po pierwsze, wspomnieniowo
(bo ja kocham tańczyć)
to ja, ta za krótko obcięta, ta tyłem
No więc lat temu kilka właśnie na takiej imprezie zaszalałam na całego. Jakiś chwilowy stresik mnie odpuścił, jakieś hamulce popękały, jakieś barierki duchowe przeskoczyłam. Nadużyłam nadzwyczajnie procentów, ale nie ze skutkami rzygownymi. Ach nie! Skutki były absolutnie inne. Wywołałam albowiem skandal obyczajowy. Tańcami! ( hehe, jeszcze pół roku później dobiegały mnie skandalu echa, hehe, haha). Bo nie tylko tańcami z Markiem narozrabiałam, ale też obściskiwaniem się z Basią, wprost to macanki były, szpagatami, pokazywaniem majtek pod zadartą sukienką, zbiorowym błyskaniem udami. Bosz . . .. . i to dorośli ludzie.
;-)))
Ale zabawa była przednia!
O! proszę! Impreza była w pierwszej połowie grudnia, a to są fragmenty korespondencji mailowej z marca roku następnego
>Ale nie spodziewałam się, że mogę kogokolwiek urazić wygłupami z Basią. >Wciąż będę twierdzić, że to nic złego, gdy dwie kobiety tańczą tak bardzo >razem. Zwłaszcza, gdy tańczących facetów wciąż brakuje, a ochoty do >tańczenia nie. I nie pokazywałam majtek, tylko uda. To jedyne, czym wciąż >mogę się pochwalić.
> I ogólnie przestań pisać takie rzeczy, że się będziesz zachowywać itp.
> No pewnie, że się zachowuj, bo nie każdy jest taki wyluzowany jak ty.
> Zona Marka chirurga na przykład obraziła się na niego za te pląsy z
> tobą. Wcale jej się to nie podobało. I nie obchodziło mnie to wtedy.... a teraz żałuję że jej pokazałam wasze > zdjęcia, bo ona to wzięła strasznie poważnie, chociaż to były wygłupy...
po drugie, okropnie i boleśnie i brutalnie
Ostatni tydzień z mamą był KOSZMARNY. W poniedziałek rano krwotok i dzień cały na izbie przyjęć. We wtorek w sumie 6 godzin w szpitalu, mama od nocy krwawi leniwie, , kroplówki - płyny, 2 worki z krwią, ops, nie z krwią, tylko z koncentratem czerwonych krwinek. Na dłoniach ma 2 wenflony, w łokciu też coś. W środę rano radosna jak skowronek, morfologia dobra, wypis na własne życzenie, bo trzeba jechać na konsultacje przedoperacyjną na Ursynów. Prawie śpiączka w samochodzie, Ursynów odmawia przyjęcia na cito. Mama do mnie do domu, bo przecież ani nie może być sama ani się na swoje 3 piętro za nic nie wdrapie. Moje 8 schodków urasta do rangi Everestu. Zmęczenie i płacz ulgi wieczorem, że jest u mnie, że ma wszystko, że ma opiekę, że nic nie musi sama koło siebie robić. Nawracające wymioty nocą. Kał z krwią w czwartek rano, potem już sączenia nie ma. Ale wymiotów coraz więcej, nic prócz kleiku ryżowego się nie wchłania. Odbiałczenie. Mama mówi, gdzie ma przygotowane dokumenty dotyczące własności grobu rodzinnego i skąd jej przywieźć trumienne czarne buty ze srebrną klamerką. Bezwstydnie się pobeczałam, gdy siedziałam oparta o drzwi i podsłuchiwałam szeptu: Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego .. i choćbym kroczył ciemną doliną, zła się nie ulęknę .. boś ty jest przy mnie. A potem się porzygałam, gdy szorowałam mamie protezy zębowe, przez ostatnie 4 czy 5 dni nieczyszczone. Wieczorem nawrót wielogodzinnych bóli, plasterki z narkotykiem nie pomagają, tramal nie pomaga, kodeina usypia tylko na godzinę. Tak jak w środę uciekała ze szpitala, to teraz, w czwartek, pół nocy głośno domaga się zawiezienia gdziekolwiek. Pojawia się zwarzona krew w wymiotach.
Ruszamy wszelkie kontakty. Teść przyjaciela mężowego jest akurat w Szikago, poza tym nie jest ordynatorem już 4 lata, emerytura. Może gdyby był tutaj?.. Ciotka Heńka, najbogatsza z rodziny, za forsę sobie robi wszystkie zabiegi. Jej partner miał leczonego raka żołądka, może oni coś. Po 3 godzinach dzwoni pan Wiktor, że go z ulicy na Bródno do szpitala przewieźli z krwawieniem i że to absolutnie nie było za forsę. Teść przyjaciela w nocy dzwoni, że jakakolwiek informacja dopiero po 13 dnia następnego.
Sprzątałam u mamy po 1 w nocy, a potem po 5 rano. Jęczy z bólu. Nie potrafię pomóc. NIE można już teraz powtórzyć dawki. Boli mnie jej ból
po trzecie, niemożliwy zbieg okoliczności
O 6 rano Pan i Władca włącza lapka, ma dużo liczenia dzisiaj. Mimochodem przechodząc proszę by wstukał nasz najbliższy szpital i czy ma chirurgię miękka, niekoniecznie onkologiczną. Za chwile wracam, każę kliknąć w góglowy drugi link. Może tam pojedziemy? Mam skierowanie, ale taxi, samochodem czy karetką? Czy karetka zawiezie nas tam, gdzie chcemy?
Pan i Władca przewija stronę do dołu.
Co??????
Ej, zatrzymaj, stop!, wróć do góry! zobacz, czy to ??? czy to ten facet?
No, toż to przecież Marek?!
Jaki marek!? To ten mój wspaniały tancerz!
No toż mówię, że Marek. Ten "no i co, doktorku"
Ty, patrz, co to za oddział! Mają też zabiegi onkologiczne!
Ale nie jest ordynatorem, i to już tyle lat, tylko kierownikiem!
Z trudnością czekamy do 7, do tej cywilizowanej godziny. Danka złapana komórkowo w drodze do pracy, aż na stację przydrożną zjechała. To jej przyjaciel bliski, mój nie, nie mam do niego telefonu. Ona go szuka. I fart znowu niemożliwy. Jest na urlopie, ale codziennie po 7 rano zwisa za oknem, bo tylko tam ma zasięg, i stamtąd kontroluje swoje miejsce pracy. Telefony, telefony, esemesy, czytanie opisu tomografii i kolonoskopii i opinii kardiologa.
Po 6 rano zobaczyliśmy mojego skandalizującego partnera od wyuzdanych tańców na ekranie lapka jako faceta na stanowisku. O 13 mama leżała już na oddziale, dostawała nawadniające kroplówki i za godzinę miano ją przewieźć na gastroskopię, by sprawdzić przyczyny krwi w wymiotach. Dzisiaj nawadnianie, jutro przetoczenie krwi. Na poniedziałek-wtorek przewidziana (być może) resekcja zajętego kawałka jelita.
7 godzin zamiast 5 tygodni.
po czwarte, radośnie
A potem szłam ulicą, w słuchawkach grzmiała mi muzyka, która puszczałam, gdy chodziłam z kijami. Na rehabilitacje stóp wkroczyłam, ach, wefrunęłam (hmmm wfrunęłam?), skandalicznie spóźniona, 5 godzin. Moja terapeutka, pani Ania aż się rozjaśniła na mój widok, ach, ale ja pani nie znam, ta moja pacjentka to wciąż była zmęczoną, zgaszona i smutna, kim pani jest, i skąd ten uśmiech? - hehe, zapytała, więc trajkotałam radośnie przez cały czas fonoforezy!
Wracałam tańcząc. W rytm muzyki kręciłam biodrami. Ach, każda z nas zna ten taneczny krok !
Na rower wieczorem wskoczyłam, żeby pojechać do świętej Barbary i odebrać wycinki histopatologii i zawieźć do szpitala. I nawet to, co przeczytałam, mnie nie zmogło. Owszem, to na 100% nowotwory i na 85% złośliwe. Nieważne, mama już jest w dobrych rękach.
Zawiozłam dokumenty. Do domu wracałam okrężną drogą. Śpiewałam pod nosem. A potem z radości, z ulgi - wokół mojej dzielnicy kręciłam kolejne kółeczka.
po piąte, nie do końca radośnie
Zadzwonił po 22 Marek. Długa rozmowa, analizy, oceny. Nie jest dobrze, znaczy rokowania nie są dobre. Wrzodziejąca również górna część układu pokarmowego.
Ale jaka to ulga dla mnie, że już sama swoim małym rozumkiem nie muszę podejmować decyzji, nie muszę rozważać, co najpierw, co lepsze, czytać medycznych elaboratów, napisanych jak nie po polsku, żeby wiedzieć, żeby mieć wiedzę do decyzji.
Teraz ktoś życzliwy i obeznany z materią może mi przedstawić alternatywy i wskazać lepszy wybór. Oszem, to ja (wciąż) podejmę decyzję, ale już się w niewiedzy nie będę miotać. No i to, że mama pod specjalistyczną opieką. Że nie trzeba będzie z nią wędrować od Annasza do Kajfasza, wszystko w jednym miejscu.
ps vitaliowe
sobotnim rankiem zobaczyłam na wadze 57,2 kg
najniższa waga tego roku!
bezwstydnie mignęło nawet 56 z ogonem, ale tylko mignęło
funnynickname
23 lipca 2012, 19:2618 nastepnego miesiaca. Wierze ze jedzenie rzezuchy, witanie slonca w pozycji psa z glowa w dol i eko-menu dokonaja niezwyklego zaplodnienia mojej kreatywnosci. Albo inaczej- odblokowania zastoju ;) Spoko, usiade, odetchne i skleje przysiege.
Milly40
23 lipca 2012, 18:17Matko, niedokształcony i głupi-OK, ale jest coś takiego jak instynkt, empatia poprostu ja jako matka 2 letniego malucha (2 letnie dziecko to naprawde jest maleństwo) bym samego nie zostawiła. Chyba by mi serce pękło, a ten urlop byłby najgorszym w moim życiu, normalnie wyrzuty sumienia raczej by mi nie dały odpoczywac. Teraz poczytałam jeszcze, to znalazłam jeszcze to że jest wersja świadków że dziecko wpadło w histerie, a matka uciekała przed nim....A gdybyś ty się dowiedziała ze Twoji rodzice kiedyś tak Cie zostawili, co byś poczuła ? To chyba byłoby strasznie parszywe dowiedziec się o czymś takim.....
Milly40
23 lipca 2012, 17:57Chyba nie do końca tak było. Po pierwsze jak się zbiera na wycieczke 2 lata, to się dba o taki drobiazg jak ważny paszport dziecka. Nie wyobrażam sobie, że można byc tak nieodpowiedzialnym aby się zorientowac że paszport dziecka jest niewazny dopiero na lotnisku-to sporo mówi o tych ludziach, Nie sadze aby to było to samo co oddanie dziecka do przedszkola czy kącika zabaw (taki drobiazg do przedszkola przyjmuje się dzieci od 3 lat, do kącika zabaw raczej też, 2latki chodzą do złobka a tam bycie opiekunem naprawde wymaga niezłego przygotowania)-tam są fachowcy których praca polega na opiece nad maluchami, majacy czas i przygotowanie aby z takimi maluchami byc. personekl lotniska NIE JEST OD OPIEKI NAD DZIECMI-nie ma na to czasu, ani nie jest na to przygotowany. Poza tym to jest jakaś umowa, ktoś przejmuje opieke, ale rodzic jest zawsze do dyspozycji gdyby coś się działo, np dziecko uległo wypadkowi, pogryzł je pies, cokolwiek. To absolutnie nie wyglada jak zachowanie osób odpowiedzialnych. To że personel zawiadomił policje wygląda na to że oni nie wyrazili zgody na to aby dziecko im zostawic, to dziecko zostało tam poprostu porzucone. Ty byś swoje 2 letnie dziecko zostawiła tak komuś obcemu ? A gdyby dziadek w drodze po dziecko uległ wypadkowi, a gdyby nagle był jakiś incydent na lotnisku i wszyscy pracownicy musieliby coś pilnie robic ? WYOBRAŹNIA !!!!!!!! a poza tym dziecka szkoda, 2 letnie dziecko to nie paczka którą się zostawia na lotnisku i fruuu jedzie się odpoczywac. Tak poprostu po ludzku.
funnynickname
23 lipca 2012, 16:09nie, to nie tak. Bardziej mnie wqrvia roszczeniowa postawa, bo to ze jest nad jeziorem wszystkich zachwyca. Nie rozpisalam sie u siebie, bo wiem ze pozniej bede zalowac chwili slabosci ;) musialam z siebie wyrzucic zlosc i tela.
Evalia67
22 lipca 2012, 19:46To moją mamę powinni w psychiatryku zamknąć w takim razie, albo uznać za stojącą pod latarnią, bo jak grilla organizuje to zabawa na maxa. Wczoraj grill-ognisko, ktoś połamał nawet klapę od kibla, ktoś nad kiblem klęczał. Dorośli ludzie 40-60 lat, ale bawią się jak młodzież. I co w tym złego? Każdy ma swoje życie i ma je tylko jedno. Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż nie zrobić niczego. Ale jak ktoś woli siedzieć na imprezie przy stole ciągle ze szklanką wody w ręku, bo dieta, bo nie pija niczego, bo coś.. to jego wybór. Ciekawe, czy taka osoba będzie miała dużo do wspominania później.. A wszystkie takie "wpadki" z biegiem czasu stają się po prostu powodem do uśmiechu. Bo z czasem nabiera się dystansu.
kara1155
22 lipca 2012, 16:29Bardzo fajna impreza :) Co za różnicail;e człowiek ma lat - ważne żeby dobrze się bawić. Moja mama na swoją 50-ątkę miała drugą 18 !!!! I impreza była genialna :)
asimil
22 lipca 2012, 16:04Mam wrażenie, że jego trudna młodość w schronisku nauczyła go psich zachowań. Wszystkie suki są akceptowalne, chyba, że nie znają psiego języka i są narwane. Tego psa, który był u nas, Rino zna od jego 4 miesiąca życia i go sobie ułożył. To członek stada Rino. Inne psy bardziej lub mniej akceptuje, ale sam uważa się za szefa psiej łąki.
Wiedzmowata
22 lipca 2012, 15:16Na razie początek Wałka biorę Fieldorfem, ale myślę o Szaserach do ronda przy Marsa (jak mi kuper i dłonie odsapną); Waszyngtonem albo zapleczem Międzynarodowej to do Skaryszewskiego pomykam; myślałam nad wywiezieniem siebie z kijami autobusem np. na koniec Wałka i wracać na nogach, żeby "poćwiczyć chodzenie"...
lukrecja7
22 lipca 2012, 14:27Trzymam kciuki za mamę - nogi masz rewelacyjne, a szpagaty robisz boskie!
niunka31
22 lipca 2012, 14:16Jola jesteś COOOL ! !!!! hihih i jak czytam te komentarze haha nie wypada hahaha ręce opadają a kiedy wypada? hahah ,Jola za nogi 10 za taniec 10 za rame 10 za całokształ 10!!!
Hebe34
22 lipca 2012, 13:45Nogi nogi nogi roztańczone/tańczą nogi tańczą jak szalone/ I to mi się podoba ;-)))))))) Pozdrawiam,przytulam/trzymaj się ciepło,Jolu ;-)
bedezdrowa
22 lipca 2012, 13:09Boże módlmy się , alby kazda 50 letnia POlka była tak zgrabna, miała tyle radości i optymizmu w sobie. Gratulacje z mojej strony!! A dla mamy, jak najwięcej zdrowia i zarazem jak najmniej cierpienia... pozdrawiam serdecznie:)
Bziabzia
22 lipca 2012, 12:32I tak to wlasnie jeste w POLSCE- same znajomosci !!! Mimo to pozdrawiam i zdrowia dla Mamy zycze!!!
kookoolka
22 lipca 2012, 10:44OJ! PRZEPRASZAM, vitalia chyba zaszalała i dodała mnie kilka razy.
kookoolka
22 lipca 2012, 10:43Na temat zbiegu okoliczności z tym lekarzem wypowiadać się nie będę, bo rzeczywiście to niesamowite. Ale przyjrzałam się zamieszczonym zdjęciom i stwierdzam, że starsi ludzie powiini być bardziej powściągliwi w młodziezowym ubieraniu się i w ogóle w udawaniu młodych i zgrabnych. Na tym zdjęciu z trzema kobietami - to wszystkie jesteście żałosne. I niezgrabne w obnażaniu nóg jak niedouczone tancerki w tanim barze go-go.
kookoolka
22 lipca 2012, 10:43Na temat zbiegu okoliczności z tym lekarzem wypowiadać się nie będę, bo rzeczywiście to niesamowite. Ale przyjrzałam się zamieszczonym zdjęciom i stwierdzam, że starsi ludzie powiini być bardziej powściągliwi w młodziezowym ubieraniu się i w ogóle w udawaniu młodych i zgrabnych. Na tym zdjęciu z trzema kobietami - to wszystkie jesteście żałosne. I niezgrabne w obnażaniu nóg jak niedouczone tancerki w tanim barze go-go.
kookoolka
22 lipca 2012, 10:43Na temat zbiegu okoliczności z tym lekarzem wypowiadać się nie będę, bo rzeczywiście to niesamowite. Ale przyjrzałam się zamieszczonym zdjęciom i stwierdzam, że starsi ludzie powiini być bardziej powściągliwi w młodziezowym ubieraniu się i w ogóle w udawaniu młodych i zgrabnych. Na tym zdjęciu z trzema kobietami - to wszystkie jesteście żałosne. I niezgrabne w obnażaniu nóg jak niedouczone tancerki w tanim barze go-go.
kookoolka
22 lipca 2012, 10:42Na temat zbiegu okoliczności z tym lekarzem wypowiadać się nie będę, bo rzeczywiście to niesamowite. Ale przyjrzałam się zamieszczonym zdjęciom i stwierdzam, że starsi ludzie powiini być bardziej powściągliwi w młodziezowym ubieraniu się i w ogóle w udawaniu młodych i zgrabnych. Na tym zdjęciu z trzema kobietami - to wszystkie jesteście żałosne. I niezgrabne w obnażaniu nóg jak niedouczone tancerki w tanim barze go-go.
monalisa191
22 lipca 2012, 10:40tak, właśnie taki doping stosowałam wczoraj podczas biegu. Nie tyle strach, co miażdżące jelito widmo szturmujących je oddziałów gotowych do desantu:)) PS. Życzliwych ludzi wciąż nie brakuje... cieszę się z chwilowej ulgi i przypływu radości w tych ciężkich chwilach. każdy uśmiech jest na wagę złota i tego się trzymajmy. PS2. Na zdjęciach trzydziecha jak nic:)) Noga boska:)
kitkatka
21 lipca 2012, 23:25Taniec szczęścia. Nogi masz rewelacyjne. Pozdrówka