. Pozdrówka
zarowka77
14 grudnia 2011, 21:57czytam i nie wierze... ale jedno jest pewne;) wena wroci, stopy do formy tez;)) i kurcze... zapomniałam, przeciez ty kochasz odsniezanie;p
Milly40
14 grudnia 2011, 20:30Ace wykorzystam Ale przeciek jest napewno w ścianie, nie ma innej opcji. A remont i tak musze zrobic, bo kilka rzeczy mnie wkurza i chciałabym poprawic (np wykładziny w sypialniach na których widac ślady stóp-mam szmergla i je odkurzam 20 razy dziennie), no to teraz mam przynajmniej powód.
agusia70
14 grudnia 2011, 18:10Jolujolu - każdego by dopadło skapcanienie, jeśli odebrano by mu jego ulubione czynności. Wzrost wagi też może być spowodowany ograniczonym ruchem. Kiedy wrócisz na swój wehikuł, znów tendencja spadkowa powróci. Wierzę w Ciebie - kto, jeśli nie Ty?
Milly40
14 grudnia 2011, 17:47"Vedi Napoli e poi muori” tak o to chodzi... Ja tak bardzo marze o tym żeby Robert był w czerwonym bolidzie że to już będzie ukoronowanie mojich fantazji !!!! Kochana skapcanienie to coś co się z Tobą wyklucza, a poza tym daj Boże cho wiec tego skapcanienia połowie świata i bylibyśmy od razu na MARSIE !!!! Całuski
uliczka7
14 grudnia 2011, 15:36Ej no...zaraz skapcaniała...itp. Trudny czas i już. Minie jak zawsze i będzie git. Buziaki :)*
renianh
14 grudnia 2011, 14:15Na każdego przychodzi czas gorszy ,minie ,musi bo jesteś ,no przecież wiesz jaka jesteś ...Zaraz przyjadą Twoje dzieci wniosą zamieszanie i radości w życie .Znowu będziesz na obrotach bo będziesz musiała.Rozumiem Twoje przygnębienie ,dla kogoś tak aktywnego taki bezruch to klęska.Pogoda wciąż jesienna ,może jakiś maly rowerek ,na rowerku noga nie boli.Polecam spinning jest super.
kotkaGapcia
14 grudnia 2011, 14:05JA myślę,że to całe skapcanienie szybko Ci przejdzie i niebawem wrócisz do formy a odchudzać się pewnie nie masz z czego. Pozdrawiam
baja1953
14 grudnia 2011, 13:35hej...:)) Sama widzisz, w grudniu nie ma sensu się odchudzać, ani nawet liczyć na schudnięcie, bo czy się je( ja) , czy nie ( Ty), to i tak się tyje... A miska pełna trafiła mi się przypadkiem w postaci całej czekolady z orzechami....Tym razem bez okienka... Będzie dobrze...trzeba przetrzymać zły czas...;)) Cmok:))
AnnaLidia
14 grudnia 2011, 13:17Jolu, trudno o wenę i górnolotne myśli, gdy całkiem przyziemnie ból przeszkadza wykonywać podstawowe czynności i wprowadza niepokój. Nie trzeba cały czas chodzić na najwyższych obrotach, choćbyś nawet uważała to za swój stan naturalny. Czasem potrzebny jest reset - ducha i ciała. Daj sobie chwilę oddechu. Masz szczęście, bo masz obok siebie troskliwego męża i rodzinę. Pewnie to dla Ciebie normalne, oczekiwane, spodziewane, oswojone, ale wbrew pozorom, wcale nie oczywiste. Życzę spokoju i zdrowia.
bebeluszek
14 grudnia 2011, 13:11elo skapciala kobieto, a co z ta morfologia niska???? Czy sie juz wyjasnilo??? buziam czule spod plecaka 20 kilowego. ide na lotnisko uskuteczniac cwiczenia silowe :) buzi!