Pierwszy spokojny weekend od wakacji. Naprawdę, tak to zawsze się coś działo... wyjście ze znajomymi, znajomi przyjeżdżają do mnie, wyjazdy w Polskę, koncert, dyskoteka, zjazdy rodzinne... A przy tym tłuste, niezdrowe jedzenie i alkohol. To mój pierwszy weekend, który chcę spędzić FIT. Nie jest to wyzwanie. Cieszy mnie to :)
Piątek jest mało kaloryczny, i od 16:30 dzisiaj nie jem. Chcę zrobić mały "szok" organizmowi, ale spokojnie, tylko jednorazowy i tylko do 7:30 może 8:30.
Choć będę znowu na "obiadkach mamusi" to chcę się zmieścić w zapotrzebowaniu kalorycznym w ten weekend. Chcę się uczyć jeść to co chcę, to co mi smakuje ale w odpowiednich ilościach. Niestety często wygląda to tak, że jak już się do czegoś przyssę to nie mogę się od tego oderwać :D
Piątek dzisiaj bez ćwiczeń, jestem w swoim mieście rodzinnym, więc nie mam jak tutaj trenować, bo mam wykupiony karnet na siłownie w mieście gdzie studiuję. Poza tym dzisiaj nie było kiedy... dopiero co skończyłam robić sobie paznokcie i chciałabym się wyspać. Jutro obiecuje będzie Chodakowska albo bieganko :D
plusy:
- spory deficyt kaloryczny
- jem co chcę
minusy:
- brak regularności w posiłkach
- brak treningu
kcal: 1350