Powiedzmy sobie szczerze. Mogę odmówić sobie wszystkiego ale gdy w kuchni pojawia się... uwaga... blok czekoladowy to koniec. Tak. Zażarłam. 3 małe łyżeczki jeszcze nie zastygniętej masy. Nie żałuję. Ani trochę.
Dobra. Przejeździłam dodatkowe 20 min na rowerku stacjonarnym, ale uwierzcie pierwszy raz od dłuższego czasu uświadomiłam sobie, że w pełni kontroluję to co jem. Nie mam wyrzutów, że zjadłam (rok temu byłby to pretekst do rzucenia diety, bo przecież jak to tak podżerać...) a co najlepsze... nie czuję potrzeby aby się nażreć jak mała (w sumie to całkiem spora) świnka.
Tyle :)
Wytrwałości!