Nikomu nie życzę takich świąt jak moje tegoroczne.
Ale i to nie przeszkodziło mi w żarciu.
Choćby nie wiem co się działo, aby świat mógł powrócić do swojego normalnego stanu zaraz po przewróceniu go do góry nogami, należy zacząć myśleć o odchudzaniu.
Teraz to jest mi NIEDOBRZE, ciężko i ogólnie do porzygu. To ciekawy mózgowy myk, że przy parodniowo rozpychanym żołądku czujemy się o 80% mniej atrakcyjni. Ja się kurde czuję o 100% mniej. Kupię sobie karnet na siłownię :D W końcu sport to nie tylko odchudzanie, ale i relax.
A tymczasem z 'miłą chęcią' zrobię sobie aerobik domowy, postaram się nie zrzygać a potem idziem do kina, wyrwać się z tego świata żałoby.
kachnienka
30 grudnia 2012, 12:42Brzoza do sójki, brzoza do sójki - mam nadzeje, ze twój świat wróci do normalności (czymkolwiek by ona nie była) tymczasem tradycyjnie już też zaczynam poświateczną dietę 1 stycznia bo czuje sie o jakies 200% mniej atrakcyjna,masakra -.-'