Cześć!
To znowu ja.. 3 lub 4 tydzień diety. Idziemy do przodu. Raz lepiej, raz trochę wolniej. Łatwo nie jest, ale przecież nikt tego nie obiecywał. W każdym razie postępy są, a to chyba najbardziej się liczy. Tak jak pisałam już wcześniej, waga nie jest dla mnie aż tak istotna jak poprawa lub też zmiana nawyków. Regularne picie wody staje się już powoli moim przyzwyczajeniem, a przyznam się że do tej pory był to mój największy grzech. Obserwuję pozytywne zmiany, które zaczynają wpływać na jakość mojego życia - lepsze planowanie czasu (bo pomimo bardzo prostych i szybkich przepisów nadal potrzebna jest chwila na przygotowanie posiłków), więcej energii, etc. No i najważniejsze... nadchodzi wiosna! A co może być lepszego niż pierwsze cieplejsze dni i promienie słońca ogrzewające nasze policzki? Doskonała motywacja do dalszych zmian. Nie uważacie?
Trzymam kciuki za wszystkich walczących ze swoimi słabościami. Nie dajmy się im...na końcu tej drogi jest coś niezwykle ważnego...SATYSFAKCJA, że my tego dokonaliśmy.
Powodzenia!