Witajcie!
Dziękuję za tyle pozytywnych słów wsparcia pod pierwszym wpisem! Już zapomniałam jak potrafią one zmotywować.
Wczorajszy dzień minął dosyć produktywnie. Oprócz standardowego sprzątania doszła jeszcze produkcja słoików. Tym razem robiłyśmy z mamą ogórki zakąskowe. Podobno są świetne, ale to nam przyjdzie ocenić dopiero za 2-3 dni. Koleżanka z mojej pracy się zachwycała :) Później miałam chwilę dla siebie, którą oczywiście spędziłam na czytaniu książki. W międzyczasie zrobiłam też dla siebie i siostry obiad - gotowana rybka w pomidorowym sosie z pokrojonymi ziemniakami, które wcześniej oprószyłam solą i słodką papryką. Wyszło naprawdę dobre ;) Wieczorem przyjechał D. i poszliśmy na krótki spacer, po którym usiedliśmy na schodach i gadaliśmy tak chyba do 23. Mojej siostrze nagle zachciało się jechać na dyskotekę, więc ją zawieźliśmy, a potem o 2:00 telefon, że już chce wracać do domu :) Na szczęście nie spaliśmy jeszcze, więc szybko zwlekliśmy się z łóżka i znowu wielka wyprawa :) Nawet nie chciało mi się ubierać i pojechałam w pidżamie ;p
Dzisiaj niedziela, co oznacza, że mogłam się porządnie wyspać. Wstałam po 9 lecz niestety nie zostałam obudzona promieniami słońca rodem z filmowych poranków, gdzie w tle letni wietrzyk delikatnie muskałby firanki, wprawiając je w poranny taniec... Zamiast tego czułam, jakby ktoś mój brzuch potraktował wielkim kamieniem zrzuconym z drugiego piętra. Tak, to był jeden z tych poranków, gdzie wita cię pierwszy dzień okresu ;p
Teraz D. pojechał do swojego domu nieco się ogarnąć, bo o 14 ma pogrzeb od jakiś bliskich znajomych. Do 16 mam więc chwile dla siebie, bo później przyjedzie po mnie i jedziemy dla niego. Mam więc w planach zrobić sobie jakiś obiad, wykąpać się i dokończyć czytanie książki, bo zostało mi ostatnie paredziesiąt stron. I może uda mi się jeszcze ogarnąć nieco kuchnie i łazienkę :)
Jeśli chodzi o wagę to wynik 86,4 kg został odnotowany w poniedziałek 30 lipca. Wczoraj weszłam na wagę i pokazała ona 85,2! Więc jest spadek! ♥ Następne ważenie planuje w sobotę, dzisiaj i przez kolejne dni nawet nie będzie sensu wchodzić na wagę. Póki co stawiam na jedzenie, ale oczywiście aktywność fizyczna też będzie musiała stać się już wkrótce nieodłącznym elementem codzienności. Niby zleciał mi kilogram, ale już się czuję taka lżejsza... wszędzie. Już się nie mogę doczekać kolejnych spadków :)
Do następnego!