Dziś nie ćwiczę. Jesteśmy z Fifim sami w domu, a ja czuję się słaba. Ciśnienie w normie, podejrzewam, że cały czas przeżywam jego zabieg. Samo pilnowanie, by nie stawał na głowie, nie robił fikołków, nie biegał, nie skakał kosztuje mnie dużo nerwów i cierpliwości. Próbowałam mu tłumaczyć, że jest po operacji, że nie może, ale mój trzylatek ma tyle energii i pomysłów, że co chwilę zapomina, że mu nie wolno tego i owego.
Co więcej, Młody zażyczył sobie dzisiaj pizzę na obiad! Ja na pizzę miałam ochotę od dawna więc zamówiliśmy. Fifi zjadł kawałek, ja dwa kawałki, resztę Pią wziął do pracy, żeby mnie nie kusiło. Mam nadzieję, że jakoś radykalnie nie odbije się to na mojej wadze.