Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

wolna, zadowolona i szczesliwa

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1102
Komentarzy: 9
Założony: 20 maja 2013
Ostatni wpis: 18 czerwca 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
katerinaz

kobieta, 45 lat, Warszawa

168 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 czerwca 2013 , Skomentuj

kiedy tak na dworze ciemno,
człowiek raczej by się zdrzemnął
zamiast siedzieć znowu w pracy.
na wagary, hej, rodacy!
 
rzućcie w diabły swe laptopy,
chwyćcie piwo, łapcie chłopy,
krótka kiecka, obcas wielki
pociągnijcie łyk z butelki
 
chwiejnym krokiem w oku z błyskiem
z roześmianym w kółko pyskiem
ruszcie dumnie na stolice,
przecząc wszelkiej swej logice.
 
lecz logika jak już wiecie
nie jest najważniejsza w świecie,
wiec odpuśćcie ją bez smutku
sobie od dziś powolutku.
 
bo logika, coż tu kryć,
mocno nie pozwala żyć!
dajcie sobie nieco luzu
i odkopcie z życia gruzu ;)

12 czerwca 2013 , Skomentuj

"Klęska jest jedynie okazją do inteligentniejszego początku" H. Ford

Wielka prawda. Jest pięknie i optymistycznie aż do... pierwszej wpadki.. I dopiero teraz następuje prawdziwy sprawdzian. Jak się zachować? Poddać się? Trawić wyrzutami sumienia? Czy po prostu sobie powiedzieć: "No trudno, błędy się zdarzają. Nie ja pierwsza, nie ostatnia. Spróbuję znowu."

Pół roku ciężkiej pracy, a potem atak... Koszmar.. Koszmar? No, nie taki koszmar. Na pół roku tylko jeden raz, kiedy wcześniej bywało kilka razy jednego dnia... To nadal sukces :) 

Ważne żeby zrozumieć, dlaczego tak się stało. Po tak długiej abstynencji to dużo łatwiejsze niż "w ciągu", bo wtedy prowokuje praktycznie wszystko i w chory sposób wszystko się nagle wiąże ze wszystkim.

Tym razem tak nie było. Sprawa jest jasna. To nadal mój niepoukładany do końca związek. Rozeszliśmy się, zeszliśmy, wiele przeszliśmy... Jednak nadal coś jest nie tak. W jego zachowaniu? W mojej głowie? Chyba tu i tu, chociaż własna głowa bardziej mnie obchodzi. Sprawa stała się jasna... jak nie przeskoczysz, obejdź. Oby tym razem skutecznie i wreszcie tą, co trzeba drogą :)

Więc, jeśli się potkniesz, nie obwiniaj się, tylko sprawdź, co zawaliło Ci drogę... i... wyciągnij odpowiednie wnioski... i po prostu idź dalej :) Tak właśnie zrobię!

29 maja 2013 , Skomentuj

 
zamiast wkącie wciaż się kryć
zacznij jedna z drugą żyć :)
i kazda w swoim temacie
niech zdejmuje z glowy gacie
albo czarne okulary
i niech zrobi czary-mary
odczaruje przekonania
ktore psuja jej sniadania
i wieczory i obiady
z glowy wygna darmozjady-
czyli mysli co ja żrą
co jej wartość siebie gną
niech zrobi sobie rachunek
niech nastroi w glowie tuner
na te fale ktore wznosza
ktore na swiat az sie prosza
znajdz nas, znajdz nas i pokochaj
ciesz sie, skacz i juz nie szlochaj
kup sobie rozowa kiecke
wejdz na gore, porzuc nieckę
niech w dolinie pozostana
co psychike rozorana
maja na wlasne zyczenie
a ty stawiasz na wznoszenie
na wyzyny mozliwosci
sie a nie prochnienie kosci
co niechybnie cie dopadnie
nie, gdy czlek z wysoka spadnie,
lecz gdy siedzi w jednej dziurze
majac nad swa glowa burze
to nie ruszy sie ni piedzi
choc ku temu cos go swedzi
jesli takich masz w swym zyciu
zakop ich zeby w ukryciu
przed oczami twymi zyli
tam do woli sie foszyli
my tu mamy partię nową
w ktorej będąc odlotową
zołzą, babą czy kobitą
jesteś PARTIĄ znakomitą!!!

27 maja 2013 , Komentarze (1)

Nie, nie zamierzam rozciągać nad Wami parasola strachu. Bu, bu ,buuuu... straszy bulimia. Wypadną Wam włosy, połamią się paznokcie, dostaniecie arytmii serca, spadnie odporność organizmu... ale to wszystko już na pewno wiecie. I co? Co zmieniła ta wiedza w Waszym życiu? Nic, kompletnie nic!  Włosy można inaczej uczesać, paznokcie pomalować a serce nadal bije, więc o co ten krzyk?<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Nie o to... Chodzi o to, jak się Wam żyje na co dzień. Ile radości i zadowolenia jest w Waszym życiu. Ile satysfakcji z niego czerpiecie? Jesteście zadowolone z siebie? Lubicie siebie? Lubicie innych? Wiecie, co się dzieje w Waszych głowach? Wiecie, co Was napawa strachem a co przyprawia o łzy radości? Idę o zakład, że nie macie zielonego pojęcia!!!!! Oczywiście, wydaje się Wam, że w pełni kontrolujecie swoje życie. Ale jak możecie je kontrolować, skoro nie kontrolujecie się  już 10 minut po obiedzie? Co wtedy robicie? biegniecie do łazienki. A jak jesteście na tyle silne, by tam nie pójść? Jesteście załamane swoją słabą wolą i macie wyrzuty sumienia, które bardzo regularnie odreagowujecie na wszystkich dookoła. No, trzeba przyznać, pełna kontrola ;) He, he... znam z autopsji.

A co robię teraz? Po obiedzie jem deser albo wypijam kieliszek wina, albo...,o zgrozo, i jedno i drugie!  Potem idę na spacer, spotykam się z przyjaciółką albo czytam książkę. I wiecie co? Potrafię się na tym wszystkim w 100% skoncentrować, bo temat obiadu kończy się dla mnie wraz ze wstaniem od stołu. Rany, jakie to jest piękne!!!!

Wredne, co piszę? Tylko prawdziwe. Szkoda czasu na „pierdolety” i mydlenie sobie oczu. Jeśli czytacie kolejny wpis, wygląda na to, że jesteście gotowe na zmianę, bo pierwszy impuls musi być w Was. Osobiście, szkoda by mi było czasu na rozważania teoretyczne. Dlatego też nie będzie nic o potencjalnych chorobach, zdrowych dietach ani cudownych uzdrowieniach. Powiem Wam jedno, a jest to klucz do wszystkiego: Mój mózg przestał być już polem bitwy.

23 maja 2013 , Komentarze (2)

To, co piszę, brzmi jak science-fiction? Nie ma tu ani „sajens” ani fikcji. Nie opieram się na literaturze fachowej ani badaniach laboratoryjnych (jedynym laboratorium był mój własny dom). Nie tworzę też fikcji, gdyż wszystko, co tu znajdziecie, przeżyłam i przetestowałam na własnej skórze. Co najważniejsze, przeżyłam i wygrałam ;) Jestem chodzącym dowodem na to, że można sobie poradzić. Więc zaradźmy. <?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Ajm redy tu goł! Do roboty!

Opiszę potem pokrótce swoją historię. Nie chce się na niej skupiać, ponieważ nie ma ona znaczenia. Chcę, żebyście miały ogólny zarys tego, z czym się zmagałam, kiedy i jak przyszła do mnie moja bulimia. Jednocześnie pragnę, abyście zrozumiały, że nie jesteście same. Wiele innych bulimiczek chodzi po tym świecie, co już zresztą wiemy dzięki vitalii. To prawda, że szukanie grup wsparcia, sensownych forum, na którym ludzie mówią o tym, jak wyjść z choroby, portali, organizacji NGO, telefonów zaufania zajęło mi naprawdę dużo czasu. Rezultat nie był olśniewający. Wręcz smutny. Mizernie, naprawdę, mizernie... Polski FB milczy, tematu nie ma!

Czy to znaczy, że jesteście inne? Nie. To tylko znaczy, że poziom świadomości w naszym kraju to mniej niż zero... Możecie więc stać na balkonie i krzyczeć od rana do wieczora, że macie bulimię, a jedyne, co Was spotka to mandat za zakłócanie spokoju. Przetestowałam (może nie dosłownie). Jeżeli powiecie komuś „Mam bulimię”, to: 1) nie powie nic, bo nie ma pojęcia, o czym mówisz. Może to imię nowej kotki... a może nie...?; 2) powie, że bardzo mu przykro i zaproponuje od razu coś do jedzenia, gdyż pomyli bulimię z anoreksją (ale to i tak nieźle, tzw. wyższy poziom świadomości, że istnieje coś takiego jak dysfunkcja zw. z jedzeniem); 3) znowu nic nie powie ani teraz (nie wie, co to) ani później (bo chociaż sprawdził w necie, o co chodzi, nie ma pojęcia, jak spożytkować tę wiedzę. „Jak z taką osobą rozmawiać, żeby jej nie urazić albo nie pogorszyć jej stanu? Bardzo się martwię, ale lepiej udawać, że temat nie istnieje. Jeśli będzie chciała, to sama do niego wróci...” Jednak sama wiesz, że już nigdy nie będziesz o tym rozmawiać z delikwentem). Dopiero, kiedy powiesz: „Podjęłam decyzję i rozpoczęłam leczenie”, wszystkie te milczki, które tak naprawdę są Wam bardzo życzliwe, odetchną z ulgą i nagle rozwiąże im się język. Będą dumni i bardzo szczęśliwi, że mieli szansę przyczynić się do uratowania Waszego życia, bo w takich kategoriach rozpatruję walkę z tą chorobą. Nagle się okaże, że wokół was jest mnóstwo wsparcia i dobrej energii. Jednak to Wy, nie nikt inny jesteście odpowiedzialne za jakość swojego życia. Nikt inny, tylko Wy pewnego dnia wymiotłyście całą lodówkę i wsadziłyście sobie palec w gardło. Nie zrobiła tego matka, ojciec, szkoła.. Dopóki nie przejmiecie odpowiedzialności za siebie, nie łudźmy się, nie wyjdziecie z tego.

Ja się wpakowałam w to gówno, to ja muszę się teraz wydostać na powierzchnię.

21 maja 2013 , Komentarze (2)

Bardzo chciałam, żeby od początku było pozytywnie... Hej, patrz! Wszystko jest możliwe! Bo jest ;) Jednak, chyba same rozumiecie, że ten początek nie będzie tak wesoły, ponieważ zaczyna się w niewesołym punkcie. Ale mam prośbę. Mimo wszystko, myślcie już o rezultacie, o tym, co będzie.  Już dziś wyobraźcie sobie życie bez nałogu, co będziecie robić, jak wyglądać, jak spędzać czas i z kim. Tak, bulimia to nałóg i nie ma co się oszukiwać, Drogie Panie. Piszę „Panie”, gdyż podejrzewam, iż głównie one będą czytelniczkami tej książki. Oczywiście, Szanownych Panów również witam serdecznie ;) Jeśli to czytacie, to , albo macie problemy, albo chcecie zrozumieć swoje kobiety, a to już połowa sukcesu tak  czy tak. Gratuluję!<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Bulimia to nałóg. Smutne? Nie do końca... Nałóg, jak to nałóg, można z nim skończyć! Kolejna dobra wiadomość: z bulimią można skończyć na zawsze! Alkoholikiem jest się do końca życia, bulimikiem nie. Wystarczy wrócić do równowagi. To zarówno bardzo trudne jak i bardzo proste. Wystarczy znaleźć drogę do siebie. Czasem bywa to bardzo długa i kręta droga, czasem prosta i szeroka jak autostrada. Uwaga! Niczego, co piszę, nie popieram żadnymi badaniami. Błąd, wszystko, co tu piszę, popieram badaniami jednego okazu. Jest to studium przypadku, czyli mnie. Piszę o sobie oczami laika, proszę więc nie zarzucać mi braków merytorycznych, gdyż uprzedzałam lojalnie ;).

Wróćmy jednak do tematu. Nie czuję się już bulimiczką. Jem normalnie, czasem jem za dużo, jak mam ochotę albo jestem baaardzo głodna albo jestem u cioci na imieninach. Jak statystyczna Polka ;) Nie stosuję żadnych diet ani przeczyszczeń, nie wymiotuję. Co ważniejsze, nie mam już takiej potrzeby. To się już nie czai w mojej głowie. Akceptuję siebie i akceptuję swoją wagę, a nie jestem modelką (przy wzroście 168 cm ważę 65 kg, a faceci i tak się za mną oglądają). Powiedziałam bulimii „a dieu!”.

Kolejna dobra wiadomość: kiedy sprzeciwicie się bulimii, Wasze życie zacznie się zmieniać od razu! Od razu na lepsze, gdyż komfort życia zacznie się podnosić natychmiast. Zaczniecie życzliwiej spoglądać na siebie i na innych. Jedzenie będzie sprawiać prawdziwą przyjemność, bo nie będziecie czuć potem wyrzutów sumienia. Kiedy zaczniecie rozumieć siebie, znajdziecie milion lepszych sposobów, by poprawić sobie humor, by się dowartościować, niż wymiatanie całej lodówki. Poza tym poprawi się Wasz stan konta. Na ile świetnych rzeczy wreszcie sobie pozwolicie! Nie miałam pojęcia, jakie sumy pieniędzy wyciekają mi przez palce! Wszystkie w restauracjach, sklepach spożywczych i w supermarketach. Teraz, proszę, pod koniec miesiąca na koncie potrafi nadal grzecznie leżeć kilkaset złotych.

Każda z tych rzeczy wprawia mnie w zachwyt! Wydaje się Wam, że jestem nadmiernie pobudzona albo po prostu walnięta? Oj jestem pobudzona, bo tyle wspaniałych rzeczy się właśnie dzieje w moim życiu i to tylko dzięki mnie samej! Więc kolejna informacja: to, czy wrócicie do bulimii, czy pożegnacie ją na zawsze, zależy tylko od Was. Nie od „niedobrych” rodziców, nie od faceta ani przyjaciół, którzy albo nic nie wiedzą, albo Was nie wspierają... A przecież powinni! Bzdura... Nikt niczego nie musi dla Was robić. Zadbajcie o siebie, nikt tego za Was nie zrobi... I to kolejna dobra wiadomość! Sterujecie wszystkim, jesteście kapitanem drużyny, reszta- to wsparcie. Twoi rodzice, przyjaciółki, facet to Wasz team. Wy wydajecie rozkazy! Wy tu rządzicie, Drogie Panie!

 Nie masz nikogo? Żaden dramat! Pisz do mnie. Jak widzisz, cały czas klepię w klawiaturę. Chętnie poklepię po ramieniu i Ciebie ;) Zainwestowałam w hybrydę, więc paznokci nie połamię.

21 maja 2013 , Skomentuj

coz to straszna za obsesja
ze kobiety piekne mlode
nie zwazajac na urode
swa sie smuca, coz za presja
 
dajcie spokoj, wezcie zycie
w swoje rece a nie cudze
przeciez tylko sie nie łudze
mozna wszystko, wierze skrycie
 
odkryj w sobie moc ogromna
ktora powie ci nareszcie
ciescie sie dziewczyno cieszcie
zes jest do dobrego skłonną
 
olej wszystkie smutne gadki
krytykanta co jest w srodku
przestan jadac jak na spodku
i za male nosic szmatki
 
daj swej glowie troche luzu
i daj sercu tez wytchnienie
spelnij jakies swe marzenie
i miej serce zamiast gruzu
 
bo gruz tylko zostal w duszy
kiedy ty nie kochasz siebie
bedziesz miala tak jak w niebie
niech ci dotrze to przez uszy
 
i do glowy i do serca
i do uda i do brzucha
niech twoj instynkt ciebie slucha
niech nad toba sie nie zneca
 
nie zalezysz od wszechswiata
wszystko zalezy od ciebie
tylko uwierz damo w siebie
nie rob sama z siebie kata

20 maja 2013 , Komentarze (4)

coz to za dzien, ze od rana
jestem nadal tak zmeczona
nawet kawa mi wzmocniona
nie pomoze rozmemłanam
 
nadal mocno coz poradzic
co ja moge teraz poczac
nie chce ja na laurach spoczac
ani swej maksymy zdradzic
 
ze kto nawet znajdzie droge
ale siadzie nan okrakiem
to dostanie fige z makiem
bo nie ruszy w nia nieboge
 
grajac wiecznie, narzekanie
na tapecie ciagle majac
i na drobne rozmieniajac
nasze tutaj przebywanie
 
wiec rusz tylek, rusz dupencje
bys maruda ta nie byla
jeslis nieco tez przytyla
co z tego, wymysl intencje
 
bys wesolo i z pazurem
zyciu wciaz puszczala oczko
bys zawsze toczka za toczką
krecila biodrem, że sznurem
 
za obcasem pod obcasem
chlopow sciele sie niemalo
a ty jakby nic nie stalo
sie idziesz gorą i lasem
 
 tutaj oczko podmalujesz
dasz sobie zrobic paznokcie
bo ci niepotrzebne łokcie
wzrok twoj lody rozlamuje
 
spojrz wiec lustro moja mila
jak ci dobrze jest w twoym stroju
jakie swiatko ty w pokoju
rozniecasz. tys to sprawila
 
ze jest dobrze, ze radosnie
ze wszyscy rozanieleni
ze wokol mnostwo zieleni
ze lato jest wnet po wiosnie
 
jakos skonczyc dzis nie moge
ale co tam bo panowie
maja konczyc, co sie zowie
ja tylko wskazuje droge ;)))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.