Noszzz strasznie się rano oburzyłam, prawie załamałamjednak ostatecznie olałam! A co?? a moje poranne ważenie... Taki dziś miałam rano cudowny nastrój i nie pohamowaną pewność siebie, że postanowiłam się zważyć. Wchodzę sobie pewnym krokiem na wagę, gęba uśmiechnięta, patrzę i czekam na powalający wynik i kurwa tak mnie powalił, że z wrażenia i niedowierzania łaziłam po całym mieszkaniu sprawdzając czy czasem podłoga w łazience nie ma silniejszej grawitacji czy cuśśśśś?!!!!! Ale nieeeeee PRZYWALIŁAM 2 KILOSY jak w mordę strzelił!!!
64,5 !!!ooo takk, no normalnie miód na moje serce i grubą dupę
Gdyby nie okres to pewnie bym jeszcze w to uwierzyła i oddała się w ramiona czarnej rozpaczy.
Leję na to (że tak się wyrażę..) Wiem, że nabrałam wody i wiem, że za parę dni waga pokażę 61-60, NIE MA INNEJ OPCJI!!!
btw. okresu jeszcze nie ma... oczami wyobraźni oczywiście jestem już przyszłą matką, ale pewnie jak zwykle mój organizm robi mnie w ciula. Czekam...
Co do walentynek to był szał macicy na ulicy.
Bardzo smacznie, bardzo tanecznie i bardzo %%%%
Uciekam poczytać co Was?
Buziaki!
UlaSB
17 lutego 2015, 00:08Hahah, masz fajny styl pisania :D Fajnie, że mimo wszystko nie tracisz pogody ducha ^^ NIe martw się, niedługo cyferki będa mniejsze :) Buziaki!
Martine88
17 lutego 2015, 11:20Dzięki Mała :* Muszą bo inaczej szlag mnie trafi! Buźka! :)
Caandyy
16 lutego 2015, 21:37Też miałam rano ochotę pierdyknąć wagę przez balkon wrrr! U mnie dziś 64,8 ;(