Wczoraj mój mały syneczek miał zabieg usunięcia trzeciego migdała. Mały był usypiany u mnie na rękach. Okropne doświadczenie i przeżycie. Jak mi go przynieśli po zabiegu już wybudzonego, plującego krwią w ostatniej chwili zdążyłam go przekazać Pią. Zemdlałam. Nie wiem, czy to dlatego, że cały dzień nic nie jadłam z nerwów, czy ten widok tak na mnie podziałał, czy jedno i drugie. Dziś Fifi doszedł do siebie, nie pamięta co było wczoraj, a ja ja nadal psychicznie rozwalona. Ryczę bez przerwy. Czemu? Nie wiem.
Popołudniu zebrałam się w sobie i zrobiłam 3/4 skalpela. Nagle zrobiło mi się słabo, mroczki przed oczami i poczułam, że zaraz znowu odjadę. Nie mogłam do tego dopuścić, bo jestem sama z dzieckiem. Dietę trzymam. Narazie, ale mam ochotę rzucić się na pizzę.
Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy dzień.
fuksja1218
10 lipca 2017, 13:00Jak mój starszy miał wycinane migdały to sie też tak zachowywałam ale jak młodszy miał w przeciągu roku 2 operacja po 5h każda to wtedy te migdały wydały mi sie błachostką, ale teraz młodszego znowu czeka usypianie i znów stres :(
mudid
30 czerwca 2017, 10:17Ja cierpię równie mocno, gdy mój mały szkrab cierpi, a jak pierwszy raz uderzył się tak, że z buzi poleciała mu krew to spanikowałam. Wcale się nie dziwię, że tak zareagowałaś. Chociaż z drugiej strony może zacznij sobie mierzyć ciśnienie, gdy tak słabo się czujesz. Moja mama ma epizody omdleń i jest to o tyle niebezpieczne, że może upaść i o coś się uderzyć głową. Radziłabym też zrobić sobie badania krwi, bo może czegoś Ci brakuje. Generalnie nie lekceważ tego objawu. Acha... i pamiętaj żeby zjeść posiłek tak ok 1,5-1h przed wysiłkiem fizycznym.