Tak więc mloszka jest już niemalże przy mecie tworzenia idiotycznych "naukowych" prac semestralnych. (w związku z tym zamiast pisać tę ostatnią, o pierwszej w nocy przypomniało mi się, że mam cudowny pamiętnik na vitalii :D).
O dziwo wcale nie jestem aż taka pozajmowana, jak mi się do tej pory wydawało :> praca... studia... , a ja jeszcze znajdę czas żeby pozawalać jakieś obowiązki, pożreć ponad miarę i pojęczeć, że chyba mi się nudzi. Ja nawet wiem co było przyczyną takiego zakrzywionego stanu rzeczy. Moje zakochaństwo. Przez ostatnie pól roku (kurde, szybko zleciało) świata poza obiektem swoich westchnień przecież nie widziałam (obawiam się że trochę dalej tak jest mimo że silę się na zołzowatość). Teraz obiekt westchnień pisze licencjata , to mloszka musi się trochę opanować. Uroczyście informuję, że przejrzałam na oczy i nie dopuszczę do powtórki z rozrywki i niczego ani nikogo zaniedbywać nie będę na poczet zakochaństwa ;p
Odwołuję również wszystkie swoje patologiczne wpisy ze jestem taka chuda i niby ważę 63 kg (la-la-la) było minęło ;p Teraz jest ok 66 kg... ale za to mam karnet na siłownię :D
W każdym razie, drodzy Państwo - trzeba nad sobą pracować! Wielki, katorżniczy come-back sobie planuję :D hmm jakiś cel - 60 kg na lato!!! I fajny tyłek (taki jędrny :D)
BTW. Nauczę się do cholery trochę gotować cel pierwszy -> upiec coś z mrożonego ciasta francuskiego.To musi być przecież banalnie proste (?)
Hebe34
16 lutego 2013, 16:46Hahah -D Mloszka pojawiasz się i znikasz .... Już prawie o Tobie zapomniałam ;-) z podobną do twojej waga walcze...bezskutecznie ;-( Pozdrawiam
sasetkaa1
22 stycznia 2013, 03:17heheh, końcówka tego wpisu mnie rozwaliła :D musisz być wesołą osóbką, pozdrawiam :) powodzenia! :)