Myślałam, że napiszę sama od siebie.
Jak jechałam na Powązki, z czerwoną różą na kilometrowej łodydze (skąd to? kto miał różę na takiej łodydze?) i w czerwonym szaliczku (skąd to? kto miał szaliczek? ) - to mi się zdania już gotowe układały w głowie, gotowe wyskoczyć po doładowaniu emocjami.
Ale potem, na kościelnych schodach, w oczy mnie walnęło. Klepsydra. Stałam, gapiłam się jak sroka w gnat i nie wierzyłam, że to widzę.
Wszystkie myśli wyparowały. Suchy umysł.
A oczy mokre . . . jak to możliwe, żeby wycierać z oczy mokrość i siąkać rozpaczliwie nosem na pogrzebie obcej, bądź co bądź, nie_rodzinnej, osoby?
I lekkie rozdwojenie jaźni, bo kogo w końcu ja dziś żegnam ? Irenę, o której coś tam słyszałam czy Joannę, bliską memu sercu, bliską mi duszą i stanem umysłu???
Ksiądz jakoś to pogodził, raz i drugi wspomniał Irenę, a potem już cały czas mówił o "naszej siostrze Joannie".
ehhhhhhhhhhhhh . . . nie umiem tego napisać
obce baby z czerwonymi ubraniowymi dodatkami, płaczące publicznie, z czerwonymi nosami, z cieknącym makijażem, obcy faceci z surowymi, ściągniętymi twarzami, zamyślona na smutno córka jednego takiego z TWCH
posłużę się relacją Goposa z Towarzystwa Wszystko Chmielewskie
O trzynastej odbieraliśmy nasz wieniec. Duże koło, a pod nim jeszcze półkole. Wszystko w czerwonych różach. Czerwona szarfa. I tu akcent chmielewski. W napisie jesteśmy towarzystwem Chmielowskim.
Kwiaciarni i obsłudze darowaliśmy życie, niech mają drugie.
Wieniec dostaliśmy z transportem. Myślałem że przejadę się karawanem i wyjdę z niego o własnych siłach. Nic z tego, dostawczak. Zostaliśmy dowiezieni pod cmentarny mur i wieniec zaległ na chodniku w oczekiwaniu na swój czas. Każdy się nas patrzył. Schodziliśmy się. Znani sobie i nieznani.
Kwadrans przed początkiem weszliśmy do kościoła, wieniec trafił na swoje miejsce. Była trumna a nie urna.
Ludzi był cały kościół. Byli Robert i Jerzy z rodzinami. Małgosia z Witkiem, lekarz domowy, znajomi z Mierzei. Lesio został wypatrzony. Pewnie jeszcze wiele osób o których słyszeliśmy a ich nie znamy z twarzy.
Ksiądz poleciał wikipedią, ktoś mu kilka zdań dopisał. Wpadki nie było.
Potem spacer do grobu. Pogoda była fantastyczna, ktoś zadbał. Całe szczęście nikt nie przemawiał. Na koniec Jerzy podziękował ludziom za przyjście.
* * *
Kto czytał ostatnią część autobiografii "Okropności", ten wie, że to Alicja była pierwsza. Że wcale nie umarła, tylko pojechała do sanatorium w Szwajcarii. I że jest z nią utrudniony kontakt. Niemożliwy.
Wśród układanych na grobie wieńców, blisko stałam, zobaczyłam wieniec ze złotymi wstążkami, na końcu prawej wstążki doczytałam "... Szwajcarii"
Więc inni też mają nadzieję, że Gurua tylko pojechała do sanatorium ???
Że to, co widziały moje oczy, to tylko sztafaż ?
Bo widoki miałam raczej okropne.
taki
i taki
O nie! To ja już wolę to niedostępne szwajcarskie sanatorium!
* * *
Nie wszyscy wielbiciele Guruy przyjechali. Ale o 14 wszyscy byli na posterunku. Ktoś siedział na Schodach Hiszpańskich z lampką czerwonego wina. W Krakowie ktoś zapalił 2 czerwone świece. Duńskie. Niedymiące.
ps.
Jak każdy, kto udaje się do Szwajcarii - doczekała się Gurua już swojego Alfabetu .
Link jest w wyrazie "Alfabetu" w poprzednim zdaniu ;-)
peesu vitaliowego nie będzie
tyle tylko, że jest ok
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ela61
18 października 2013, 16:53dziękuję za ten wpis....
barbra1976
18 października 2013, 10:35no i zmoczylas mi oczy. i uklulas w serce. klepsydra paskudna. za to chmielowskie sie nadaje, w koncu piwo;)
renianh
17 października 2013, 23:40Dziękuję za ta relacje .
DuzaPanna
17 października 2013, 23:23no ale jak praca zabija skoro jest fascynująca, interesująca, codziennie z nowymi wyzwaniami, a wyzwania są intelekutalne poprzeplatane ze społecznymi, bo ktoś czeka i nie wie, że ktoś wie, ale nie powie, bo nie wie, że ktoś czeka. a ja to widzę, i wtrążalam się z butami w to czekanie i obsługuję cudze problemy, i nie mam czasu na swoje, ale jak nie obsłużę tych cudzych, to moje też pójda na dno. i za dużo widzę, i za dużo robię, bo wszędzie jest potrzeba, a zazwyczaj robię dobrze i wszyscy się przyzwyczaili, że robię dobrze, choć szczęśliwie nie wszyscy uważają, że powinnam robić tak dużo, i szefostwo się martwi i każe dzielić zadania, ale jak myślimy jak podzielić zadania, to okazuje się to nie takie proste. i szefostwo docenia, samo z siebie kasą sypie, bo ja durna nie mam czasu, żeby nadgodziny wpisać, i wysyła szefostwo na konferencje, co ja cichaczem marzyłam, że może kiedyś kiedyś będę miała szansę pojechać, a tu hop, po 3 m-cach pracy wysyłają, i z prezesem i z dyrektorem, i czuję się ważna, i trudna do zastąpienia, i doceniona, i zmęczona :) Wiec teraz (znów) uczę się życ z tym, że tyle ile uda mi się zrobć w 8h to jest doładnie tyle ile powinnam zrobić i że więcej po prostu nie da się. No chyba, że zdarzają się sytuacje wyjątkowe, ale zdeycdowanie powinnam zaostrzyć wymagania na wyjątkowość. no to się nagadałam :) ale pracę mam fajną. ale obiecuję trochę odpuścić :)
fiona.smutna
17 października 2013, 19:51jakbym tam była.....dziękuję, że zechciałaś się podzielić....
nika2002
17 października 2013, 18:32Dziękuję!
zoykaa
17 października 2013, 17:53i po co kazesz mi buczec?????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!bo sie rozbuczalam
Nattina
17 października 2013, 17:26ja też dziękuję za wspomnienie i zdjęcia...
christii
17 października 2013, 16:52Dziękuję Jolu....
frodobeat
17 października 2013, 16:31Dziękuję za wspomnienie.
Milly40
17 października 2013, 14:17Napisze ci na priv.
baja1953
17 października 2013, 13:12Podoba mi się cały alfabet, a najbardziej to, że bez podpowiedzi wiedziałabym w większości przypadków skąd cytat pochodzi...:)) Niektóre książki przeczytałam z większym ogniem, inne z mniejszym, do niektórych wracam rzadko ( np "Wyścigi", "Florencja", "Gwałt"), inne znam niemal na pamięć...:)
rose80
17 października 2013, 13:03Taaa, ja również dziękuję. Gdybym mogła przyjechałabym, ale nie mogłam. Może to lepiej. Bo widoki ... b/k. Ja myślę, że Szwajcaria to jest dobry trop i tor, tak chce myśleć...
baja1953
17 października 2013, 12:29Jolu, dziękuję...Nie było mnie w Warszawie, dzięki Tobie: byłam.Dziękuję. Na wszystkie Twoje pytania znam odpowiedzi, w końcu czytam, więc wiem... Dziękuję...