Staję na wagę nieużywaną od dłuższego czasu i nagle .. SZOK. No bo jak to. Faktycznie ostatnio pozwoliłam sobie podjadać, a seriale były sporo ciekawsze od jakiegokolwiek ruchu no ale 67 kg?? Przy moim marnym wzroście krasnala w kapeluszu - ledwo 163cm czarnowłosego człowieka. Na pewno coś z wagą jest nie tak. Schodzę, głeboki wdech i wchodzę znów, tym razem z zamkniętymi oczami. W myślach robię szybki przegląd swoich ostatnich "grzeszków" - fakt, przybyło ich ostatnio. Boję się otworzyć oczu - no ale przecież kiedyś trzeba, przecież nie będę stała tak wieczność. Jedno oko, drugie, szybki spojrzenie na wagę i.. kurde, bez zmian. 67 kg. Czas przełknąć gorzką pigułkę prawdy - przytyło mi się. I co prawda ostatnio pije hektolitry kawy zamiast śniadania, później szybki obiad na mieście i ok. 21 uczta - potężna kolacja. A później płacz i wstyd na wadzę.
I niby w sukienkach zaczął odstawać brzuszek, spodnie uwierać, a chłopak nieśmiało wspominał w żartach, że "troszkę mnie więcej". Zbywałam, ignorowałam. No ale nic - idę po centymetr, nie ma co ufać ślepo kilogramom. Mierzę, zapisuję i OD DZISIAJ zaczynam brać się za siebie. Najpierw lekkostrawne śniadanie, mała kolacja i aktywność co drugi dzień. Hula hop zamówione, orbitrek do odebrania w weekend. Potrzebuje tego pamiętnika tutaj jako samoistnej motywacji - zaczynałam już x razy. Teraz chcę w końcu ze skutkiem. Także idę szukać kobiet, które będą moją inspiracją, a tym, które zaczynają przygodę ze mną od dzisiaj .. - trzymam kciuki, Sylwester już niedługo ;)
Waga : 67 kg
Udo : 58 cm
Brzuszek : 94 cm
Talia : 86 cm